5

5.4K 304 165
                                    

Chłopcy siedzieli teraz w wielkiej filiżance, która kręciła się naprawdę szybko. Jungkook chciał się rozpłynąć przez to, jak uroczo wyglądał teraz Jimin w czapce Mickey Mouse, płacząc ze śmiechu. Taki szczęśliwy i mocno uśmiechnięty Jimin był piękniejszy niż niebo i gwiazdy. 

Jungkook chciałby już zawsze widzieć takiego Jimina. Miał już dość oglądania jego smutków, które łamały mu serce. I całym sobą zawsze próbował poprawiać mu humor i starał się uczyć go, żeby nie przejmował się aż tak opinią innych i własnymi błędami, które wcale nie są tak ważne. Największą nagrodą dla Jeona był właśnie ten najpiękniejszy i najsłodszy na świecie uśmiech.

-Jeju, to było takie fajne! - zaśmiał się Jungkook, gdy wyszli z karuzeli. Obojgu kręciło się w głowie, a do tego Jimin wciąż śmiał się tak bardzo, że aż rozbolał go brzuch. 

-Tak! To było cudowne, najlepszy prezent urodzinowy! Jestem teraz taki szczęśliwy, kocham Cię Jungkook-ah! - uśmiechnął się, ale gdy zrozumiał co powiedział, od razu spoważniał.

Oczywiście, czasami zdarzało mu się wyznać miłość Jungkookowi, ale zawsze to było przy innych członkach, gdzie rzeczywiście to wyglądało jak zwykła, przyjacielska miłość.

-Co? - zapytał młodszy i spojrzał na niego, robiąc duże oczy. Opuścił w dół aparat, którym właśnie uwieczniał tą radość, która momentalnie zniknęła, po wypowiedzeniu tych trzech słów. 

-Nooo, jak przyjaciela - zaśmiał się nerwowo Jimin i klepnął ramię Jungkooka, chociaż dobrze wiedział, że to nie przejdzie. Jeon znał go nie od dziś i dobrze wiedział, kiedy tamten kłamie. 

-Jimin, to-

-Zapomnij, że to powiedziałem. Po prostu bawmy się dalej.

Usta Jimina wykrzywiły się w uśmiechu, chociaż w jego oczach Jungkook już nie mógł dostrzec takiego samego szczęścia. Blondyn złapał go za rękę i pociągnął w stronę kolejnej atrakcji, z której chciał skorzystać. 

Ale Jungkook już nie mógł bawić się tak samo dobrze. Wiedział, że Jimin lubił go bardziej niż resztę zespołu. Może nawet nie tyle, że bardziej go lubił, ale na pewno był z nim bliżej niż z pozostałymi. I nie chodzi tu o bliskość fizyczną. Byli najlepszymi przyjaciółmi, dogadywali się najlepiej ze wszystkich i spędzali ze sobą najwięcej czasu. Uwielbiali to robić, uwielbiali nie spać przez całe noce i grać w gry, czy gadać o jakichś głupotach. Jungkook zawsze wiedział, że Jimina do niego ciągnęło, ale nigdy nie pomyślał, że w taki sposób. Nigdy nie pomyślał, że Jimin może być w nim zakochany.

-Jestem wyczerpany. Pójdę wziąć prysznic i możemy pójść coś zjeść. Chyba zrezygnuję z imprezy - mruknął Jimin, gdy chłopcy przekroczyli próg ich apartamentu. Było przed dwudziestą i mimo, że zostało im jeszcze wiele atrakcji do zobaczenia, to obaj nie mieli już na to siły ani nawet ochoty.

- W porządku, pójdę się wykąpać po Tobie - oznajmił Jungkook, a blondyn poczuł lekkie ukłucie w sercu. Wiedział, że to nie najlepszy moment na to, ale był trochę zawiedziony, że Jungkook nie zaproponował wspólnej kąpieli. Przecież robił to zawsze, tłumacząc się, że będzie szybciej. 

Mimo wszystko Jimin przytaknął, wziął czystą bieliznę i inną koszulkę, po czym wszedł do łazienki. Rozbierając się, zerknął w stronę Jungkooka, ale tamten nie spojrzał na Jimina nawet na ułamek sekundy.

A Jungkook sam nie wiedział jak powinien się teraz zachować. Czy powinien się bardziej zdystansować do starszego? A może wręcz przeciwnie? Może on sam też wreszcie poczuje coś do Jimina?

Coś.

No właśnie. Jungkook już czuł coś, problem w tym, że sam nie wiedział co to coś jest. Ale na pewno nic aż tak wielkiego, żeby je wyznać.

-Przepraszam - powiedział cicho Jimin, gdy wracali już z kolacji. Tak jak wczoraj, postanowili przejść się na dłuższy spacer, niż cisnąć się taksówką.

-Za co? - zapytał zdziwiony Jungkook i odwrócił głowę w stronę niższego.

-Za to co powiedziałem wcześniej. Nie powinienem był.

Jimin spojrzał się najpierw w drugi bok, a potem w dół. Wszędzie, byleby on nie wiedział spojrzenia Jungkooka, a tamten jego czerwonej żałosnej twarzy. 

-Jimin, nie musisz mnie przepraszać za takie rzeczy.

-Muszę, przez to wszystko się psuje.

-Nic się przecież nie psuje, Jimin.

-Psuje, byłeś dla mnie oschły w hotelu i na kolacji. Nigdy się tak nie zachowywałeś. Przeszkadza Ci to.

-Nie przeszkadza mi nic, co jest związane z Tobą. Po prostu... po prostu to dziwne usłyszeć od najlepszego przyjaciela takie słowa. Może nawet nie dziwne, ale niespodziewane. Zaskoczyło mnie to. I myśląc o tym nie wiem, czy naprawdę to powiedziałeś, czy tylko mi się przesłyszało. 

Jimin poczuł jak w jego oczach zbierają się łzy. Czuł się winny za to wszystko. Ten wyjazd miał być pełen jedynie tych fajnych, zabawnych i rozczulających wspomnień. Miał być pełen śmiechu i dobrej zabawy, a nie takich żałosnych rozmów.

Nagle Jimin gwałtownie podniósł głowę i spojrzał w stronę Jungkooka, gdy poczuł na swojej malutkiej dłoni dużą i ciepłą dłoń bruneta. 

-Nasza przyjaźń się nie zepsuje. W końcu jest najlepsza. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze. 

a/n: wracam do was z tym po długiej przerwie, wybaczcie! ):  

powiedzcie mi, czy chcecie krótką kontynuację jikooków jak już wrócą do Korei (jeszcze nie wiem na 100%, czy to zrobię, ale jeśli będziecie chcieli to pomyślę ♥)

czy jednak wolicie, żebym skończyła to jak skończy się ich wycieczka, tak jak planowałam na początku

bo jeśli to drugie, to myślę, że będzie jeszcze jeden rozdział i koniec

buziaki!!!

Something | j.jk+p.jmWhere stories live. Discover now