10. ,, Dopełnienie Dusz ''

11.6K 963 130
                                    

Cześć :)

Nie wiem jak Wam podziękować, bo naprawdę nie spodziewałam się takiego wsparcia. Jesteście naprawdę NIESAMOWICI !<3 . Wasze komentarze, opinie i informacje o błędach są dla mnie naprawdę cenną wskazówką. Dlatego:

DZIĘKUJĘ <3

Nie przeciągając życzę Wam miłego czytania :)

Przez cały wieczór walczyłam ze swoimi myślami, które usilnie koncentrowały się na przeznaczonym mi mężczyźnie. Tak bardzo chciałam o nim zapomnieć i wrócić do mojego prostego życia. Jednak moja wilczyca nie dawała za wygraną. Wciąż skomlała i błagała, abyśmy zakradły się do ogrodu, w którym właśnie odbywała się kolacja i popatrzyły na naszego mate. Pomimo iż, jej propozycja była kusząca postanowiłam pozostać w domu.Wiedziałam, że gdybym tam poszła i zobaczyła go w towarzystwie Amandy, po raz kolejny ostry ból rozdarłby moje serce.

Nie znałam go i nie wiedziałam kim jest, lecz cienka nić więzi, która nas połączyła ożywiła we mnie zapominane uczucie miłości. W przypadku większości wilkołaków wyczucie bratniej duszy jest zaledwie pierwszym etapem, który sprowadza się do zauroczenia i fascynacji. To właśnie ten moment wyzwala w nas obsesyjną potrzebę odnalezienia przeznaczonej osoby po to, aby spojrzeć jej w oczy. Gdy już dojdzie do spotkania, a oczy bratnich dusz się spotkają następuje tak zwane ,, Dopełnienie Dusz''. Jest to chwila najważniejsza w życiu każdego wilka, ponieważ zmienia ona jego życie nie odwracalnie i na zawsze. Kiedyś marzyłam o tym, aby przeżyć ten moment i poznać smak bezgranicznej miłości. Teraz jednak nie przypominałam już dziewczyny z tamtych lat, a moje priorytety się zmieniły. Mimo iż, nie poczułam pełni więzi, w jakimś stopniu los zdążył związać mnie z moim mate. Mając, więc jego szczęście na uwadze zatłamsiłam swoją wilczą naturę i zmusiłam ją do pogodzenia się z moją decyzją. Gdy tylko nawoływania mojej wilczycy umilkły. Przekręciłam się na lewy bok, po czym otulając się szczelnie kołdrą zasnęłam.

Noc była dla mnie wyjątkowo niespokojna. Śniło mi się podczas niej wiele koszmarów, z których za każdym razem brutalnie się wybudzałam. Na szczęście poranek nadszedł szybciej, niż się tego spodziewałam. Widząc pierwsze oznaki wschodzącego słońca wstałam i głośno ziewając rozpoczęłam swoje przygotowania do pracy. Przemywając twarz zimną wodą otrzeźwiłam swoje zaspane zmysły. Dzięki czemu udało mi się wykrzesać choć trochę energii i przyspieszyć moje wyjście z domu.

Szłam opieszałym krokiem w stronę ogrodu. Po drodze rozmyślałam o wczorajszej kolacji organizowanej przez Lunę. Byłam ciekawa, jak się potoczyła i czy dziś uda mi się dowiedzieć czegoś więcej na temat mężczyzny.

,, Może podczas dzisiejszej zmiany w pralni zasięgniemy trochę informacji...''- Zasugerowała moja wilczyca, która nadal była na mnie zła za wczoraj.

,, Może..''- Odparłam. Wchodząc do ogrodu, w którym jak zawsze czekało mnie sporo pracy.

Postanowiłam skupić swoją uwagę na wykonywanych czynnościach i odsunąć męczące myśli na bok. Chciałam, choć na chwilę zapomnieć o trapiących mnie problemach, a wir pracy doskonale się do tego nadawał. Pracowałam więc więcej niż zwykle i intensywniej. Tymczasem mój organizm nie nadążał za takim tempem. Po godzinie rąbania drewna zrobiło mi się słabo. Zignorowałam jednak zawroty głowy i chwilowe osłabienie. Zamiast odpocząć, wolałam zmienić pracę na trochę lżejszą. Pchnęłam więc zapełnioną drewnianymi kawałkami taczkę i z trudem ruszyłam przed siebie w stronę wiaty. Wita, w której trzymaliśmy drewno zewnątrz wyglądała jak drewniany domek.Pomimo iż, nie zajmowała dużej powierzchni, a jej przednia ściana niebyła niczym osłonięta mieściło się w niej sporo drewna. Zatrzymałam taczkę tuż przed ułożonymi warstwami drewna i przysunęłam wysłużoną drabinę. Następnie zaczęłam zabierać się za układanie drewna pod samym sufitem. Położyłam pierwsze kawałki ostrożnie wychylając się w bok, aby nie spaść z drabiny, gdy na moją dłoń pokryło coś mokrego. Bezmyślnie starłam to i powróciłam do pracy. Dopiero po chwili zrozumiałam, że owa ciecz to krew spływająca z mojego nosa. Odczuwając silne zawroty głowy, szybko zostawiłam wszystko i zaczęłam schodzić na dół. Miałam do pokonania zaledwie trzy ostatnie stopnie, gdy zrobiło mi się ciemno przed oczami, a ja opadając z sił runęłam wraz z drabiną na ziemie. Ból przeszył moje ciało sprawiając, że niemal natychmiast odpłynęłam. Nie wiem, jak długo byłam nieprzytomna, lecz gdy się obudziłam, znajdowałam się wciąż w tym samym miejscu. Nie zdziwiło mnie to, w końcu nikt w stadzie poza Rogerem nie interesował się moim losem.

Dostrzec PięknoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz