Carlisle :
Nie mogłem się na nią napatrzeć. Co tu dużo mówić, wyglądała bosko. W zasadzie to jeszcze nigdy nie widziałem Esme, w czymś co wyglądałoby na niej niekorzystnie. Długie czekanie na ukochaną się opłaciło. Jechałem spokojniej niż zwykle, gdyż wiedziałem, że Anielica, nie lubi szybkiej jazdy. Spojrzałem w bok. Moja kobieta była wpatrzona w piękne niebo za oknem. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy na miejsce i zaparkowałem niedaleko lokalu. Ta restauracja była mniej elegancka, niż poprzednia. Olśniewała jednak naturalnością i uroczą prostotą. Specjalnie dla Esme zarezerwowałem stolik w małym ogrodzie na tyłach budynku. Mieliśmy porozmawiać w cztery oczy, a poza tym nie chciałem, by kobieta czuła dyskomfort spowodowany tyloma ludźmi, którzy siedzieli w środku. Poprowadziłem ukochaną na tył restauracji. Okazało się, że nasze miejsca znajdowały się pośrodku białej, marmurowej altany.
Całość wyglądała magicznie. Na dachu i ścianach małej budowli pięło się dzikie wino. Obsługa wplotła w nie małe lampki. Na schodach stały dwa lampiony, a wokół stolika poustawiane zostały różowe świece. Nie mogłem skrytykować tego romantycznego miejsca. Spojrzałem na Esme i wiedziałem, że był to dobry wybór. Jej złote oczy błyszczały radośnie, gdy patrzyła na to wszystko.Esme :
Gdzie on mnie zabrał? Miałam wrażenie, że jestem w raju. Było tu tak pięknie. Lampki, świece powodowały, że to miejsce wyglądało jeszcze bardziej uroczo. Chwyciłam za kołnierzyk płaszcza Carlisle'a i przyciągnęłam jego twarz do swojej.
- Dziękuję Ci, Carlisle - szepnęłam i pocałowałam go czule.
Anioł podniósł głowę i odsunął mi krzesło. Przedtem zdjęliśmy płaszcze i przewiesiliśmy je przez oparcia siedzisk. Kilka minut potem zjawił się młody kelner. Lekko zdziwiony spojrzał na nas. No tak, była końcówka listopada, a my siedzieliśmy bez kurtek na dworze. Chcąc odwrócić jego uwagę, posłałam mu czarujący uśmiech. Jak widać podziałało, bo mężczyzna odwzajemnił ten gest i spytał o wybór dań. Postanowiliśmy, że zamówimy półmisek z owocami morza. Mężczyzna po zapisaniu naszego dania w notesie, odszedł, zostawiając nas samych.
Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy. Widać każde z nas zatonęło w spojrzeniu drugiego.
- Podoba Ci się?- spytał Carlisle.
- Jest pięknie, kochanie. Cieszę się, że wybrałeś takie miejsce.
- Nie jest zbyt skromne, za mało wyszukane? - dopytywał.
- Jest urocze - odparłam, po czym chwyciłam jego dłoń, która dotąd spoczywała na stole. Zaczęłam ją gładzić. Gdy ją trzymałam czułam się taka bezpieczna, jakby była tarczą na wszystkie światowe problemy. Anioł uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk. Dopiero teraz zauważyłam na jego palcu pierścień. Przysunęłam jego dłoń bliżej mojej twarzy.
- Co to jest? - spytałam - co oznaczają te symbole?
- To pierścień rodowy Cullenów. Dostałem go od ojca, który dostał go od swojego, który... No trochę tych ojców było - powiedział i parsknął śmiechem - widzisz te trzy koniczynki na dole ? - spytał, a ja pokiwałam głową - Oznaczają szczęście, dobrobyt i pomyślność. Wyciągnięta ręką symbolizuje troskę oraz pomoc. Na środku znajduje się lew, który odpowiada za siłę, odwagę i determinację - wyjaśnił.
- Jest piękny - wyszeptałam tylko i nadal podziwiałam jego rodzinny herb. Te symbole jak najbardziej do niego pasowały. Zastanawiałam się, czy jeśli wyjdę za Carlisle'a, to czy też będę miała taki pierścień. W końcu będziemy wtedy prawdziwą rodziną. Moje rozmyślania przerwał kelner, przynosząc srebrną tacę, na której piętrzyły się kolorowe smakołyki. Nalano nam białego wina do szklanych kieliszków. Od razu umoczyłam w nim usta. Było pyszne. Carlisle przesunął kwiaty, które stały na środku stołu, a kelner postawił na nim nasze danie. Mężczyzna życzył nam smacznego i wrócił do lokalu. Nałożyliśmy sobie wszystkiego po trochu. Do tego były dołączone różne sosy. Anioł jadł powoli. Po kilku minutach ciszy spojrzałam na niego i zobaczyłam jak w kąciku ust tworzy się kropelka sosu ziołowego. Uśmiechnęłam się, nachyliłam nad stołem i przybliżyłam twarz do niego.
- Kochanie... - skamieniał - pobrudziłeś się - szepnęłam mu do ucha, po czym przechyliłam usta i pocałowałam go, przy tym samym pozbawiając go sosu. Patrzył na mnie ze zdziwieniem. Roześmiałam się głośno. Pewnie myślał, że straciłam nad sobą panowanie.
- Skarbie, byłeś brudny - powiedziałam - postanowiłam, że pomogę ci się wyczyścić - wytłumaczyłam i puściłam mu perskie oko. Carlisle zrozumiał o co chodziło, bo wyraźnie się rozluźnił. Po chwili zobaczyłam jak macza palec w śmietanowym kremie i unosi rękę, po czym przejeżdża mi palcem po nosie. Uśmiechnął się z wyższością, a ja zrobiłam zaskoczoną minę. Tym razem to mój ukochany podniósł się i ucałował pobrudzone miejsce. Jego ciepłe usta najpierw chuchnęły na mój nos, a następnie go pocałowały. Zachichotałam cicho. Carlisle wrócił na miejsce, patrząc na mnie radośnie.
- Lepiej już tego nie róbmy, bo nic nie zostanie z tej kolacji - stwierdziłam.
- Dobrze, kochanie. To był ostatni raz - zapewnił mnie.
Resztę potrawy zjedliśmy spokojnie, co jakiś czas spoglądając na siebie. Po kilku godzinach Carlisle zapłacił rachunek i opuściliśmy lokal. Postanowiliśmy, że przejdziemy się zanim pójdziemy do domu. Przechadzaliśmy się spokojnie, przytuleni do siebie, gdy nagle zauważyliśmy znaną nam parę. Nie wiedzieliśmy tylko co oni tu robili.
VOCÊ ESTÁ LENDO
Esme - Carlisle "Miłość na wieki..."
VampiroBohaterowie cudownej serii "Zmierzch". Historia Esme i kolejne etapy w jej życiu, tym razem spędzone ze swoją miłością - Carlislem. Jakie przeszkody będą musieli pokonać? Dadzą sobie radę i będą szczęśliwi ? O tym wszystkim przekonacie się, gdy prz...