34. KIWI, KIWI, KIWI!

3.7K 465 1K
                                        

!Muzykę możecie włączyć teraz lub od gwiazdek żeby wczuć się w klimat!

!To moja podzięka za przekroczenie 10 tysięcy gwiazdek i 6 tysięcy komentarzy, które uwielbiam czytać. 4600 słów, uwierzycie?!

!Miłego czytania i dziękuję wam za to że jesteście bo bez was byłabym nikim!



Piątek. Wreszcie ostatni dzień tygodnia i możliwość spędzenia z Louisem weekendu. Nareszcie.

Harry postanowił tego dnia iść do pracy na piechotę. Dzisiejsze lekcje były w zasadzie odwołane, ponieważ wypadały zdjęcia klasowe, na które Styles mocno się cieszył i na które nie mógł się wręcz doczekać - on na zdjęciu ze swoją klasą. On jako wychowawca - jak pięknie to brzmiało.

Mijając Hyde Park, starał się nie myśleć o tym, że okres próbny nauczycieli, którzy mieli zająć jego miejsce i posadę Tomlinsona, nieubłaganie dobiegał końca i że wkrótce będzie musiał poszukać nowego miejsca pracy. Będzie musiał, bo jak dotąd nawet nie kiwnął palcem, żeby zrobić cokolwiek w związku z tym. Z tego co wiedział,  szatyn również nie zaczął swoich poszukiwań - albo był leniwy, albo po prostu go to nie obchodziło, a Harry także nie zawracał sobie tym głowy, mając nadzieję, że dyrektorka jednak zmieni zdanie i pozostawi ich na stanowisku.

"Próżne nadzieje"- powiedziałby ktoś i miałby rację, ale Harry był takim typem człowieka, który wierzył do końca. Przecież nikt nie powiedział, że pan Windness i pani Istonessprawdzą się na okresie próbnym i pani Richardson ich zatrudni, prawda? No właśnie.

Ale na godzinach wychowawczych nikt nie skarżył się, że nowy historyk jest zły i to trochę  niepokoiło Stylesa... Czy jego klasa nie będzie za nim tęsknić, kiedy już odejdzie? Czy był dobrym nauczycielem?

"Jasne, że tak" - pomyślał. Nawet jeśli się mylił, miał otwartą potrzebę przytaknięcia sobie. To podbudowywało trochę jego ego narcyza. Zawsze coś.

Westchnął, czując niemałe zmęczenie. Słońce chowało się za chmurami i Harry dziękował za to Bogu, bo garnitur, który ubrał był stanowczo za gorący na dzisiejszą pogodę. Może nie było nie wiadomo ile stopni Celsjusza, ale parne powietrze, jego ubiór i prawie czterdziestominutowy marsz nie były dobrym połączeniem, a Harry definitywnie powinien podbudować nie tylko swoje ego ale i kondycje.

Może Louis zostanie jego trenerem osobistym? 

Styles musi go kiedyś o to zapytać, przydałoby się trochę ćwiczeń, bo przy niższym czuł się jak jakiś chłopczyk a nie mężczyzna. Czuł się dobrze ze swoim ciałem, jednak sześciopak czy umięśnione bicepsy wcale by nie zaszkodziły.

Wyczerpany usiadł na pobliskiej ławce, by trochę odsapnąć. Rzucił okiem na zegarek na swojej prawej ręce i wiedząc, że ma jeszcze prawie dwie godziny do pojawienia się w szkole (Harry lubił mieć czas na wszystko, dlatego specjalnie wyszedł tak wcześnie z domu), odprężył się i spojrzał na piękne pasmo kolorowych kwiatów, które rozciągało się przed nim na trawie.

Uśmiechnął się pod nosem, rzucając okiem na swój garnitur. Był niebieski i kwiecisty. Harry idealnie wpasowywał się w otoczenie, ale wiedział, że to ostatni dzień ery garniturów. Wiosna i lato były okresem koszul, brokatowych sztybletów i zwykłych jeansowych spodni, natomiast wakacje - czasem dla T-shirtów i innych  sportowych ubrań.

Delektując się śpiewem ptaków i delikatnym wiaterkiem muskającym jego twarz i bawiącym się jego włosami, westchnął spokojnie i przymknął oczy wyobrażając sobie, że Louis siedzi dokładnie obok niego i że wspólnie spędzają ze sobą czas, którego wiecznie im brakowało, choć mieli stanowczy jego nadmiar.

It's getting crazy & We're getting dizzy (1&2)  || Larry Stylinson ✔️Where stories live. Discover now