48. Wiesz znalazłem lepszy świat, tam nie będziesz się już bać.

1.9K 239 138
                                    


Media: Sumptuastic - Niepokonani. 

Palce z drżącą niepewnością dotykały ramy otwartego okna, przez które wychylała się czupryna pofalowanych, brązowych włosów

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Palce z drżącą niepewnością dotykały ramy otwartego okna, przez które wychylała się czupryna pofalowanych, brązowych włosów. Wszystko w tym samym ostrożnym tonie, jakby ich właściciel obawiał się iż to, co widzi za moment rozmaże się w najbardziej niedorzecznie wspaniałym śnie jaki kiedykolwiek go nawiedził. Usta miał rozchylone w fascynacji, która nie potrzebowała znaleźć ujścia w słowach, by być zauważoną. Wystarczył ten błysk w oczach, który pierwszy raz od kilkunastu lat się w nich pojawił. Wystarczyły te delikatnie uniesione kąciki ust.

– Zajebiste... – wyszeptały ledwie poruszające się wargi, a zaraz potem tuż obok, na białym parapecie, przysiadł bokiem w ten odrobinę niechlujny i lekkoduszny sposób, starszy od niego mężczyzna. Uśmiechał się, jednak nie z powodu krajobrazu za oknem, choć i ten był zjawiskowy.

Zieleń pokrywająca rozciągające się hen łąki, lasy – w większości złożone z iglaków – pokryte ciemniejszym odcieniem pagórki, które zdawały się rosnąć w miarę zwiększania odległości, by w pewnym momencie przeistoczyć się w majestatyczne góry, których szczyty skąpane były w niższych kłębach chmur.

Jednak to nie było tym, co fascynowało Oskara Zenia. On, z dumą i rozpieranym przez lekkość radości sercem, skupiał całą swoją uwagę na postaci chłopaka, którego miał tuż przed sobą, Na wyciągnięcie ręki.

– Nie byłeś nigdy w Tatrach? – zagadnął.

Daniel wzruszył ramionami, wychylając się z okna tak daleko, że brunet chwycił go zapobiegawczo za ramię, chroniąc przed ewentualnym wypadnięciem.

– Nie było okazji – rzucił lekko, cofając się i spoglądając w jasne oczy swojego towarzysza, który zmrużył właśnie własne, analizując.

– Domyślam się, że jeśli ojciec cię gdzieś zabierał, to nie ograniczał się do kraju.

Chłopak miał ochotę wybuchnąć gorzkim śmiechem. Ojciec zabierał – dobre sobie.

– Powiedziałem coś nie tak? – dociekał Oskar, którego uwadze nie uszła nagła zmiana wyrazu twarzy nastolatka.

Chłopak ponownie wzruszył ramionami i przeszedł wolnym krokiem do przeciwległej ściany, przy której, tuż obok szerokiej szafy z ciemnego drewna, leżała jego czarna torba. Wyciągnął z niej butelkę wody mineralnej i odkręcił korek, upijając kilka łyków. I nawet nie dlatego, że chciało mu się pić, potrzebował po prostu czymkolwiek zająć ręce i uwagę.

– Mówiłem ci, że oni mają na mnie wyjebane, więc co się tak dziwisz? I to, kurwa, nie jest mój ojciec! – dodał bardziej warkliwie, z łupnięciem odkładając butelkę na okrągły stolik.

Ich pokoik nie był duży. Ot kilka mebli na ubrania, krzesła, stół i dwa pojedyncze łóżka po dwóch stronach drugiego w tym pomieszczeniu okna, wychodzącego na parking przed ośrodkiem. Nie zatrzymali się w samym Zakopanem, a w niedużej miejscowości oddalonej od miasta około dziesięć kilometrów, która nosiła zapadającą w pamięć nazwę Murzasichle. Było tu taniej, choć niemniej urokliwie. Wystarczająco jednak na oskarową kieszeń.

Ukryte cienieWhere stories live. Discover now