Rozdział 46 - Słowa z cierpieniem

2.7K 276 204
                                    


Gdy Vin skończył rozmawiać z Vanorą na temat boskich broni, jeszcze przez jakiś czas nie opuszczał swojego miejsca, próbując wszystko poukładać sobie w głowie. Boskie bronie były prezentem od świata i miały własną wolę. Sensem ich istnienia stała się ochrona bóstwa, dlatego niwelowały słabości. Z tej prostej przyczyny Clamor Baronowej Pelagialu przybrała formę latarni i rozświetlała mroczną toń. Moc Tary nie miała defektów, toteż Czarna Magia była czystą energią bez konkretnego kształtu, która otaczała swoją panią nieustannie, zapewniając jej niewyobrażalne zasoby siły. Broń Helium pętała ludzkie ciała, jednocząc je ze sobą. Dawała śmiertelnikom moc, ale tylko dlatego, aby Światło mogło rozmawiać z żyjącym człowiekiem. Nie wskazywało jednak na to, żeby sama Helium zdążyła to zauważyć. W końcu Arthura nie było teraz u jej boku. Wysłała go na misję, podświadomie odtrącając od siebie.

Jednak ta trójka to nie wszyscy, których znał Vindicate. W Niebiosach nie interesowały go cudze bronie, ale dwie musiał tam zapamiętać nawet wbrew woli. Jedną była marmurowa czara ustawiona pośrodku świątyni należąca do Nathairy. Stanowiła komplet z wężowym talerzem i łuskowatym ostrzem. Sztyletem bez problemu rozcinano nieśmiertelną skórę, a naczynie napełniano krwią. Dalej wystarczyło przelać ją do czary, by zabrać, lub dać nieśmiertelność. Szatyn nie miał pojęcia, przed czym coś takiego miałoby chronić Śmierć. Być może dawało jej władzę nad innymi bogami, czyniąc ją odporną na bunt, a może było to coś zupełnie innego. Tego nie wiedział. Za mało znał Nathairę, żeby wysuwać takie wnioski.

Drugą boską bronią, jakiej nie sposób zapomnieć, to miecz mężczyzny, który przebił Vina w dniu strącenia do Niższego Królestwa. Choć Vindicate ogłoszono najpotężniejszym bóstwem wojny, nie był jedyną Wojną w Niebiosach. Chłopak narodził się z wielkiej bitwy mającej miejsce po Trzydziestoletniej Ciemności, gdy granice państw ustanawiano na nowo, ale już wcześniej istniał ktoś o podobnym elemencie. Inni — bóg wojny bezlitosnej i wyniszczającej. Ten, który wzywa Śmierć, a nie idzie z nią w parze. Zawsze o krok przed Nathairą, wyznaczał miejsca, w których musiała się pojawić, jeśli nadal chciała zbawienia dla ludzi przez siebie stworzonych. Jedyna osoba za Bramą Wróconych, jaka machnięciem miecza potrafi odciąć dostęp do wspomnień nawet bogom.

Patrząc na to teraz, Vin pomyślał, że być może boska broń Inniego blokuje wspomnienia, ponieważ mężczyzna nie potrafi sobie radzić z cierpieniem sprowadzanym na ludzi. Nie ważne jednak jak bardzo próbował zrozumieć, nie potrafił. Dla niego wojna była zabawą. To Inni odpowiadał za pogorzeliska i pola przesiąknięte krwią. Sam Vin nigdy nie widział późnych skutków swoich czynów. Wiele razy oglądał żołnierzy umierających w walce, ale każdy z nich był gotowy na śmierć. Co innego Inni, który musiał znosić dodatkowo płacz kobiet pozostawionych bez mężów.

Chłopak westchnął głęboko, mierzwiąc brązowe włosy. Kształt i zdolności wszystkich znanych mu boskich broni miały w jego głowie choć cień logiki, ale wciąż nie wiedział, co z jego Krwawym Ostrzem Cogadh. Przyjmował formę miecza, jednak Vin już bez niego posiadał wyjątkowo silną ofensywę. Jego specjalne zdolności... Nie pamiętał. Przeklął pod nosem, zaciskając pięść. A więc to również mu odebrano tamtego dnia. Miał jednak pewność, że ze swoją boską bronią mógł zrobić wszystko. Jeśli naprawdę chciał rozpętać Caelum Mortem, to potrzebował jej w pierwszej kolejności o wiele bardziej niż nowych sojuszników.

Z zamyślenia wyrwało go pojawienie się na dworze Roweny. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi od domu sołtysa i oddaliła się na bezpieczną odległość, z dala od ciekawskich spojrzeń. Zatrzymała się nieopodal stodoły, oparła dłonie o drewniane belki i nachyliła się nad ziemią, wymiotując całe śniadanie, które zjadła z Arthurem. Najwidoczniej to, że nie może trawić żywności i czerpać przyjemności z jedzenia było prawdą. Po chwili dostrzegła, że Vin nadal się jej przygląda, więc przyłożyła palec do ust, dając znak, aby chłopak zachował to wszystko w sekrecie. Nieświadomie kiwnął głowa w odpowiedzi, tym samym zgadzając się i składając wiedźmie niemą obietnicę, że będzie utrzymywał jej tożsamość w sekrecie.

Śmierć NiebiosWhere stories live. Discover now