49. Zapomnijmy na chwilę o jutrze.

1.9K 229 126
                                    


Media: Simple Plan - Take my hand.

Tłumy przepychające się pośrodku wcale nieszerokiego pasma rzekomo wolnej przestrzeni, pomiędzy dwoma rzędami stoisk, gdzie właściciele zdawali się prześcigać w hasłach promujących sprzedawane przez nich produkty, zdecydowanie nie należały do czegoś, z czym Daniel miał ochotę kiedykolwiek obcować. Sunął zrezygnowanym wzrokiem, w którym pojawiały się wyraźne przebłyski politowania po kolejnych stołach wypełnionych, jak uważał: kolorową tandetą przy której kogoś pojebało przy ustalaniu cen. Kompletnie nie mógł pojąć skąd na twarzy Oskara tak szeroki uśmiech, gdy ten chwytał raz po raz – jakby nagle zamienił się mózgiem z nadpobudliwym dwulatkiem – po coraz to nowe rzeczy i pokazywał mu z niezrozumiałą dla  chłopaka ekscytacją. Ale przecież ustalił już jakiś czas temu, że Zeń był niereformowalnym świrem, więc nie powinno go to aż tak dziwić. On nie podzielał tego entuzjazmu. Tak naprawdę ów, jeśli w ogóle można powiedzieć, że się wcześniej pojawił, zniknął gdy tylko wysiedli z auta na jakiejś bocznej uliczce miasta. Ot uroki miejscowości turystycznej, gdzie zaparkowanie pojazdu graniczyło z cudem.

Daniel gramolił się właśnie na zewnątrz, rozglądając dookoła, gdy jego wzrok zatrzymał się na samochodzie. Ciemnym, sportowym, błyszczącym. Identycznym. Zastygł i odrobinę pobladł, robiąc krok w tył. Co on tu robił? Co robił?! Nerwy uderzyły mu zwiększonym ciśnieniem krwi do głowy, momentalnie skutkując bólem.

– Daniel? – zagadnął Oskar, który właśnie wysiadł i patrzył teraz na niego z niepokojem.

W tym też momencie z pojazdu wyszedł mężczyzna. Blondyn, ubrany w jakąś połyskującą imitację skóry. Trzasnęły drzwi. Daniel miał wrażenie, że mdleje.

– Źle się czujesz? – Brunet musnął palcami jego ramię, gdy nie wiedzieć kiedy znalazł się tuż przy nim.

Chłopak pokręcił głową. Ulga sprawiła, że zachciało mu się śmiać, a przynajmniej do momentu, w którym nie zaczął rozważać prawdopodobieństwa. Wprawdzie samochód przed nim nie należał do Natana, jednak mężczyzna podczas ich ostatniego spotkania nie zdawał się żartować. Był zdeterminowany i pewien sukcesu własnych planów. Że go przekona lub co gorsza weźmie siłą, gdy najmniej będzie się tego spodziewał. Gdy straci czujność i zabłąka się w jakąś boczną uliczkę, skąd nikt nie przejmie się jego krzykiem.

Zadrżał nieznacznie.

Nie zdawał sobie wcześniej sprawy, jak bardzo bał się tego faceta, który nie wiedzieć dlaczego upatrzył go sobie za cel, z którego nie zamierzał rezygnować. Wiedział, że ostatnia ich rozmowa zakończyła się jego odjechaniem tylko dlatego, że byli pośrodku osiedla, w biały dzień. Czy więc to dziwne, że gdy tylko to jedno, przypadkowe wydarzenie przypomniało mu z pełną mocą o tym, o czym chciał zapomnieć, zaczął czuć się co najmniej niepewnie, a głowa co jakiś czas mimowolnie przekręcała się z boku na bok, w przypływie paranoi szukając niebezpieczeństwa?

I właśnie w momencie jednego z tych wypełnionych potrzebą uspokojenia nerwów gestów, wydarzyło się TO.

Oskar szedł obok z zamyśloną miną, zastanawiając się gdzie najlepiej będzie im coś zjeść i na jaki rodzaj kuchni powinni postawić. Przechodzili właśnie obok chyba najbardziej barwnego straganiku ze wszystkich, gdzie sprzedawane były jakieś fikuśne figurki, które na podstawie jaką była drewniana łysa kukiełka w różnych kształtach, tworzone były na miejscu laleczki, zwierzątka i wszelkie inne postaci oblepione mieniącym się proszkiem i materiałem z cekinami. I właśnie to był ten moment, gdy Daniel po raz kolejny obejrzał się przez ramię. I to był też moment, w którym niezwykle spiesząca się młoda dziewczyna, z całą masą różności w rękach przebiegała z jednej strony drogi na drugą. W momencie zderzenia Oskar zdążył tylko otworzyć usta. Nawet nie wyrwał się z nich najmniejszy dźwięk. A przynajmniej na początku. Potem bowiem brunet nie dał rady nie wybuchnąć śmiechem.

Ukryte cienieWhere stories live. Discover now