Rozdział 30

295 19 7
                                    

Bądź szczęśliwa. Mimo wszystko.

Na pewno nie znajdę szczęścia, zostając w Nowym Jorku. Nie mam pojęcia gdzie są teraz Will i Victoria, ale nie zamierzam czekać na ich krok.

Ocieram łzy, które pojawiły się na mojej twarzy, po czym schodzę do salonu, gdzie czekają na mnie rodzice. Patrzą na mnie uważnie, kiedy siadam przed nimi. Decyzja została przeze mnie podjęta w krótką chwilę, ale jestem pewna, że to jest ta właściwa. Jedyna, którą mogłam podjąć.

- Chcę wam coś powiedzieć - zaczynam. - Moje życie w ostatnich latach nie było łatwe. Musiałam uciec z Los Angeles do Nowego Jorku, bo stało się coś złego. Nie mogę powiedzieć wam co, ale wtedy nie mogłam tam zostać. Teraz też nie mogę zostać w Nowym Jorku. Mam nadzieję, że będzie to już moja ostatnia ucieczka, ale musicie mi na nią pozwolić. Nie mogę tutaj zostać.

- Rozumiem, że przejęłaś się śmiercią Zoë... - przerywa mi mama, ale tata ją ucisza gestem ręki.

- Tym razem chciałabym wyjechać daleko.

- Daleko - powtarza tata, pocierając dłonią czoło. - Jak bardzo?

- Do Europy.

Mama wydaje z siebie zduszony okrzyk, a jej oczy wypełniają się łzami. Przykro mi, że znowu ją zawiodę, ale nie mogę tutaj zostać.

- Szkoła z internatem w Londynie? - Proponuje tata. Kamień spada mi z serca. Jeśli on się zgodzi, a na to wygląda, to znaczy, że mama też będzie musiała to zrobić.

Poza tym, to Anglia. Myślę, że jakoś dam tam sobie radę.

- Bardzo, bardzo was o to proszę. Wyjazd naprawdę ułatwi mi życie - patrzę na mamę, która wciąż płacze.

- Załatwię wszelkie formalności. O ile się nie mylę, właśnie kończycie pierwszy semestr, więc dobrze by było zrobić to tak, żebyś na rozpoczęcie drugiego była już tam  - stwierdza tata. - Jeśli to jest to, czego teraz chcesz, to oczywiście musisz to zrobić, chociaż nie uważam, żeby ucieczka była najlepszym rozwiązaniem.

Ucieczka jest lepsza niż samobójstwo - myślę, ale nie mówię tego głośno. W każdym z nas siedzi tchórz, który ma dwie możliwości wyboru. Widocznie jestem za słaba na popełnienie samobójstwa, jednak zaczynam specjalizować się w ucieczkach.

- W tym wypadku jest - przygryzam wargę. - Mamo, przepraszam.

- Czy zrobiłam coś źle? - W końcu na mnie patrzy.

- Nie! - Zaprzeczam od razu. - Jesteś świetną matką, po prostu skomplikowałam sobie życie - wzdycham.

- Przecież pomożemy ci przez to przejść...

- Nie mamo, muszę wyjechać. Dopiero wtedy jakoś się ułoży. 

Przytulam ją, bo widzę, że jest w złym stanie. Ale chyba woli mnie żywą na innym kontynencie niż martwą.

>>>

Słyszę stuknięcie w moje okno. Potem kolejne i kolejne. Zaczynam się denerwować, więc wyglądam przez nie i widzę Theo, który rzuca w nie kamieniami. Pokazuje mi, żebym wyszła z domu, więc to robię, chociaż jestem już w piżamie. No cóż, Theo wielokrotnie mnie w niej widział, więc nie chce mi się przebierać.

- Hej - wita się chłopak.

- Hej - odpowiadam.

- Przejdziemy się?

- Jestem w piżamie.

- Nie za daleko...

- No dobra, chodźmy do parku.

Jak na zimę, na dworze wcale nie jest specjalnie zimno. Wygląda na to, że największe mrozy mamy już za sobą. Teraz może być już tylko cieplej.

- I jak tam wizyta twojego taty? - Pyta po chwili Theo.

- Cieszę się, że przyjechał. Dzięki niemu mogłam podjąć decyzję teraz, a nie błagać o to mamę.

- Jaką decyzję?

- Przeprowadzam się.

- A wiesz, że dzisiaj podjąłem taką samą decyzję? - Theo uśmiecha się lekko. - Postanowiłem, że nie muszę już więcej znosić upokorzeń ze Bruce'a. Skoro mama chce z nim być, to proszę bardzo, ale ja odpadam. Wracam do dziadków, do Anglii. Już z nimi o tym rozmawiałem, mają mi wysłać pieniądze na bilet. Dlaczego się tak uśmiechasz? - Pyta.

- Bo przeprowadzam się do szkoły z internatem w Londynie - oznajmiam, przez co on również się uśmiecha.

- Czyli będziemy mieszkać bardzo blisko siebie...

- Może nie tak blisko jak teraz, ale nie będzie nas dzielił ocean - odpowiadam.

Patrzymy sobie przez chwilę w oczy, ale to Theo robi pierwszy krok. Zbliża się do mnie, po czym jego usta lądują na moich. Obejmuję go i przyciągam jeszcze bliżej siebie.

- Tak bardzo mi ciebie brakowało - odzywa się po chwili Theo.

- Kocham cię - mówię tylko.

- Ja ciebie też - chłopak uśmiecha się szeroko.

Nasza przyszłość jest wielką niewiadomą, ale najważniejsze jest to, że wkraczamy w nią razem.

KONIEC

Dziękuję za czytanie ❤️

Zapraszam na pozostałe opowiadania na profilu, w tym na najnowsze w tematyce Sheo:

Zapraszam na pozostałe opowiadania na profilu, w tym na najnowsze w tematyce Sheo:

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
dream team (SHEO STORY) Where stories live. Discover now