Rozdział 6

30 3 0
                                    

Dałyśmy naszym klaczom wodę i sianko. 

Następnego dnia dałyśmy pani Smith zmontowany film. Powiedziała, że wyniki będą jutro. Tak jutro, na 9 mamy przyjść do szkoły na ogłoszenie wyników. W bibliotece na każdej przerwie rozmawiałam z Philipem.

O 8:50 zjawiłyśmy się w szkole. Poszłyśmy do sali gimnastycznej, gdzie było już wiele ludzi. Dyrektor zaczął swoją nudną przemowę. Po chwili zaczął ogłaszanie wyników.

-3 miejsce zajmują – tu zaczął wymieniać, potem doszedł do 2 miejsca i uczynił to samo – 1 miejsce zajmują... – była mała szansa, że wygramy – ANITA, PATRYCJA I ALICE! A oto ich film zatytułowany „Trzy Muszkieterki".

Na wielkim ekranie pojawił się nasz film. Trzy zakapturzone postacie galopowały na karych koniach w stronę rzeki, a potem – w zwolnionym tempie – przeskakują z gracją strumień. Byłyśmy z siebie takie dumne.

-Więc dziewczyny – zaczął dyrektor – przeszłyście do etapu krajowego, za 1 miejsce u nas otrzymacie nagrodę w wysokości 200 euro dla każdej.

Postanowiłyśmy że naszą nagrodę zachowamy na potem. Oczywiście po ogłoszeniu pobiegłyśmy do domu. Wszystkie 3 spotkałyśmy się przy boksach klaczy. Patka zakładała na Hestię jej nową, granatową derkę. Po chwili wzięła uwiąz i poszła na padok. Uczyniłyśmy to samo. Dziewczyna siedziała na płocie i obserwowała klacz.

-Ciekawe czy wygramy coś w krajówce... – powiedziała Pat.

-Możliwe... w końcu liczbą punktów przewyższyłyśmy o dużo 2 miejsce. – odpowiedziałam.

-Hmm... tak sobie myślę na co przeznaczyć tą nagrodę, słyszałam, że główną nagrodą w krajówce ma być 1000 euro. – zagadnęła Anita.

-Konia sobie za to kup! – zaśmiałam się.

-Nie głupi pomysł, nie głupi... – mruknęła Patka.

-Ale to tylko 1000 euro, za to konia nie kupisz, a do tego sprzęt itd. – rzekłam.

-Przecież nie jesteśmy biedne, po za tym moi rodzice jak usłyszeli, że wygrałyśmy, pytali co chcę za to. Moim zdaniem, stać nas na nowe konie i bez wygranej.

-Pat ma racje, Alice, nawet bez tego nas stać na nowe wierzchowce.

-Muszkieterki! – usłyszałyśmy znajomy głos – Chodźcie do pokoju klubowego!

-Ale że my? – zdziwiła się Anita, ale Patka już była w połowie drogi do Ewy.

Doszłyśmy do pomieszczenia, znajdującego się na krańcach stadniny. Ściany były zielone, pośrodku stał wielki okrągły stół, a obok niego były porozstawiane fotele. W pokoju było bardzo dużo ludzi w naszym i troszkę starszym wieku. Oczywiście wśród nich był Philip.

-Więc to są nasze trzy muszkieterki. – odezwała się pani Ewa – Powitajcie ich miło. A dziewczyny, mam nadzieje, że dołączycie do naszego klubu.

-Oczywiście! – rzekła z uśmiechem Patka.

-W takim razie ja idę do koni, a wy tu się zapoznajcie.

Instruktorka już miała wyjść, ale...

-I ten pokój ma być cały jak wrócę...

-Czemu pani sądzi, że my tu coś popsujemy? – zapytał niebieskooki blondyn.

-Adam... mam ci przypomnieć ostatnią imprezę?

-Nic nie mówiłem... – podniósł ręce w geście obrony – Ja tylko pytam.

Ewa wyszła, a my stałyśmy jak sparaliżowane, no może oprócz Huncwotki. Od razu podszedł do niej blondyn. Po chwili koło mnie pojawił się Philip.

-To może was zapoznam?

Nagle koło niego pojawiła się czarnowłosa dziewczyna.

-Ja je oprowadzę Philip. – uśmiechnęła się słodko.

Gdy tylko Philip odszedł, jej uśmiech zmienił się na wredny grymas.

-Julie, weź ją! – blondynka wzięła Anitę i odeszła w tłum – A ty posłuchaj! Odczep się od Philipa, bo nie ręczę za siebie. Nie polecam ci ze mną zadzierać.

Na szczęście uratowała mnie Patka.

-Hej, Ali, to jest Adam, Adam to jest Alice.

-Jestem Ady, ale twoje imię znam, Huncwotko... – uśmiechnęła się - Miło mi, a tak poza tym, masz swojego konia?

-Tak, mam Hestię.

-Tą piękną jabłkowitą klacz?

-Tak, przywiozłam ją z Polski...

W pewnym momencie Ewa wpadła do pomieszczenia jak poparzona.

-Padfoot i Prongs uciekli, muszkieterki i Adam, bierzcie konie i szukajcie ich!

Jedyne co zrobiłyśmy, to założyłyśmy cordeo i pędem ruszyłyśmy na poszukiwania. Patka jechała z Adamem na jego ogierze, a ja jechałam z Anitą na Dratwie. Ruszyliśmy w lasy. Huncwotka z chłopakiem skręcili na lewo, a my jechałyśmy prosto. Długo szukałyśmy ogiera, bo jazda nie była prosta. Jechałyśmy na oklep w terenie, do tego w dwie osoby, więc trzeba było zachowywać ostrożność. Na leśnej polance zauważyłyśmy obydwu ogierów. Anita szybko zsiadła z Dratwy i powoli podchodziła do Prongsa. Usłyszałam tent kopyt. Z drugiego brzegu lasu wyłonili się Adam i Patka. Wierzchowiec pędził szybciej niż Pad i Prongs razem wzięci. Huncwotka trzymała się niebieskookiego, a on panował nad swoim koniem. Stanęli kawałek od Padfoota, a Anita w tym czasie próbowała wejść na Prona, co nie było łatwe, bo on był wysoki. Musiałam zejść z Dratwy i pomóc jej. Podobnie Adam pomógł Patce. Ehh... chciałabym, żeby tak Philip mi pomógł. Gdy wszyscy siedzieli na koniach, pojechaliśmy do stajni. Na placu przed salą klubową zebrali się wszyscy i wyczekiwali na nasz powrót. Kiedy się wyłoniliśmy, zabrzmiały głośne brawa. Pani Ewa nas zatrzymała, ale Pat poszła z blondynem do „mieszkanka" koni.

-Gratuluję, ale zapomniałyście o toczkach. Macie szczęście, że to był nagły wypadek, choć to było skrajnie niebezpieczne. Dobrze, spisałyście się na medal. Odprowadźcie ich.

Otworzyłyśmy drzwi do stajni, Pad stał już w swoim boksie. Huncwotka wychodziła z szatni ze smakołykami w ręku, połowę dała Hestii, a resztę dała ogierowi Rufusa.

-To do zobaczenia jutro! – krzyknął Adam z progu do Huncwotki.

-Czy my o czymś nie wiemy? – zapytałam.

-Co? Przecież my TYLKO jedziemy w teren.

-Taa, a jak ja tak powiedziałam to było wielkie halo! – zaśmiałam się.

-Oj, cicho bądźcie, my się znamy od godziny!

-Ja nic nie mówię – wtrąciła się Anita – ale ładnie ze sobą wyglądacie.

Patka spojrzała na nią jak na wariatkę i wyszła ze stajni bez słowa.

-Obraziła się?

-Nie... pewnie chce sobie wszystko poukładać. – odpowiedziałam.

[][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][]

Rozdział na poprawkę humorku po powrocie do szkoły Muszkieterki <3

~~Lirossa

Love in saddleWhere stories live. Discover now