Rozdział 61.5 - Początek z Istnieniem

1.6K 209 56
                                    



Ten rozdział nie wnosi kompletnie nic dla osób, które mają dobrą pamięć i czytają uważnie. Jeśli nie chcesz tracić czasu, pomiń go całkowicie. Znajduje się tutaj spisana historia Świata, kolejnych bóstw i powstania świata. Są to słowa przekazane Eilis przez Nathairę oraz Arthurowi przez Helium. Zależy mi jedynie, abyście się nie zgubili w całej tej chorej kosmologii. W przyszłości będziecie mogli również tu wrócić, aby odświeżyć sobie co nieco o fabule :P

Prawdopodobnie zapomniałem o paru rzeczach wspomnieć, ale najwyżej kiedyś to jeszcze zaktualizuję, jak przypomnę sobie o czym zapomniałem. Tytuł rozdziału tak naprawdę niezbyt odnosi się do zawartości. To taka zmyłka, żeby ludzie sobie nie spoilerowali xD 


Na początku nie było kompletnie nic, a jedynie Świat. Bez świadomości i bez ciała, pusty i nieszczęśliwy, niezwykle samotny. Z ogromnej samotności, jak to zwykle bywa, rodzi się tęsknota. Niestety, wtedy istniał jedynie Świat. Zaczął on tęsknić do wszystkiego tego, czego jeszcze nie było. Mówił więc Świat do rzeczy, których nie ma. Mówił do miejsc, których nie ma. Mówił do niebytu, którego nie ma. Mówił do ciemności, której nie ma. Ostatecznie mówił i do światła, którego nie ma. Rozmawiał z nimi wszystkimi tak długo, że zapełnili samotność w jego sercu. Nadali mu cel, zmieniając na zawsze. Odmieniony Świat przestał być pusty. W jego wnętrzu narodziło się Istnienie, Przestrzeń, Śmierć, a nawet Światło i Ciemność. Poza Światem nikt nie pamięta, jak wyglądało to wszystko bez Światła i Ciemności. Światu spodobało się to, co czuł, odkąd powstała Pierwsza Piątka, stworzył więc kolejnych bogów nazwanych później Bogami Pierwszej Dekady. Razem z nimi wszystkich dzieci Świata było piętnaście. Świat miał nadzieję, że jego dzieci zaczną wkrótce same tworzyć, aby to, co czuł, było jeszcze głębsze i jeszcze piękniejsze. I tak też się stało. Najstarszy syn Świata połączył siły z najstarszą córką, dając początek rasie ludzkiej. Eksplozja emocji, jaka wtedy nastąpiła, sprawiła, iż Świat zaczął odczuwać coś, czego nigdy wcześniej nie czuł... Stał się zdolny do radości, szczęścia, a nawet miłości. Ludzie pokazali, że również mogą tworzyć, jednak ich twory były słabe i nietrwałe tak jak oni sami. Rozkazał więc Świat, aby dzieci jego broniły człowieka, zsyłając mu potrzebne błogosławieństwa i żeby wspierały go w dążeniu do tego, by pewnego dnia wszyscy stali się sobie równi.

Niestety, nie wszystkim bogom podobał się ten pomysł. Świat bał się, że istoty zamieszkujące jego wnętrze zaczną ze sobą walczyć. Słuchając podszeptów swej najstarszej córki, zrozumiał, że walka będzie nieunikniona. Chcąc się na nią przygotować, poprosił Przestrzeń, by stworzyła dla ludzi miejsce, w którym będą mogli oni żyć spokojnie, bez zbyt wielkiej ingerencji bogów, a następnie dał człowiekowi prawo nazwane później "Śmiercią Niebios". Człowiek mógł raz i tylko raz w całej swojej historii użyć tego prawa, aby wypowiedzieć bogom wojnę. Musiał zdobyć siłę na tyle wielką, żeby być w stanie przeciwstawić się swoim opiekunom. To by znaczyło, iż sytuacja w Niższym Królestwie jest poważna. Mediatorem konfliktu miała zostać matka rasy ludzkiej — Śmierć, czyli ta, która kochała tak samo mocno człowieka, jak i bogów. Aby nie angażowała się za bardzo, póki nie będzie to konieczne, otrzymała zakaz zejścia z Wysokiego Nieba aż do chwili, w której rozpęta się "Śmierć Niebios".

Przestrzeń, zgodnie z instrukcjami, stworzyła przejście pozwalające na swobodne przemieszczanie się pomniejszych bóstw. Z mocą Istnienia nadała mu materialnej formy i tak powstała Brama Wróconych, na jakiej straży stanął sam jej twórca. Kontrolował wszystkich, którzy próbowali przejść z Niebios do Niższego Królestwa i odwrotnie.

W tym samym czasie okazało się, że Niższe Królestwo jest bardziej niebezpieczne, niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Ludzie nauczyli się zabijać bogów podstępem. Ich ciała rozpadały się, a świadomość ulatywała, odchodząc w niebyt. Nathaira, chcąc powstrzymać to wszystko, zabrała śmierć swoich pobratymców, sprawiając, że nie mogli umrzeć i stali się bliżsi Pierwszej Piątce. Zupełnie jak oni, zachowywali swój element, na podstawie którego odbudowywali pierwotną świadomość i ciało, jednak wspomnienia były tracone. Mimo wszystko wystarczyło to, żeby struktura wszechrzeczy pozostała nienaruszona. Świat nie musiał zastępować starych bogów nowymi, skupił się więc na tworzeniu całkiem nowych posiadaczy elementów tworzonych przez nieświadomych niczego ludzi. Tak narodził się przykładowo Inni — bóg wojny.

Po pewnym czasie zdarzyło się, że Istnienie umarło. Pomimo niemożności wymazania jednego z pierwszych fundamentalnych elementów Świata, jakimś cudem zatracił się on sam w sobie. Element nie potrafił już stworzyć nowego ciała ani tym bardziej powrócić do oryginalnej świadomości. Zaczął przyjmować wygląd tego, kto na niego patrzył, jak i również umysł miał podobny temu, kto na niego spoglądał. Istnienie przestało być sobą. Stało się kimś innym, a przede wszystkim nikim. Było czymś, co nie istnieje. Absurdem samym w sobie. Nieskończoną pętlą. Z bytu stało się miejscem, w którym szalał element tworzenia. Istnienie rodziło wszystkie te rzeczy, które nie istniały, ale samo Istnienie również już nie istniało, więc codziennie rodziło się na nowo samo w sobie. Aby lepiej nazwać naturę tego, czym się stało, nadano mu nowe imię — Nigdzie — sprzeczne z wszystkim tym, co było od początków.

Bogowie zrodzeni z pierwotnej siły Świata nie potrafili zrozumieć Nigdzie, przez co nie potrafili również go zobaczyć w nowym porządku. Niektórzy ludzie, będący niedoskonałością tworzącą rzeczy nietrwałe, w swej niewiedzy nie starali się pojąć istnienia Nigdzie. Nie znali zasad rządzących ich rzeczywistością, więc zaakceptowali je takim, jakim było. Z czasem zrozumieli, choć nie mieli pojęcia, co rozumieją. Weszli na tę samą płaszczyznę, na jakiej znajdowało się Nigdzie, a Nigdzie zaczęło przyjmować wygląd i świadomość człowieka. Jednak ludzie zbyt szybko umierali, toteż Nigdzie ciągle traciło chwilową świadomość i wygląd, by wkrótce po tym zyskać nową, nieustannie poszukując bytu, którym kiedyś było.

Świat, widząc to wszystko, poczuł się zagrożony ze strony Nigdzie, które stało się mu bliższe niż jakikolwiek inny bóg. Stworzył wewnątrz siebie ciało, kształtując własny, jednolity umysł, by zrozumieć wszystko to, czego nie potrafił pojąć. Nie rozumiał zmian, jakie zaszły w nim po narodzeniu się Nigdzie ani uczuć targających jego sercem. Ukrył ciało przed pozostałymi bogami, nie chcąc ich martwić swoim nagłym pojawieniem się, a sam wyruszył w podróż, próbując odnaleźć Nigdzie. Chciał stanąć z nim twarzą w twarz oraz przekonać się na własne oczy czym się stało Istnienie niemogące odejść w niebyt, bo rodziło się w nim wciąż na nowo i na nowo. Nie wiedział tylko, gdzie powinien zacząć poszukiwania...

Śmierć NiebiosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz