Rozdział 5

24 2 0
                                    

Jechałyśmy zgodnie z instrukcjami. Wychodziło nam to nieźle jak na pierwszy raz. Potem szło nam o wiele lepiej.

Następnego dnia siedziałyśmy na przerwie w bibliotece.

-Matko! – krzyknęła Patka.

-Co się stało? – zapytałyśmy chórem.

-Kto nam nagra film?

-A Ewa? –zapytała Anita.

-Nie może, na wyścigi jedzie.

-Może ja się na coś przydam? – zapytał ktoś za naszymi plecami, a tym ktosiem był Philip.

-W sumie czemu nie? No nie dziewczyny? – zapytałam.

-Co ty knujesz? – Patka zwróciła się do niego z tajemniczym uśmiechem.

-Ja? Nic! – podniósł ręce w geście obrony – Ja chcę tylko pomóc pięknym paniom.

Gdyby można było sprzedawać miny, to mina Patki byłaby bezcenna.

-To jak?

-Dobra... powiemy ci kiedy jest sesja. – odpowiedziała Anita.

Jak zwykle po lekcjach poszłyśmy do stajni, gdzie było trochę za cicho jak na stajnie. W siodlarni spotkaliśmy panią Ewę.

-Wiecie co robić?

-Oczywiście pani kapitan! – rzekłyśmy chórem.

-Ehh... całe życie z wariatami...

Tak jak poprzedniego dnia szybko osiodłałyśmy konie i wyszłyśmy przed stajnie. Instruktorka siedziała na pięknej siwej klaczy o imieniu Allegra.

-No to dziewczyny za mną proszę.

-Do uje dla skoków? – zapytałam.

-Nie, dziś trochę zajęć z praktyki.

-Teren! – krzyknęła Patka.

Kłusowałyśmy pośród pięknych drzew. Od razu przypomniał mi się wieczór z Philipem. Moja siostra i Huncwotka rozmawiały z Ewą.

-Ej, Alice, kontaktujesz? – zapytała Patka.

-Co? A, tak, tak.

-O kim ty myślałaś? – zaśmiała się instruktorka.

-Ja? Ależ skąd!

-A my chyba wiemy o kim. – powiedziała Anita.

Zacisnęłam zęby, bo już miałam tego dość. Dojechałyśmy do tej samej rzeczki, przez którą nie chciałam skakać.

-I co sądzicie o tym miejscu? – zapytała Ewa.

-Można by nagrać, jak my galopujemy stamtąd... – powiedziała Patka.

-Potem dobiegamy do rzeki... - kontynuowałam.

-I przez nią skaczemy! – skończyła Anita.

-No dobrze dziewczyny, ja schodzę z Allegry, a wy się troszkę cofnijcie.

Posłusznie cofnęłyśmy się kilkanaście metrów. Ustawiłam się po prawej stronie Pat, która była pośrodku, a po jej lewej była Anita. Na sygnał pani Ewy zaczęłyśmy galopować. Instruktorka zaczęła nagrywać nas swoją komórką. Rzeczkę – mimo obaw – przeskoczyłam tak świetnie jak moje dwie wariatki. Ewa przeszła przez rzekę i podeszła do nas. Film wyszedł świetnie. Jakość co prawda nie najlepsza, ale my to będziemy robić kamerą od Patki. Po treningu, gdy zapinałam Dratwie jej krwisty kantar podszedł do mnie Philip.

-Hej, jak tam trening?

-Cześć, dobrze, mamy już miejsce na film.

-Kiedy nagrywacie?

-Jutro, pomożesz nam no nie?

-Oczywiście!

W środę mama zwolniła nas z połowy lekcji, bo musiałyśmy kupić peleryny itp. Ja z Patką poszłam kupić suknie, a Anita z mamą płaszcze. Przechadzałyśmy się wśród regałów, ale niczego ładnego nie mogłyśmy znaleźć. Po chwili Huncwotka znalazła piękne, czarne suknie, ze srebrnymi wzorkami . Wzięłyśmy nasze rozmiary – ja z Anitą mamy takie same – i kupiłyśmy do nich czarno-srebrne baletki. Czekałyśmy z zakupami na siostrę i mamę. Po 10 minutach zobaczyłam Anitę i mamę z siatkami, w których były peleryny.

-Błagam, powiedz, że peleryny są czarne. – powiedziałam.

-Są, a suknie?

-Też, czarne z srebrnymi wzorkami. – odpowiedziała Patka.

W stajni osiodłałyśmy konie, przebrałyśmy się i czekałyśmy na chłopaka. Po 5 minutach przyszedł i stanął jak wryty gdy nas zobaczył w sukniach. Rzucił szybko wzrokiem na Anitę i Patkę, po czym zatrzymał się na mnie, a ja czułam, że się rumienię.

-Halo, ziemia do Philipa! – krzyknęła Huncwotka.

-Yyy... co? A tak, chodźcie dziewczyny... ¬– odpowiedział zarumieniony.

Dziewczyny parsknęły śmiechem i wyprowadziły konie. A ja po sekundzie zrozumiałam, że patrzę na Philipa. Szybko wyprowadziłam ogiera i poszłam do dziewczyn.

-...albo tak się na siebie patrzyli... - pisnęła Patka.

-To było takie romantyczneeee! – krzyknęła Anita.

-Co jest romantyczne? – zapytał Philip.

-No wiesz... - zaczęła Anita.

-Nic co by mogło cię zainteresować... - powiedziała szybko Patka.

-Możemy już jechać? – jęknęłam.

Pojechaliśmy na miejsce zdjęć. Postanowiłam trochę rozgrzać Dantego, z resztą dziewczyny już rozprężały konie. Chłopak zajął miejsce tuż po drugiej stronie rzeki, ale bez kamery. Chciałyśmy zrobić próbę naszego skoku. Stanęłyśmy tam gdzie wczoraj pani Ewa nam kazała. Jak poprzedniego dnia rozpędziłyśmy się i skoczyłyśmy, a właściwie to dziewczyny, bo Dante tuż przed rzeką się zatrzymał. Już myślałam o upadku na kamienie, ale ktoś mnie uratował. Wybawcą okazał się okularnik. Dziewczyny zaczęły chichotać, a ja się paliłam od rumieńców, z resztą Philip też. Chłopak odstawił mnie na ziemię, a ja wspięłam się na ogiera. Po drugim skoku, który się nie udał – Patka i Anita nie zmieściły się w kadrze – nadeszła pora na 3 skok. Rozpędziłyśmy się i... tym razem wszystko poszło wyśmienicie. Wróciliśmy do stadniny i rozsiodłałyśmy konie. Pożegnałam się z Philipem i wróciłam do wariatek. Dałyśmy naszym klaczom wodę i sianko.

[][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][][]

Lekkie opóźnienie, ale jest zaległy :3

~~Lirossa

Love in saddleWhere stories live. Discover now