Rozdział 21

11 1 0
                                    

-Jasne! 

Zawody zbliżały się w magicznym tempie. Codzienne treningi zlewały się z obowiązkami szkolnymi. Bogu chwała, bo razem z siostrą nadążałyśmy za wszystkim. Wreszcie nadszedł ten moment. Podekscytowanie narastało w moim organizmie z każdą minutą. Oczywiście wpisałam siebie i Anitę na listę. Do startów została godzina. Właśnie miałam iść po klacz do boksu. Po drodze zatrzymała mnie Patka. Bez ostrzeżenia zaczęła mnie ciągnąć powtarzając ciągle „ Chodź szybko, no chodź". W końcu wyszarpnęłam rękę z jej stalowego uścisku.

-O co chodzi?!

-Nie ma was na liście startowej!

-Żartujesz sobie! Zapisałam nas razem! Moja mama przy tym była!

-Jakbym żartowała, to bym nie ciągnęła cię to wyjaśnić!

-Dobra, idę, ale szybko!

Pobiegłyśmy do miejsca zgłoszeń. Zaczęłam szukać moich danych. Nie było ich! Anity też! Nie rozumiałam co tu się dzieje. Wściekła poszłam w kierunku stajni.

-Anita!

-Ty jeszcze się nie przygotowałaś?

-Nie ma nas na liście startowej!

-Co?! Jak to?

-Nie ma! Po prostu!

Złość zalewała mnie od stóp do głów. Szybko wyczyściłam Kasztankę, osiodłałam i pojechałam w teren. Jazda w lesie trochę mnie uspokoiła i wtedy dotarło do mnie jaka byłam nieodpowiedzialna. Nie dość, że sama w terenie, to jeszcze wprowadziłam klacz w zdezorientowanie. Wracając zobaczyłam szukających Muszkieterek. Ewidentnie szukały mnie.

-Alice!

-Ktoś nas wypisał z listy! Ta osoba musiała być pełnoletnia. Ady i Julie odpadają. Kto mógł to zrobić?

-Słuchajcie... kto nie chciał żebyście startowały w zawodach?

-Hmm... no nie wiem... z dorosłych to... raczej nikt... chyba, że...

-Kara, co ty masz na myśli?

-Musimy coś wyjaśnić z kimś jak wrócimy do domu... - odpowiedziała tajemniczo.

Patka przejechała ładnie i zgrabnie swój parkur, ale nie zajęła miejsca na podium. Wróciłam z uroczą wredotą do domu. Od razu po ściągnięciu butów dziewczyna zabrała mnie do naszego pokoju.

-Ali, jestem prawie pewna kto nas wypisał z listy...

-Prawie robi dużą różnicę. – mruknęłam.

-Oh, przymknij się i słuchaj! Kto nie chciał, żebyś my znalazły stajnię tutaj, w Anglii? To zaczyna się układać w całość...

-Ty chyba nie mówisz o...

-Dziewczyny! Możecie zejść na dół?

-Jasne mamo! – odkrzyknęłam.

Zbiegłam ze schodów razem z siostrą. Mama czekała na nas w salonie. Siedziała dość sztywno. Czyli zbiera się na poważną rozmowę.

-Usiądźcie... muszę wam coś powiedzieć... to ja was wypisałam z listy...

-Mamo! Jak mogłaś?! – wstałam gwałtownie wykrzykując słowa.

-Alice, uspokój się... usiądź proszę... zrobiłam to dla waszego dobra...

-Dla naszego dobra?! Dobrze wiesz jak marzyłyśmy o zawodach! – tym razem wstała Anita.

-Ehh... dzieci... wy nie powinniście jeździć konno... wiecie jakie to niebezpieczne...

-Przeginasz! Przerabiałyśmy ten temat miliony razy, a ty dalej nie rozumiesz, że my to kochamy!

-Wy się zabijecie na tych koniach! Dobrze zrobiłam... tak jak te skoki u Ewy... - ostatnie słowa wyszeptała.

-Co?! – krzyknęłyśmy razem.

-Tak! Powiedziałam Ewie, żeby nie dawałaby wam skoków, a jak już to rzadko...

-Nie porzucę mojej pasji, bo TY sądzisz, że to nam szkodzi!

Pobiegłam do pokoju uprzednio trzaskając drzwiami.Anita kłóciła się z mamą jeszcze kilka dobrych minut, a ja wzięłam szybkiprysznic, umyłam ząbki, przebrałam się w piżamę i odpłynęłam do krainyMorfeusza.    

[][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][]

Dum dum dum...

W końcu coś się wyjaśniło :D

~~Lirossa

Love in saddleWhere stories live. Discover now