myg: nie ty jesteś obrzydliwy. on jest.
myg: powinienem powiedzieć ci to, gdy przybiegłeś do mojego domu w środku nocy
myg: kiedy to było? w listopadzie tamtego roku?
myg: chyba jakoś tak
myg: byłeś tak roztrzęsiony, a twoje oczy opuchnięte.
myg: twoja koszula była rozerwana, a z łuku brwiowego leciała krew.
myg: zresztą nie tylko brew miałeś rozwaloną, a i z dolnej wargi wolno płynęła ciemnoczerwona substancja, którą zabrudziłeś moją poduszkę
myg: płakałeś wtedy w nią, gdy wyszedłem zrobić ci coś do picia i kolację. długo wtedy nie jadłeś.
myg: brzydziłeś się swojego ciała.
myg: przez tego skurwysyna, który zamiast o ciebie dbać, brudził cię