33. [ . ]

2.2K 294 212
                                    


a/n (naprawdę myśleliście, że nie zastosuję znaków interpunkcji?)  każde zdanie kończy się kropką. nie każda jednak kończy pełne szczęścia i pozytywne zdanie.

Jimin spojrzał w przestrzeń przed sobą. Na ramieniu od dłuższego czasu czuł dłoń przyjaciela, który delikatnie gładził nią jego plecy.

Minęły dwa tygodnie od wybudzenia się chłopaka ze śpiączki spowodowanej brutalnym pobiciem przez ojca. Czuł się teraz jeszcze gorzej, niż gdyby miał umrzeć.

Jego wzrok szybko skierował się ku zdjeciu ciemnowłosego chłopaka, który z uśmiechem jakby wpatrywał się mu prosto w oczy. Chciał płakać, ale nie mógł. Ostatnie dni ciągle to robił, przez co nie miał już siły na chociażby uronienie łez.

- Wracajmy do domu - usłyszał, lecz mimo iż silne ramię zaczęło przyciągać go w stronę szatyna, nie odwrócił się.

Wciąż spoglądał na nagrobek z jedynie trzema palącymi się zniczami i świeżą białą różą. Kamienną płytę zdobiły dwie daty. Ta druga była datą, kiedy serce Jimina pękło na dwie części, a ciało przestało normalnie funkcjonować. Dusza... dusza umarła.

Jimin zaparł się, czując jak Hoseok pcha go w stronę wysypanej kamieniami ścieżki. Nie chciał jeszcze iść. Przecież ledwo zdążył przyjść i ułożyć biały kwiatek.
M

oże i było zimno, bo przecież był już początek grudnia, ale nie przeszkadzało mu to. Jung wraz z Taehyungiem dbali o niego, na siłę wciskając mu grube zimowe ubrania, by czasem nie zmarzł.

Od kilku dni nie mieszkał już w domu. W październiku stał się pełnoletni, więc bez problemu mógł wynieść się  z domu. Oczywiście nie zrobił tego dobrowolnie, a zdecydowali o tym jego przyjaciele. Jego domem stał się ten należący do Hoseoka, a już wkrótce także do Taehyunga, który po ukończeniu pełnoletności miał się do nich wprowadzić.

- Tęsknię za nim - powiedział cicho, praktycznie szeptem, w nadziei mając iż jakimś cudem zmarły go usłyszy.

Równe czternaście dni temu obudził się, dowiadując, że dzień wcześniej Yoongi nie wytrzymał jego nieobecności. Od tego czasu nie chciał żyć. Nie chciał zostać sam.

Próbował.

Chciał być z Yoongim, ale ciągle go kontrolowali, jakby przeczuwając czego tak naprawdę pragnie. A on przecież miał go nigdy nie opuszczać.

- Jimin, za dwadzieścia minut musimy być w poradni.

- Nie potrzebuję tego.

- Potrzebujesz. Proszę, musimy już jechać.

Schował czubek swojego nosa w szaliku, który ówcześniej należał do... Do jego aniołka.

Był w domu pani Min. Kobieta nie wyglądał dobrze, ale doskonale to rozumiał. Straciła syna.
Spędził u niej naprawdę dużo czasu, a podczas całego tego spotkania płakali, na zmianę się pocieszając. Właśnie wtedy udał się do pokoju starszego, by zabrać z tamtąd kilka jego rzeczy.

Nie wiedział dlaczego to zrobił. Po prostu chciał go czuć przy sobie.

- Zaraz przyjdę. Idź do samochodu, hyung - zwrócił się do szatyna, który stojąc obok drżał z zimna, niecierpliwie ruszając nogami i odgarniając piasek obuwiem. - Tylko się z nim pożegnam - dodał, gdy zobaczył, iż Hoseok nigdzie się nie wybiera.

⭐hey, angel⭐  ✔Where stories live. Discover now