Listy

664 88 13
                                    

Ch- Zamorduję go, przysięgam!

Wściekły mafioso przeszukiwał właśnie gabinet swojego byłego partnera, szukając kapelusza, który brunet mu rano zabrał.

Pośród wielu lin, starych książek i innych, bezwartościowych rzeczy, rudzielec dostrzegł białą szkatułkę, ukrytą pod łóżkiem.

Ch- Huh..

Ciekawość wygrała że zdrowym rozsądkiem, a niebieskooki niepewnie otworzył pudełko, lecz jego zawartość go zawiodła.

Spodziewał się narkotyków, pieniędzy, czy chociaż butów, zamiast których znalazł trzy listy.

Przyglądał im się niepewnie, aż w końcu zabrał się do czytania pierwszego z nich.

Drogi Chuuya,

Spójrz wieczorem na biurko w swoim gabinecie.
Pewnie wciąż leży na nim ten brzydki krawat, który kupiłem Ci na urodziny.
Pamiętasz, gdy pierwszy raz go nałożyłeś?
To była wigilia, spędzaliśmy ją tylko we dwójkę.
Nasz pierwszy pocałunek pod jemiołą i ta twoja wściekła mina...

Cały czas mam na tapecie zdjęcie, które zrobiłem Ci tamtej nocy, jak słodko spałeś.
Mam nadzieję, że i dziś bez problemu zaśniesz, myśląc o tym liście.

Więc, dobrej nocy...

Bissous,
Twój Dazai

Patrzył z szeroko otwartymi oczami na kartkę.
Ch- D-Dazai...

Nie spodziewał się, że brunet potrafi myśleć o kimś innym poza samym sobą. Wrócił do czytania, otwierając drugi z listów lekko drżącymi rękami.

Drogi Chuuya,

Patrzyłem dziś przez okno, rozmyślając...
Ciekawi mnie, gdzie teraz jest Oda.
Czy jest szczęśliwy?

Może to głupie, że tak drążę ten temat, skoro już nigdy go nie spotkam, ale dziwne uczucie po jego odejściu nie daje mi spokoju.
Ludzie nazywają je tęsknotą, ale dla mnie to zwykły ból, coś normalnego.
Nie wiem, po co pisze list, którego i tak nie wyślę, ale nie mogę dłużej trzymać tego w sobie.

Jutro pewnie znowu się spotkamy, chwilę się z Tobą podroczę i zostawię Cię samego, by później postąpić tak samo.

Wybaczysz mi, gdy znów odejdę?

Bissous,
Twój Dazai

Zdziwiony Nakahara zbliżył dłoń do oczu i poczuł, że leciały z nich łzy, po raz pierwszy od wielu dni.

Ch- Gnido, przez Ciebie robię się słaby...

Westchnął, czując, że nie ma siły na przeczytanie ostatniego z listów, ale mimo wewnętrznego rozdarcia i tak to zrobił.

Drogi Chuuya,

Chcę tyle napisać, że nie wiem, co tak naprawdę powinienem tu umieścić.

Mógłbym opowiadać o swoim bólu, licząc, że wybaczysz mi grzech posiadania uczuć. Mogę też chwalić twoje włosy, bo rzadko to robię, a są naprawdę piękne.

Zamiast tego... schowam tę kartkę, byś nigdy jej nie znalazł i zapomnę o niej, licząc na to, że sama z czasem zniknie.

Skoro wszyscy w końcu odchodzą, to czemu ten list miałby tu zostać?

Bissous,
Twój Dazai

Ch- Ale.. z Ciebie i-idiota... Dazai.

Wpatrywał się w te kartki przez dłuższą chwilę, nie wiedząc, jak powinien postąpić.

Nagle poczuł czyjś dotyk na plecach i aż podskoczył na widok wesołej twarzy bruneta.

D- Znalazłeś już ten okropny kapelusz?

Spoważniał, dostrzegając łzy z niebieskich oczach i znajome listy w drżących, drobnych dłoniach.

D- Więc jednak je przeczytałeś...

Wyrwał kartki z rąk mafiosy i chciał znów odejść, ale uniemożliwił mu to uścisk na brzuchu.

Ch- Jeśli kiedykolwiek po-owiesz komuś, że płakałem, to... po prostu tego n-nie rób!

Rudzielec wtulił głowę w tors ciemnookiego, który objął go swoimi ramionami i oparł podbródek na miękkich, rudych lokach.

D- A ty nie powiesz nikomu o tych listach. To będzie nasz mały sekret, zgoda?
Ch- Zgoda.

Stali tak, delektując się ciepłem swoich ciał, aż następnego dnia Chuuya w końcu znalazł swój kapelusz.

Leżał na biurku, koło tego brzydkiego krawata...

*
-end-

Ubi Sunt - Soukoku OneshotyWhere stories live. Discover now