Wytłumaczenia Edwarda

474 28 0
                                    

Carlisle :

Gdy zobaczyłem poważną minę Edwarda, zaniepokoiłem się. Syn usłyszał moje myśli, bo spojrzał na mnie i pokiwał uspokajająco głową. Czyli jednak nic złego. Odetchnąłem z ulgą. Usiedliśmy na szarej kanapie i razem z Esme spoglądaliśmy na chłopaka z zaciekawieniem.  Wziął wdech i powiedział
- Spokojnie, nie musicie się denerwować, nie stało się nic złego. Chciałem tylko podać wam prawdziwy powód wyjazdu do Australii.
-Czyżby przedtem coś przed nami ukrywał ? - pomyślałem.
-  Tak, Edward, mów dalej - powiedziała spokojnie Esme i położyła mu dłoń na plecach.
- Patrząc na was, doceniłem uroki miłości. I chciałbym odnaleźć swoją. Wyjeżdżam do Australii z nadzieją, że znajdę tam tą jedyną - rzekł i patrzył na nasze reakcje.
- Edward, nie masz się czego wstydzić. To cudownie, że szukasz dziewczyny. Gwarantuję, że szybko się z kimś  poznasz ! - wykrzyknęła radośnie, po czym klasnęła i przytuliła do siebie chłopaka. Gdy go puściła, także zabrałem głos.
- Synu, wiesz, że nie mam nic przeciwko temu. Cieszę się, że powiedziałeś nam to i nieczgo nie ukrywałeś.
Poklepałem go po plecach.  Edward od razu się uśmiechnął i cmoknął Esme w czoło, a mi podał rękę.
- Zarezerwowałem już lot. Lecę  jutro rano - dodał.
- Pomóc Ci w pakowaniu ? - spytała Anielica z troską.
-Nie, dam sobie radę Esme, ale bardzo Ci dziękuję. Tobie też Carlisle. Nie wiedziałem jak to przyjmiecie - powiedział.
- A czy mógłbym Ci zabronić spotkania miłości swojego życia? - zapytałem i roześmiałem się.
-Jeszcze raz za wszystko dziękuję. Idę pakować ciuchy - oznajmił i poszedł do siebie.
My zostaliśmy w salonie.
- To cudowne, prawda? Jeszcze dwa tygodnie temu był taki nieśmiały, a teraz leci na inny kontynent, aby szukać wybranki serca - powiedziała Esme, patrząc na mnie błyszczącymi ze szczęścia oczami.
-Tak, to prawda. Ale to dobrze, że chce nawiązać znajomości. To dobry chłopak, jest odpowiedzialny, poradzi sobie - stwierdziłem i ucałowałem delikatne ręce mojej ukochanej.
Ona przysunęła się i oparła głowę o mój tors. Siedzieliśmy tak dość długo. Nagle przypomniało mi się, że już jutro wracam do szpitala. Esme zostanie sama w domu, bezemnie i Edwarda. Była dorosła, jednak może czuć  się samotnie.
- Kochanie... Jutro muszę wrócić do szpitala. Poradzisz sobie? - spytałem.
Uniosła lekko głowę i parsknęła.
- Jasne, że sobie poradzę. Jestem dorosła. Nie traktuj mnie jak dziecko , doktorku - rzekła i pocałowała mnie w policzek.
Roześmiałem się na jej słowa.
Podniosła się i wyprostowała. Zbliżał się świt.
- Lepiej się przebierz, skarbie. Niedługo musisz wychodzić - stwierdziła.
-Och - westchnąłem, ale podniosłem się i poszedłem do mojego pokoju, aby zmienić ubranie.
Wychodząc z domu, pożegnałem się jeszcze z Edwardem, bo nie zobaczylibyśmy się później. Życzyłem mu powodzenia i przytuliłem syna. Esme dostała ode mnie  całusa w usta, po czym pojechałem do pracy.

Esme :

Edward wyjechał pół godziny po Carlisle'u. Pożegnałam się z chłopakiem  i tak samo jak jego ojciec życzyłam mu powodzenia i wspaniałego wypoczynku.
Miałam dom tylko dla siebie. Postanowiłam wcielić mój plan w życie i wyjęłam akcesoria do sprzątania, po czym pobiegłam do gabinetu blondyna. Gdy tylko otworzyłam drzwi, przywitała mnie wielka ilość kurzu oraz porozwalane wszędzie papiery.
Posegregowałam karty jego  pacjentów, recepty itd do odpowiednich szuflad. Wytarłam z kurzu regały i poustawiałam na nich stare księgi medyczne. Puszysty, czarny dywan został posprzątany z paprochów i walających się po nim kartonów. Zajęłam się oknami i w pomieszczeniu od razu zrobiło ode jaśniej. Aby zaoszczędzić pieniądze, przestawiłam biurko pod okno  i teraz, było ono oświetlone przez naturalne światło słoneczne, a nie drogie lampy  . Czarną sofę przesunęłam naprzeciwko regałów z tomami. Pokój wyglądał o niebo lepiej. Wszystko znalazło swoje miejsce.
Mimo, że nie czułam zmęczenia opadłam na kanapę w salonie i zatopiłam się w powieści Jane Austin. Sprzątanie gabinetu zajęło mi cztery godziny, ale byłam zadowolona  z efektu, miałam nadzieję, że Carlisle'owi też się spodoba.
Kolejne cztery godziny później usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach wejściowych. Odłożyłam książkę i pobiegłam w tamtym kierunku. Ujrzałam mojego Anioła i rzuciłam się mu na szyję. Usłyszałam cichy chichot i poczułam oplatające mnie silne ramiona. Podniosłam głowę i pocałowałam go krótko w chłodne wargi. Jak zwykle wyglądał idealnie. On także złożył  na moich ustach pocałunek. Powiesił płaszcz na haczyku i chciał wejść po chodach na piętro. Postanowiłam jednak zrobić mu niespodziankę, dlatego stanęłam na palcach i zasłoniłam mu oczy moimi drobnymi dłońmi
Zaśmiał się, ale poddał moim ruchom.

Carlisle :
Poczułem jej delikatne ręce na mojej twarzy. Zamknęła mi oczy, na co zachichotałem wesoło. Co ona kombinuje? Popchnęła mnie lekko, abym szedł dalej. Gdy weszliśmy po schodach, otworzyła jakieś drzwi i wprowadziła mnie do pomieszczenia.
-Mogę już spojrzeć ? - zapytałem.
- Tak, teraz  możesz - odparła, a jej świeży oddech owinął moją twarz.
Zsunęła dłonie, a ja zamrugałem kilkakrotnie, bo nie wiedziałem, gdzie się znajduję. Byłem w pięknym, czystym pomieszczeniu. Dopiero kiedy spojrzałem na meble i książki biologiczne, poznałem, że jestem w moim gabinecie. Jednak wyglądał zupełnie inaczej. Chwyciłem Esme w pasie i zacząłem z nią wirować po dywanie.
-Boże, co za cudowna kobieta - myślałem.
Pocałowałem ją namiętnie. Nie spodziewałem się takiego prezentu. Sam chciałem  zabrać się za  porządek, jednak nigdy nie miałem na to  czasu.
-Podoba Ci się ? - zapytała z uśmiechem Esme.
- Jasne, że tak! Skarbie, nie musiałaś! - wykrzyknąłem i pocałowałem raz jeszcze.
Usłyszałem jej perlisty śmiech, był dla mnie jak najpiękniejszy instrument wygrywający niesamowitą melodię.

Esme - Carlisle "Miłość na wieki..." Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz