2.2. I'll be good. (part 2)

3.4K 356 508
                                        

!Muzyka do włączenia wedle uznania!


- Pięknie brzmi to w twoich ustach - westchnął Harry, skręcając w uliczkę do ładnej dzielnicy. 

- Co? - spytał Louis, przyglądając się budynkom wykonanym w dobrym stylu. Były klasyczne, ale współczesne, Louis nigdy nie był w tej części Londynu. Zresztą, jechali wystarczająco długo, by szatyn mógł myśleć, że już dawno przekroczyli granice miasta. 

- Dobrze wiesz, o co mi chodzi - odparł już nieco obojętniej. - W porządku, jesteśmy na miejscu. 

Harry zaparkował przy jednym z budynków i zgasił silnik samochodu. Odpiął pas, a Louis naśladował jego ruchy, po chwili wychodząc na zewnątrz pojazdu.

Przemierzali ulicę w ciszy, trzymając się za ręce i uśmiechając się. Do Louisa powoli zaczęło docierać, gdzie Harry go zabrał i musiał przyznać, że był pozytywnie zaskoczony okolicą, w której mieszkał loczek. 

Już po chwili weszli do jednego z budynków - Harry puścił Louisa przodem, nisko kłaniając się przy otwieraniu drzwi do klatki schodowej i odsuwając się, jakby przepuszczał właśnie króla, na co szatyn skomentował to pobłażliwym spojrzeniem i uśmiechem. Uwielbiał tego idiotę całym sobą. 

- Zamknij oczy, Lou - poprosił nagle Harry, przekręcając klucz w zamku i nacisnął na klamkę lekko, uchylając drewnianą powłokę. 

Tomlinson spiorunował go pytającym spojrzeniem, ale w ostateczności mały uśmieszek bruneta, skłonił go do spełnienia jego prośby. Louis jednak nie mógł nic poradzić na to, że poczuł lekki niepokój, kiedy ogarnęła go ciemność i spiął się pod dotykiem swojego chłopaka, który delikatnie ułożył dłoń w dole jego pleców, popychając go leciutko do przodu. 

- Uważaj, próg - ostrzegł, na co niższy zrobił większy krok, wchodząc do środka mieszkania. 

Już na wstępie poczuł piękny zapach jedzenia, który mieszał się z czymś przypominającym wanilię i cynamon. Delikatna muzyka leciała gdzieś w tle i Louis nagle uznał, że Harry zabrał go na randkę w swoim stylu. Zabrał go na randkę do siebie

Cholera. 

Wyższy mężczyzna zamknął drzwi, uważając by bukiet róż, które dał mu Louis nie wyślizgnęły mu się z ręki. 

- W porządku, chodźmy trochę dalej - zarządził, ponownie chwytając niebieskookiego za dłoń i pociągnął go za sobą. Czasem Harry miał wrażenie, że  ich dłonie idealnie do siebie pasowały, ta mniejsza Tomlinsona wpasowywała się w jego większą, tworząc doskonałe zestawienie. - Tylko nie patrz. Wiem, że cię kusi - zaśmiał się i w odpowiedzi dostał marudny pomruk. 

Kiedy przeszli parę kroków, Styles pozwolił otworzyć swojemu ukochanemu oczy, a ten aż zaniemówił z wrażenia. Uchylił lekko usta, lustrując pomieszczenie, gdy młodszy powiedział: "Wszystkiego najlepszego z okazji miesięcznicy, kochanie" i ucałował go w policzek, lekko się śmiejąc. 

Przed nimi stał nakryty stół, na którym czekała przygotowana przez Harry'ego kolacja. Gdzieniegdzie, na białych połyskujących meblach, jak i na środku stołu, leżały zapalone ( z pewnością zapachowe) świeczki, tworząc przyjemną, ciepłą, domową atmosferę. Rolety w pomieszczeniu były zasłonięte, więc panował tam półmrok, a spokojna muzyka sprawiała, że przyjemne ciepło rozlało się po całym jego ciele. 

Rzadko kiedy zdarzało mu się w poprzednich związkach, że druga połówka odwalała coś takiego. Louis nie lubił raczej takich klimatów, ale to nie znaczyło, że nie chciał w taki sposób spędzać czasu. Oczywiście sam mógłby kiedyś zrobić coś takiego, ale nie był niepoprawnym romantykiem. Od tego - jak widać - miał Harry'ego. 

It's getting crazy & We're getting dizzy (1&2)  || Larry Stylinson ✔️Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu