Rozdział 1

78 6 0
                                    

Nazywam się Alice, mam siostrę Anitę i zwariowaną przyjaciółkę, czyli Patkę, przeprowadziłam się do Anglii, jeżdżę konno, ale przejdźmy do historii...

Szłam do nowej stajni rozmyślając jacy ludzie w niej są, czy konie są spokojne lub czy mnie polubią. Gdy tylko doszłam, instruktorka zaczęła mnie oprowadzać po stadninie.

-Tu są boksy dla źrebiąt – pokazała na małe boksy – widzisz te małe drzwi? Są do odprowadzania na pastwisko, otwieramy je z drugiej strony, a źrebaczki gdy tylko wyjdą, są na padoku.

-Dużo ich macie obecnie? –zapytałam.

-Na razie 9, ale jedna z klaczy jest źrebna. – odpowiedziała z uśmiechem instruktorka.

Wyszłyśmy ze stajni dla źrebiąt i pokierowałyśmy się do stajni dla koni.

-Te boksy – wskazała na duże luksusowe boksy – są dla bogatych jeźdźców, jest tu boks dla Dratwy i Emmy. Kiedy one przyjadą?

-Powinny jutro.

Przechodząc wokół luksusowych boksów zobaczyłam w jednym z nich Hestię, klacz Patki.

-Hestia! – podeszłam do niej i dałam jabłko – długo tu jest?

-Od tygodnia, widzę, że ją znasz.

-Tak, to klacz mojej przyjaciółki...

Przechadzałam się dalej z instruktorką.

-To jest Dante, żywiołowy koń. Ten obok to Iron Comet, też ma temperament, dalej stoją Huncwoci.

-Huncwoci? – zapytałam zdziwiona – moją przyjaciółkę nazywam Huncwotka.

-Tak? – zaśmiała się – przypadek, nie sądzę...

-Też tak myśle.

-To jest Padfoot – wskazała na karego konia – to Prongs –pokazała na gniadego konia, którego grzywa stała na wszystkie możliwe strony – a to Moony – wskazała na bułanego ogiera – to są Huncwoci, lubią płatać figle, a zwłaszcza Padfoot i Prongs, Moony jest raczej spokojny...

-Lekcje trwają godzinę?

-Tak, jeśli bierzesz konia ze stajni to godzina, a trening na swoim koniu do półtorej godziny. Dziś na lekcję weźmiecie Huncwotów.

-Weźmiecie? – zapytałam zdziwiona.

-Tak, ty, twoja siostra i Patka, lub jak kto woli Huncwotka.

Około 17 zobaczyłam Anitę z Patką.

-Hej, jak ci się podoba stadnina? –zapytała wyraźnie ucieszona Patka – Tak nudno mi się bez was jeździło.

-Stajnia jest idealna, a dziś jeździmy na Huncwotach, mam nadzieję dostać Moony 'ego.

-No coś ty! Moony się lubi lenić!

-Dziewczyny idziemy! Dziś Huncwoci! –zawołała pani Ewa – Za 5 minut w siodlarni!

-Czemu nie bierzesz Hestii? – spytała Anita.

-Wolę, żeby Huncwoci byli w komplecie, a po za tym kocham Huncwotów!

Po krótkiej rozmowie skierowałyśmy się do siodlarni, po drodze na kogoś wpadłam.

-Uważaj jak chodzisz! – warknął wysoki okularnik.

-Przepraszam... – odpowiedziałam cicho, trochę speszona.

-Może byś powtórzyła głośniej?!

-A może byś się zamknął Philip?! Nie jesteś pępkiem świata, a po za tym przeprosiła cie!

Chłopak odszedł bez słowa, Patka dumna ze swojego komentarza, patrzyła na niego ze złością.

-To Philip, arogancki, egoistyczny i wredny, mało kto go lubi.

-Dziewczyny chodźcie! – krzyknęła instruktorka.

Pędem wyczyściłyśmy konie. Ja – na szczęście miałam Moony'ego – Anita Prongs'a, a Patka Padfoot'a. Wyprowadziłyśmy osiodłane konie i zmierzałyśmy w kierunku dużej ujeżdżalni. Szybko wsiadłyśmy na ogiery i ruszyłyśmy w zastępie, który prowadziła Patka. Tak jak mówiła pani Ewa, Moony był dość spokojny, Prongs był o wiele żwawszy, ale Padfoot był istnym żywiołem. Huncwotka nie źle sobie z nim radziła, Anita też panowała nad Prongs'em. Po 5 minutach stępu, przeszłyśmy do kłusa. Gdy rozgrzałyśmy konie Ewa zawołała:

-Dziewczyny robimy odstęp! I proszę galop, tylko na dobrą nogę!

Zaczęłyśmy galopować. Moony galopował powoli, ale jednak mocno. Natomiast Padfoot i Prongs galopowali jak szaleńcy. Na szczęście Patka z Anitą okiełznały te żywiołowe ogiery. Po jeździe odprowadziłyśmy konie do ich boksów. Pani Ewa zatrzymała nas w siodlarni.

-Huncwotka jutro masz skoki o 9 na Hestii, a wy możecie przyjść popatrzeć. Bardzo dobrze jeździcie, więc za niedługo spodziewajcie się skoków. Jutro wszystkie macie jazdę na 17, ale przyjdźcie na 14 musimy omówić wiele spraw. To wszystko, dobranoc!

-Dobranoc! – krzyknęłyśmy chórem na progu.

W dobrych humorach wróciłyśmy do domu. Następnego dnia, rankiem, poszłam z Anitą do stajni. Gdy weszłyśmy do stajni, Patka siodłała Hestię, jabłkowitą wysoką klaczkę, rasy małopolskiej. Hestia miała piękne brązowe siodło, granatowy czaprak, granatowe owijki i lśniące, brązowe ogłowie. Usiadłam z siostrą na ławce w ujeżdżalni do skoków. Przeszkody były nisko rozstawione. Po chwili Patka weszła na środek placu z Hestią przy boku. Dziewczyna przez 10 minut rozprężała klacz, a my patrzyłyśmy, jak magiczna więź łączy jeźdźca i konia. Huncwotka skoczyła przez niski okser, zawróciła z gracją i skoczyła również niską kopertę. Potem przeszkody podwyższyły się do klasy L, ale Pati sobie z nimi poradziła bez problemu. Po jeździe odprowadziłyśmy Hestię do boksu, bo Patka poszła po nowy kantar i uwiąz dla swojej klaczy. Wróciła z pięknym czarnym kantarem i uwiązem. Zaprowadziła Hestię na padok, a my w tym czasie usłyszałyśmy samochód. Wyszłyśmy z stajni i zobaczyłyśmy nasze klacze. Podeszłyśmy do nich i założyłyśmy nowiutkie kantary. Dratwie kupiłam krwisty kantar i szaro-czerwony uwiąz, a Emma miała granatowy kantar i błękitny uwiąz.

-Nareszcie jesteś... - szepnęłam jej do ucha.


[][][][][][][][][][][][][][][][][]

Także ten... miłego czytania :') 

~~Lirossa


Love in saddleWhere stories live. Discover now