Przeprosiny

439 23 0
                                    

Esme :

Siedziałam z moim ukochanym w salonie i oglądaliśmy jakąś komedię romantyczną. Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
-Kochanie... - szepnęłam Carlisle'owi do ucha.
- Tak?
- Nie chciałeś mieć nigdy dzieci? - spytałam i przyjrzałam się jego twarzy.
- Oczywiście, że chciałem - powiedział z uśmiechem.
- To co powiesz, żebyśmy się postarali o małego wampirka? -spytałam i spojrzałam mu głęboko w oczy.
Carlisle wciągnął powietrze ze świstem, zamknął oczy, a następnie je otworzył. Tym razem jego spojrzenie było pełne smutku i winy.
- Nie chcesz mnie? - odparłam łamiącym się głosem.
-Nie, Esme, to nie tak, ja także chciałbym z tobą spędzić te romantyczne chwile . Jednak... Nie powiedziałem Ci czegoś o wampirach...
-No to mów, kochanie - powiedziałam już bardziej uspokojona.
- Wampiry... nie mogą mieć dzieci - wyszeptał.
Miałam nadzieję, że się przesłyszałam. Że Carlisle ze mnie żartuję. Jednak on zwiesił głowę i nie patrzył na mnie. Odsunęłam się od niego, a moje oczy stały się suche.
- To niemożliwe! - krzyknęłam, kiedy nie zaprzeczył, wydarłam się jeszcze bardziej - Jak mogłeś mi to zrobić?! Jak?! Wiedziałeś przecież jak bardzo marzyłam o dziecku! Dlaczego mnie uratowałeś i zmieniłeś w potwora ?! Dlaczego nie mogłam umrzeć?! Dlaczego... ?! - wrzeszczałam, a on nadal na mnie nie patrzył.
-Wolałabym nie żyć - podeszłam do niego i syknęłam mu to prosto w twarz - zawiodłam się na tobie- dodałam ciszej i w wampirzym tempie znalazłam się w swojej sypialni, którą zabarykadowałam meblami. Nie chciałam nikogo widzieć. Tak bardzo pragnęłam mieć swoje maleństwo w ramionach, karmić je i przewijać, opowiadać mu bajki na dobranoc. Jednak zostało mi to odebrane.

Carlisle :

Musiałem jej to przecież kiedyś powiedzieć. Jednak, gdy zobaczyłem jej rozpacz i wściekłość dopadły mnie jeszcze większe wyrzuty sumienia. Jak mogłem odebrać jej najcenniejszą rzecz na świecie?!
No tak, chciałem zachować ją przy sobie. Przez mój egoizm, ta kobieta będzie wiecznie cierpieć. Zauważyłem, że moje złote oczy, także zrobiły się suche. Musiałem jej to jakoś wynagrodzić. Kupię jej wszystko co będzie chciała, żeby choć trochę złagodzić jej ból. Resztę wieczoru spędziłem na pukaniu do jej drzwi i próbowaniu ich otworzyć. Nie wiem jak to zrobiła, ale drewno ani drgało pod naciskiem mojego ciała. Gdy już świtało powiedziałem jej, że wychodzę. Nie wiedziałem, czy mnie słyszała. Po pracy postanowiłem pojechać na miasto i zaszaleć z ciuchami dla mojej ukochanej.

Esme :

Całą noc spędziłam na płaczu. Słyszałam jak Carlisle dobijał się do mnie, jednak moja barykada była solidna. Gdy niebo zaczynało się rozjaśniać, usłyszałam zza ściany, jak mężczyzna oznajmuje smutnym głosem, że idzie do pracy i wróci dopiero w nocy. Mimo, że tak bardzo go kochałam, byłam na niego zła. Wiedziałam, że moja wściekłość minie, ale jeszcze nie teraz. Musiałam pogodzić się z myślą, że już nigdy nie będę matką. Po południu modliłam się na kolanach , do mojego synka. Miałam nadzieję, że mój mały Aniołek to wszystko słyszał.

Zapadał zmierzch, a Carlisle'a jeszcze nie było. Zaczynałam się lekko martwić, jednak moja duma namawiała mnie do ignorowania tego faktu.

Carlisle :

Cztery godziny spędziłem w tych piekielnych sklepach. Skończyłem z dziesiątkami toreb i ubytkiem na koncie. Miałem nadzieję, że dwanaście sukienek, dziesięć par butów, cztery koszule i osiem spódnic wystarczy mojej ukochanej. Do tego kupiłem jej piękną bransoletkę z pereł oraz kolczyki do kompletu. Pieniądze, nie grały dla mnie dużej roli, gdyż jako znakomity lekarz, przez 300 lat zdążyłem ich trochę nazbierać.
Zmęczony pojechałem do domu i ujrzałem zapalone światła. Otworzyłem drzwi i wniosłem prezenty do środka. Lampy natychmiast zgasły. Usłyszałem tyko świst i dźwięk zatrzaskiwanych drzwi. Widocznie Esme nadal nie chciała mnie widzieć. Nie dziwię jej się. Byłem potworem. Zostawiłem zakupy w salonie i wszedłem po schodach na górę. Zapukałem knykciami do machoniowych drzwi , a gdy nie uzyskałem odpowiedzi, powiedziałem.
- Esme, najdroższa. Wiem, że nie chcesz mnie widzieć, lecz kupiłem Ci parę drobiazgów. Czekają na ciebie w salonie, kochanie. Ja będę u siebie w gabinecie - oznajmiłem smutno i odszedłem do mojego pokoju.

Esme :

Usłyszałam jak wraca i czym prędzej pobiegłam na górę. Odkładał jakieś torby w salonie i podszedł do moich drzwi.
Powiedział, że są to prezenty dla mnie, a on będzie u siebie w gabinecie.
Chciałam, aby to nic mnie nie obchodziło, jednak ciekawość wygrała. Odsunęłam meble od drzwi i uchyliłam je cicho. Rozejrzałam się i zobaczyłam światło w jego gabinecie. Zeszłam ostrożnie na dół i zapaliłam światło. Westchnęłam , po czym przyłożyłam dłoń do piersi. Praktycznie cały dywan w salonie był obłożony torbami.
-Drobiazgi? Ładne sobie - mruknęłam pod nosem i wzięłam pierwszą z reklamówek na kolana. Wypakowałam ją i ujrzałam czarną, przylegającą do ciała spódnicę.
-Ile on tego kupił?! - zastanowiłam się.
W kolejnych znalazłam buty, różnych rodzajów. Botki, czółenka, baleriny, kozaki, sandałki, szpilki w pięknych kolorach. Dalej były sukienki, na których widok westchnęłam głośno. Były cudowne. Różnej długości, we wszystkich kolorach tęczy. Koszule idealnie pasowały do spódnic. Na samym końcu ujrzałam czarne pudełeczko, zawinięte czerwoną wstążką . Co to mogło być? Otworzyłam satynowe wieczko i ujrzałam najpiękniejszą bransoletkę, jaką w życiu widziałam. Białe perły, wszystkie jednakowej wielkości nałożone na cienki łańcuszek. Do kompletu były jeszcze kolczyki.
Już się nie złościłam. Nie była to jednak sprawa prezentów, a Carlisle'a i tego, że tak się starał mnie przeprosić, a ja głupia dąsałam się na niego. Czym prędzej odłożyłam biżuterię i pognałam do jego gabinetu.

Esme - Carlisle "Miłość na wieki..." Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz