37. Wilcze walentynki

5.8K 365 102
                                    

Jesienne niebo ukryło słońce za poszarzałymi chmurami, które zwiastowały deszcz. Na dworze było wyjątkowo chłodno i posępnie, a korony drzew kołysały się od porywistego wiatru. Powietrze przesiąkło ciężką atmosferą, która potęgowała napięcie w oczekiwaniu na to, co nadejdzie. Dziś wypadała Pełnia Krwawego Księżyca, lecz zamiast czuć ekscytację ogarnęła mnie fala przygnębienia. Czas leciał szybko, a ja nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca. Byłam tak samo niespokojna jak moja wilczyca. Nie rozmawiałyśmy zbyt wiele, lecz teraz to jej emocje rządziły w naszym ciele. Czułam jej podenerwowanie i obawę, czy nasz mate się zjawi. Była o niego zazdrosna, bo doskonale wiedziała, że tak potężne wilki nie spędzają pełni w samotności. Z drugiej strony wciąż tliła się w niej nadzieja, że jej ukochany wilk mimo wszystko nas odnajdzie.

Nagromadzone napięcie musiałam rozładować, dlatego już o świcie przebrałam się w dresy i zaczęłam ćwiczyć. Iris widząc co się święci zaczęła mnie unikać. W końcu przy Becie nad wyraz dobrze poznała, czym jest pełnia. Pozostawione przez niego oznaczenie było dla niej jak piętno, które przypominało o tym kim jesteśmy. Dlatego przestała być dla mnie miła i po prostu skryła się w aucie pod pretekstem czytania książki w cieple. Przy zapalonym silniku z uwagą obserwowała, jak rozciągam swoje ciało przed przemianą. I choć żadna z nas nie powiedziała tego głośno to obie wiedziałyśmy, że stanowię dla niej zagrożenie. Znajdowałyśmy się na niczyjej ziemi, bez stada i żadnego Pana. Nie było więc nikogo, kto by powstrzymał moją wilczycę przed polowaniem. Na chwilę wróciłam myślą do Dzikich Wilków i pastwiącego się nade mną Cypriana. Uwielbiał przypominać mi tuż przed zachodem słońca, że nie mam prawa brać udziału w pełni, ani nawet przyjmować wilczej formy. W ten sposób publicznie mnie upokarzał, by na drugi dzień powtórzyć przy wszystkich, głaszcząc moją głowę.

,, Posłuszna suka.''

Uwielbiał robić to przedstawienie, bo choć ignorował mnie na co dzień to w tym ważnym dla stada dniu, byłam dla niego atrakcją. Gagiem powtarzanym co pełnie ku uciesze tłumu. Mimo wszystko po tym co mi zafundował Thorin zrobiłabym wszystko by wrócić do swojego poprzedniego życia. Myślę, że w tym jednym się zgadzaliśmy, lepiej nam było bez tej więzi. Ja byłam dla niego nikim, a on dla mnie chodzącą sprzecznością. Nienawidził mnie, a mimo to jego wilk nas kochał. I to było dla mnie najtrudniejsze, bo po przyjęciu więzi nie potrafiłam go znienawidzić, a tym bardziej przestać kochać. To czyste uczucie łączące nasze wilki, było tak piękne i zarazem raniące. Mogłam uważać Thorina za bezwzględnego potwora, lecz jego wilk był dla mnie dobry. Dlatego moja wilczyca nie potrafiła w niego zwątpić, a ja uwierzyć, że dziś się zjawi.

Gdy skończyłam ostatnie ćwiczenie, postanowiłam odesłać Iris. Polubiłam ją, lecz nawet moja sympatia nie gwarantowała jej dziś bezpieczeństwa.

- Niedługo zapadnie zmrok. Już pora bym się przemieniła. Dlatego lepiej będzie, jeśli zostawisz mnie samą.

Nie trzeba było długo jej przekonywać do mojego pomysłu. Natychmiast odparła:

- Wrócę po Ciebie jutro! - Krzyknęła przez uchyloną szybę, po czym zawróciła i ruszyła żwirową drogą przed siebie. Gdy samochód zniknął, zdjęłam z siebie welurowe dresy i poddałam się woli mojej wilczycy. Po kilku sekundach moje kości zaczęły się łamać i przestawiać, a zęby nabrały ostrości. Klęknęłam, by ułatwić sobie ten bolesny proces a fala bólu rozeszła się po moim ciele przemieniając je w zwierze. Zamknęłam oczy i zacisnęłam szczękę, aby powstrzymać się od krzyku. Na szczęście cały proces pomimo cierpienia przebiegł szybko. Moja wilczyca była uradowana z odzyskania swojej naturalnej formy i zawyła głośno. Od tej pory ja stałam się obserwatorem, a on przejęła kontrolę. Ucieszyło ją to i aby uczcić pełnie wykonałyśmy kilkanaście okrążeń wokół bunkra. Następnie w oczekiwaniu na naszego mate wskoczyłyśmy na betonową kopułę by obserwować otoczenie. Leżąc wygodnie nasłuchiwałyśmy odgłosów lasu z nadzieję, że za chwilę nasz wilk przybędzie. Słyszałyśmy zarówno poruszoną nocnym życiem zwierzynę, jak i przejeżdżające kilka kilometrów dalej auta. Nadal jednak nie usłyszałyśmy jego... Po godzinie gdy zapadł zmrok, a na domiar złego zaczęła padać mżawka nadzieja mojej wilczycy osłabła. Księżyc był już widoczny na niebie, lecz jeszcze nie zajął swojego prawowitego miejsca. Dostrzegając to moja wilczyca smutno zaskomlała pogrążając się w rozpaczy.

Chegaste ao fim dos capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Feb 19, 2023 ⏰

Adiciona esta história à tua Biblioteca para receberes notificações de novos capítulos!

Dostrzec PięknoOnde as histórias ganham vida. Descobre agora