Szkoła!

1.5K 99 73
                                    


PS: Mam dużo nauki i wyjeżdżam na całe ferie, więc to chyba ostatni rozdział w tym miesiącu, Q&A wstawię dopiero w lutym... W ramach przeprosin- nowa część, która ma aż 1100 słów!

*

Dzień przebiegał spokojnie, bez żadnych testów i kartkówek, ale mimo tego atmosfera była dość nieprzyjemna. Pewnie przez to, że jeden z najgroźniejszych uczniów klasy biol-chemicznej, Chuuya Nakahara przegrał zakład z wysokim, chudym humanistą, Dazaiem Osamu i z tego powodu patrzył na wszystkich ze złością. Nagle do klasy wkroczył pewien emo mat-fiz...

Ak- Chu, pożyczyłbyś mi kalkulat... co ty masz na sobie?
Ch- Siedź cicho, fizyczko (skrót od fizyczna księżniczko)
Ak- Czy to strój pikachu?
Ch- To przez tego choler...
D- O czym mówicie?
Ch- Ty...

Brunet poczuł ucisk na szyji i przez to mocne szarpnięcie krawata znalazł się na poziomie oczu niebieskookiego.

Ch- Czemu akurat ten strój, gnojku?
D- Pika-CHUU!
Ch- Ts, humanista... ale nieważne, bo jeszcze 2 dni i...

Wtedy rudzielec wyprostował się i biorąc głęboki oddech zaczął krzyczeć i tańczyć po klasie:
Ch- KONIEC SZKOŁY, WYJEBA**

Przed ostatnim ze słów wskoczył na szafkę koło biurka nauczyciela i zrobił na niej słowiański przykuc, ale na to przekleństwo obiekt ,na którym był ,nie wytrzymał i pękł, powalając go na ziemię przy efektownym huku.

Ch- Kurde!
D- Czemu tego nie nagrałem!
Aku- To mogę ten kalkulator?

Skończyło się tym, że Dazai musiał pomagać mu wyciągać śrubę z nogi, a w zamian umówił się z nim na korepetycje z „biologii". Najsmutniejsze było to, że Akutagawa wciąż nie miał kalkulatora.

Jakiś czas potem...

Po legendarnym incydencie z szafką skończyło się to tylko wizytą u dyrektora Kunikindy, takiego okularnika z doczepianą brodą, którego Dazai nazywał „blond salcesonem". Uczniowie nie dostali żadnej kary, tylko słowne upomnienie, więc haos w szkole wciąż trwał. Jednak nikt nie wiedział, że do klasy humanistycznej miała dojść pewna osoba...

D- Atsushi, masz może rozprawkę o nawiązaniach do motywu Ubi Sunt w sztuce współczesnej?
At- Nie dam Ci spisać, zrób to sam!
D- Aaaaaleeee mi się nie cheeee~
At- Podręcznik, strona 57, tam masz opracowanie.
D- Wciąż nie mam ocho...

Drzwi z hukiem się otworzyły, wpuszczając do środka zimny wiatr i niskiego kapelusznika, który szybkim krokiem podszedł do bruneta i złapał go za kołnierz, zwracając tym uwagę całej klasy.

Ch- Czego się gapicie, humany. Nieważne, mam informację dla Ciebie.
D- Ok.
Ch- Nie chcesz jej poznać?
D- Nie.

Wściekły rudzielec zaczął nim potrząsać i po chwili gniewu o dziwo uspokoił się i dalej mówił.

Ch- Do Waszej klasy dojdzie nowa osoba.
D- I co?
Ch- Nie obchodzi Cię to? Wreszcie masz szansę na zdobycie przyjaciela. Poza tym, to nie kto inny tylko słynny laureat 3 konkursów przedmiotowych, 4 recytatorskich i mistrz kraju w crossficie.
D- Nie wiem, jak mam zareagować, twoja twarz zbyt mnie śmieszy, by być poważnym.
Ch- Gnid...

Wtedy pojawiła się kolejna osoba, a był nią nowy uczeń. Na pozór niczym się nie wyróżniał, tylko biała, włochata czapka zasłaniała jego oczy, przez co nie można było zobaczyć ich koloru. Chłopiec uśmiechnął się i przedstawił jako Fyodor Dostoyewsky, po czym podszedł do pewnego duetu, bijącego się w kącie sali, a konkretnie do niższego z nich.

Fyo- Przepraszam, mógłbym zobaczyć Twój kapelusz? Bardzo podoba mi się ten łańcuszek z boku, wskazujący na elegancję.

Chuuya chyba nie wiedział, co zrobić, gdy ktoś jest dla niego miły, więc po prostu podał mu swoje nakrycie głowy, starając się ukryć rumieniec, który niespodziewanie ozdobił jego twarz.

Fyo- Naprawdę przepiękny.
Ch- Też lubię ten kapelusz...
Fyo- Mówiłem o Tobie.

Atmosfera nagle się zmieniła, członkowie klasy patrzyli się na nich z przerażeniem, Chu był coraz czerwieńszy, Fyodor tajemniczo się uśmiechał, Atsushi pobiegł po krzyż i wodę swięconą, a Dazaiowi pojawił się groźny błysk w oku i mocno oplótł ramieniem rudzielca.

D- Przykro mi, Fsiodor czy jakoś tak, ale ta wiewiórka ma już kogoś, więc proszę, jeszcze grzecznie, byś przestał.
Fyo- Kogo, bo chyba nie Ciebie?
D- Właśnie dokładnie mnie, nikogo więcej nie potrzebuje.
Fyo- Może porozmawiajmy o tym za budynkiem, tu jest za dużo osób.
D- Ten jeden raz się z Tobą zgodzę.
Ch- Ja z Wami nie idę, mam zaraz lekcj...

Oboje z zalotników szybko złapało go za ręce i mimo sprzeciwu rudzielca, szybko wybiegli z klasy. Znaleźli się na podwórku, na szczęście nie padało.

D- Dobra, ustalmy coś sobie, jestem w tej szkole dłużej i znam tego malucha lepiej od Ciebie, więc daj mu spokój.
Fyo- Coraz bardziej mnie interesuje, czemu starasz się go tak desperacko chronić, intryguje mnie ta osoba.
D- Umiem się bić.
Fyo- Ja również.
Ch- A ja mogę pobić Was obu, więc dajcie mi w spokój, znajdźcie sobie dziewczyny lub kupcie psa, no nie wiem...
D- W sumie, to masz obrożę, więc tak jakby...
Ch- Czy ty właśnie porównałeś mnie do psa?
D- Nie, no co ty...
Fyo- Chu-ya, kogo wolisz, mnie czy jego?
Ch- Znam Cię od siedmiu minut.
Fyo- Tyle czasem wystarczy...
D- By kogoś znienawidzić

Ta dyskusje mogłaby ciągnąć się latami, ale wreszcie ktoś wpadł na pomysł zagrania w karty, by zdecydować o byciu przyjacielem Nakahary, który również grał, bo gdyby wygrał, to oboje daliby mu spokój, tak się umówili.

Fyo- Masz jakieś trójki?
D- Nie.

Wiele godzin później... dokładnie 10 minut, ale to nieistotne, wiadomo było, kto zwyciężył i ta osoba odeszła, trzymając oburzonego rudzielca za rękę.

Ch- Po co była ta cała gra, przecież on nie miał z Tobą szans.
D- Racja, przecież mnie uwielbiasz.
Ch- Mówiłem o grze w karty.
D- Eh, chyba przez ten kapelusz masz deficyt tlenu w mózgu, zdejmij go.

O dziwo kapelusznik nie protestował i zdjął swoje ukochane nakrycie głowy... Bez niego wydawał się bezbronny i niewinny, ale to tylko pozory. Osamu zatrzymał wzrok na jego oczach, przypominających tafle jeziora odbijających błękitne niebo. Nigdy tego nie powiedział, ale mogły patrzeć się na nie godzinami, darzył je swego rodzaju miłością, o której nie zamierzał nikogo informować.

D- Powiesz mi coś miłego, Chu~
Ch- Ten jeden raz tak... i tak wybrałbym Ciebie, niezależnie od tego, kto byłby po drugiej stronie. Czemu to powiedziałem...
D- Aw. To takie urocze.
Ch- Odczep się, idę na zajęcia, jestem już kwadrans spóźniony!

Chuuya nałożył kapelusz i szybkim krokiem wrócił do szkoły, zostawiajac bruneta samego. No, może nie do końca...

D- Ne, ciekawe czy wciąż będziesz chował się w cieniu?
Fyo- Widziałeś mnie cały ten czas?

Dostoyewsky powoli wyłonił się w ciemnego przejścia między budynkami, a z jego twarzy nie schodził groźny uśmiech.

D- Nie poddasz się tak łatwo, prawda?
Fyo- Of course, nie. Jeszcze się spotkamy, ale tym razem będziesz mógł przegrać, wiesz o tym?
D- Moje plany zawsze się sprawdzają.
Fyo- Zobaczymy...

Powoli wycofał się z powrotem w cień, tym razem naprawdę zostawiajac Dazaia samego.

D- Gra się rozpoczęła.

Osamu uśmiechnął się i cichutko gwiżdżąc udał się w stronę szkoły, nie spiesząc się.

*Happy End*

Ubi Sunt - Soukoku OneshotyWhere stories live. Discover now