Rozdział 71 - Światło z Ciemnością

2.1K 266 201
                                    


Głośna muzyka na placu centralnym Ornory sprawiała, że wszyscy zainteresowani Festiwalem Nowiu niemalże od razu porwali się do tańca. Materiały sukienek o nieco stonowanej, przyduszonej i ciemnej kolorystyce wirowały wkoło, wprawione w ruch przez skoczne i radosne kroki. Tylko tej nocy tłumy ludzi mogły w pełni oddać się zabawie, by świętować zwycięstwo Światła nad Trzydziestoletnią Ciemnością. W takich chwilach nie miało znaczenia, czy jest się zwykłym mieszkańcem, szlachcicem, czy nawet kapłanem, bądź przejezdnym kupcem. Każdy, kto wyraził jedynie chęć zabawy, mógł oddać się jej bez reszty. Obchodzony zaledwie raz na dziesięć lat Festiwal ściągał tego dnia w mury Ornory wielu podróżnych szukających wrażeń. Bywało, iż niekiedy także obywatele sąsiedniego Aurum chcieli doświadczyć tej niezwykłej atmosfery.

Ludzie, w szaleńczym pędzie, niemalże unosili się nad wybrukowanym placem, żwawo przebierając nogami i płynnie wymieniali się wystrojonymi partnerkami, a jedynie z dala od orkiestry grającej na scenie, poza największym tłumem, tańczyła Rowena z Arthurem. Spokojnie stawiała kolejne kroki, uważnie patrząc na stopy, by nie nadepnąć chłopakowi na buty. Jedną ręką ściskała go za dłoń, a drugą oparła mu o pierś, wyczuwając przy tym przyśpieszone bicie serca. Uniosła głowę, rozbawiona swoją nieporadnością, a on odpowiedział na to uśmiechem, chwaląc postępy, które robiła. Obrócił dziewczynę, po czym ponownie przyciągnął do siebie na tyle blisko, by z łatwością móc spojrzeć w jej ciemne oczy, jakie błyszczały teraz światłem setek barwnych lampionów oświetlających plac.

Rowena nadal nie była gotowa, żeby swobodnie poruszać się w kole doświadczonych miejskich tancerzy, ale Arthurowi całkowicie to odpowiadało. Objął ją mocniej w talii, nie chcąc, by tej nocy należała do kogoś innego. Zdążył zauważyć, jak wielkim aktem egoizmu zaczął odznaczać się w tym aspekcie, jednak nie mógł temu w żaden sposób zapobiec.

Zerknął na pobliską ławeczkę i parsknął bezdźwięcznym śmiechem, puszczając dłoń Roweny. Nie chciał, żeby tej nocy należała do kogoś innego, ale widać znalazła się osoba, dla której mógł zrobić wyjątek.

Kiedy tylko mijali chłopca zajętego odpakowywaniem kolejnej landrynki wyjętej z pilnowanej przez siebie kurki Arthura, Kolekcjoner Blasków chwycił go za ramię, zmuszając tym samym, aby dołączył do zabawy. Teraz tańczyli w trójkę i mimo tego, że przeważała nieporadność oraz sztywność kroków pozostałej dwójki, Arthur miał wrażenie, iż tej nocy bawi najlepiej z wszystkich swoich dotychczasowych Festiwali Nowiu. W miarę mijającego czasu miał okazję zobaczyć kilka uśmiechów, które przemykały niczym cień po twarzy chłopca, przez co w jednej chwili przestał odczuwać zmęczenie. Ponownie dało ono o sobie znać dopiero, kiedy tańce oficjalnie przerwano, by miejsce orkiestry mogły zająć dwie kapłanki z kościoła Helium.

Pierwsza z nich, o rysach delikatnych i jasnej cerze, na którą padało przyjemne, żółte światło, przywdziała szaty z jedwabiu, a burzę brązowych włosów przyozdobiła koroną ze złota. Druga natomiast, nieco wyższa od swojej poprzedniczki, twarz miała pociągłą i niczym nie odstępowała w urodzie, jednak jej ubiór przypominał pochmurne niebo środkiem nocy. Długą i ciężką suknię wykonano dla niej z przytłaczającego grubością ciężkiego materiału w kolorach czerni, a następnie połączono go z kurtyną sceny, dzięki czemu uzyskano wrażenie, iż pochłania cały znany widzom świat.

Tara — bo taką rolę odgrywała druga z kapłanek — wyszła naprzeciw tej grającej Helium, starając się ją odgrodzić od publiczności. Skąpana w zimnym blasku błękitu, poruszała się wolno, ciągnąc za sobą łańcuchy własnych grzechów. Otarła twarz umazaną szarą farbą i krzyknęła, zakazując dalszej podróży bogini światła, jednak niemalże od razu spotkała się ze sprzeciwem. By ratować wiernych, stanęła do walki z Ciemnością.

Śmierć NiebiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz