Rozdział 4

384 40 58
                                    

***

***

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

***

Algebra jest straszna. Już widzę, co będzie moim utrapieniem przez cały rok.

Wzdycham i kieruję się w stronę sali, gdzie mamy Rozwój Zainteresowań. W sumie nie wiem, dlaczego skierowano mnie na ten przedmiot. Ach no tak - jakiś czas temu udawałam, że interesuję się grami komputerowymi i jakimś cudem mnie ma to zapisali. Chciałam się tu dostać tylko dlatego, żeby poobserwować tego Włocha z wymiany, Marco. Był taki przystojny, tajemniczy i seksowny, gdy siadał do tego swojego mikroskopu i zaczynał coś badać. Jednak straciłam zainteresowanie, kiedy Zoë wyrwała go na którejś z imprez i nie omieszkała mi przekazać, że ma małego i dochodzi zanim zdążysz cokolwiek poczuć.

Pani Smith, opiekunka Rozwoju Zainteresowań nigdy nie przebywa z nami w sali. Wychodzi do pokoju nauczycielskiego zaraz po sprawdzeniu obecności, a my... no cóż, możemy robić co chcemy. Na przykład zamykamy tego chłopaka, co gra w szkolnym zespole na trąbce, w szafie. Hałas, który robił będąc w sali był nie do zniesienia.

W sali zauważam już Zoë i Theo, więc rzucam się na krzesło obok nich.

- Jak tam algebra? - Pyta Zoë.

- Nienawidzę tego chuja jeszcze bardziej niż przedtem. Myślę, że moje uczucie jest w pełni odwzajemnione.

- Co ci znowu zrobił?

- Wziął mnie do tablicy na dzień dobry - wzdycham z frustracją. - Muszę coś wymyślić, żeby wiedział że ze mną się nie zadziera.

- A co chcesz zrobić? Napluć mu do kawy? - Pyta Theo.

- Hmm, a chcesz mi użyczyć swojej śliny? - Proponuję, puszczając mu oczko.

- Taa, a później jakiś mózg zbada zawartość kubka i wyjdzie, że to moje DNA!

- Z pewnością, Theo, z pewnością ta sprawa by się tak potoczyła. A tak w ogóle, to co ty robisz na Rozwoju Zainteresowań?

- Interesuję się programowaniem, więc postanowili dać mi szansę rozwijania tego zainteresowania l - odpowiada, wyciągając z torby laptopa. - A wy?

- Ja projektuję stroje, a Shai interesuje się grami komputerowymi - odpowiada Zoë.

- Serio? - Ożywia się Theo. - Bo wiesz, odkryłem ostatnio...

- Daruj sobie, jedyna gra w którą grałam na kompie to pasjans - przerywam mu. - Zapisałam się tutaj tylko ze względu na Marco, to ten opalony brunet przy oknie. Chciałam sobie móc spokojnie do niego powzdychać i może go później wyrwać, ale Zoë wypróbowała go szybciej ode mnie i straciłam apetyt.

- Nie masz czego żałować - wzdryga się Zoë.

Do sali wchodzi zasapany Ansel.

- Cześć dziewczyny! - Wita się z nami buziakiem w policzek. Gdy zauważa Theo, wyraz jego twarzy się zmienia. Zaczyna się rumienić. - A to... hmm... nowy kolega?

- Jestem Theo - brunet wyciąga rękę, w jego kierunku, którą Ansel nieśmiało ściska. Co on taki wstydliwy? Robi się taki, kiedy...

O nie! Łapy precz od Theo! Pierwsza go zauważyłam! Poza tym... jestem prawie pewna, że Theo woli dziewczyny.

- Ansel.

- Siadaj i mów, co się z tobą działo - zarządza Zoë.

Ansel zaczyna opowiadać o naukowym kursie wakacyjnym, który odbył w Japonii. Uwielbia się uczyć i jest chyba najmądrzejszy w całej szkole. Co ma swoje plusy i minusy. Mógłby nauczyć mnie algebry, ale nie lubię tych min, które robi w trakcie uczenia mnie. Jakbym była największą idiotką na ziemi.

- Okej, teraz muszę popracować nad moim nowym projektem - stwierdza Ansel i zaczyna wyciągać ze swojego plecaka cały sprzęt. Dziwnie to wygląda, tak jakby chciał skonstruować jakiś ładunek wybuchowy. Ale może się mylę, przecież kompletnie się na tym nie znam.

Theo zaczyna pisać jakiś program na swoim laptopie, a Zoë wyciąga szkicownik i zaczyna coś rysować. Najpierw postać, a potem jakiś cudaczny strój.

W sali zapada cisza jak makiem zasiał, nagle podskakujemy, gdy ten dureń ze szkolnego zespołu  dmucha w trąbkę, o mało co nie przyprawiając nas o zawał serca.

- Idziesz do szafy, ile razy mamy ci to powtarzać? - Warczy Uriah, który w sumie nie wiem, co robi na Rozwoju Zainteresowań. Jest znany z tego, że niemalże codziennie wraz ze swoimi pachołkami wszczyna bijatyki z tymi, którzy śmią spojrzeć na niego inaczej, niż sobie tego życzy.

Wciskają naszego trąbkarza do szafy, po czym wracają do grania w „piłkę nożną". Ich piłką jest kapsel od piwa.

Wzdycham i wyciągam zeszyt. Zaczynam się zastanawiać w jaki sposób dokuczyć temu idiocie z algebry.

CDN.

❤🤙🏿

dream team (SHEO STORY) Where stories live. Discover now