8. Pierwszy, nieśmiały cień.

2.8K 358 219
                                    


    – I po chuj tu przylazłeś? – Daniel bełkotał pod nosem, usilnie próbując odsunąć od siebie Oskara.

Brunet westchnął ciężko i cofnął się na krok. Przecież nie będzie się z nim szarpał. Jeszcze ten dureń zacznie się drzeć i zrobi się niepotrzebne zbiegowisko.

– Jesteś osłabiony, ledwie trzymasz się na nogach. Daj sobie pomóc – przemawiał łagodnie, choć miał ochotę potrząsnąć gówniarzem.

– W dupie mam ciebie i twoją pomoc. – Opadł na ziemię i zachichotał. – Kto ci zapłacił, żebyś gapił się jak rzygam?

Oskar robił się coraz bardziej zirytowany. Przecież rozmowa z nim nie miała najmniejszego sensu. Na trzeźwo nie dało się z nim dogadać, a co dopiero teraz, gdy wypił o dużo za dużo. Z taką dokładnością układana wcześniej grzywka teraz wchodziła chłopakowi do oczu. Koszulkę miał ubrudzoną czymś bliżej niezidentyfikowanym i brunet nie zamierzał w to wnikać. Chwiał się na boki, z każdą minutą coraz bardziej nachylając do ziemi. Oskar przymknął na moment oczy i wziął głębszy oddech, chcąc się choć minimalnie uspokoić. Zbliżył się do chłopaka i przyklęknął przed nim na jedno kolano. Zarejestrował, jak ten przygryza dolną wargę i usilnie się odwraca, by zaraz zacząć potrząsać głową tak, że gdyby nie silne ramiona bruneta znów wylądowałby w koniczynie.

– Nikt mi nie płaci. Potrzebujesz pomocy, a ja chcę ci jej udzielić. Daniel, pozwól mi. – Złapał go za ramię i ścisnął nieznacznie. Szatyn odwrócił się gwałtownie i spojrzał na niego wciąż mętnym, acz zdecydowanie zdumionym wzrokiem.

– Nikt nie chce ot tak. Ta suka dostaje za to pieniądze...oni prace domowe, a on... – Reszta była tak zniekształcona pijackim bełkotem, że mężczyzna mało z tego zrozumiał.

Zmarszczył lekko brwi, ale uznał, że dzisiaj poruszanie tego tematu nie ma najmniejszego sensu. Teraz musiał go stąd zabrać. Chwycił go za ramiona, dźwigając do pionu.

– Chodź, zabiorę cię do siebie, rano wrócisz do domu. Nie jestem pewien, czy będziesz w stanie jutro pójść do szkoły, ale do tego wrócimy.

Daniel nie odpowiedział. Opadł do przodu, zderzając twarz z jego klatką piersiową. Wciąż coś mamrotał, jednak oczy miał już zamknięte. Wtulał się policzkiem w jego ciało, a Oskar całkiem osłupiał. W pierwszej chwili chciał go odepchnąć, ale przecież wtedy chłopak na pewno by upadł i znów wróciłby do swojego oporu. Westchnął więc i nie mając lepszego pomysłu, chwycił go pod kolana i wziął na ręce. Nastolatek zachrapał cicho, przytykając nos do jego szyi, na której brunet zaraz poczuł jego ciepły, spokojny teraz oddech.

Zaniósł go do swojego samochodu i delikatnie posadził na tylnym siedzeniu, zapinając pasami. Usiadł za kółkiem. Nie odzywał się. Jego myśli tworzyły potężną plątaninę, z której nawet on sam nie wszystko rozumiał. Ciągle nie potrafił rozgryźć tego chłopaka i to w jakiś niewyjaśniony sposób go napędzało, by właśnie tego dokonać. Za tym wszystkim coś się kryło. Może miał traumę po odejściu matki, a może w szkole mu nie szło? Może nie był duszą towarzystwa i miał masę kompleksów? Pokręcił głową, prychając krótko. Tak jakby miał do nich powód. Był przecież przystojny, przyjemnie zbudowany. Te duże łagodne oczy i grzywka uroczo opadająca na czoło, dla kontrastu z jego ciętym językiem.

Chłopak zachrapał i poruszył się nieznacznie, mamrocząc coś cicho. Spał dalej. Oskar odwrócił się na krótką chwilę i zaraz powrócił wzrokiem do drogi. Jeśli miał być szczery to nawet przeszła mu złość na niego. Owszem, ciągle liczył, że kiedyś chłopak przyzna się do swojego błędu, ale miał też świadomość tego, że jego jedyną winą, było kłamstwo, a nie to, że w jego efekcie nie dostał wypłaty. Rudyński to najwyraźniej sukinsyn, który i tak nie zapłaciłby mu ani grosza. Sam był sobie winien, że zgodził się podpisać tak ryzykowną umowę.

Ukryte cienieWhere stories live. Discover now