Chapter 21

867 145 98
                                    

JUNGKOOK

Tak bardzo bałem się o Jimina. Kiedy zobaczyłem tę głupią Wronę, spłynęła na mnie ulga. Będąc już w obozie, związałem dziewczynę, która raczyła się targnąć się na życie osoby, którą kocham. Póki co była nieprzytomna. Seokjin szykował miksturę mającą za zadanie ocucić zakładniczkę.

Spokojnie patrzyłem najstarszego z nas, jak podsuwa szklane naczynie pod nos dziewczyny. Chwilę później nieznajoma zaczęła kaszleć. Dopiero po paru sekundach zrozumiała gdzie jest i zaczęła się szarpać, lecz jej starania poszły na marne, ponieważ była skrępowana. Przed nią siedział Jimin, który oświetlał jej twarz.

– Z której szkoły jesteś? – zapytała Katara, która swoją drogą była mistrzynią przesłuchań.

– Z Gwangju – odpowiedziała cicho.

– Od kogo dostałaś zlecenie i na kogo? – kontynuowała Katara.

– Ściśle tajne.

– Jak kurwa ściśle tajne?! – krzyknęła, kopiąc dziewczynę w kolano.

Dokładnie tak uczyli nas przesłuchiwać. Taktyka dobrego i złego gliny idealnie tutaj pasowała. Usiadłem wygodnie na swoim śpiworze i zacząłem wpatrywać się w Jimina. Liczyłem na to, że wyczuje moje spojrzenie i przestanie przyglądać się pierwszej części przesłuchania, które lepiej wyglądało zdecydowanie lepiej z daleka.

Kiedy w końcu dostrzegł, że go obserwowałem, przywołałem go gestem. Jimin z lekkim ociąganiem podszedł do mnie i zajął miejsce obok mnie. Dla mnie tego typu przesłuchania to prawie codzienność, ale dla Jimina była to nowość. Siedział spięty obok mnie i przyglądał się Katarze, która właśnie pokazywała swoje prawdziwe ja.

– Musi ją bić? – zapytał szeptem Jimin.

– Szkoda, że nie uderza mocniej. Za napaść na ciebie powinna zdychać jak głupi kundel.

– Bez przesady – mruknął starszy.

– Powiedz mi kto cię nasłał – warknęła Katara, szarpiąc dziewczynę za gruby warkocz. Nie wyglądała przyjaźnie, jak miała to w zwyczaju. Lubiłem ją taką. –

– Skoro jesteś z Gwangju, to pewnie wicepremier – zauważył Seokjin. – Może to on kazał twojej drużynie załatwić syna premiera. Mylę się?

Mężczyzna przykucnął przy dziewczynie, mrużąc przy tym oczy. Otrzymawszy ledwo zauważalne skinienie głową, Seokjin uśmiechnął się szeroko.

– Jaki jest jego motyw? – zapytała teraz już na spokojnie Katara.

Nagle usłyszałem szelest za sobą. Nim zdążyłem się podnieść, ktoś zaatakował mnie od tyłu. Poczułem, że napastnik mnie dusi. Chwyciłem więc go za kołnierz, i przerzuciłem przez ramię, po czym jednym ruchem wyciągnąłem z pochwy katanę.

– Cholera, to atak! – krzyknął Kihyun. Nie minęła sekunda, gdy nagle rzuciła się na nas hołota więźniów.

Ścisnąłem mocno rękojeść katany i stanąłem w pozycji obronnej. Nikt nie dotknie Jimina choćby palcem. Miałem nadzieję, że jego łuk był gdzieś w pobliżu. Zostaliśmy zaskoczeni. Może ta dziewczyna była przynętą, która miała odwrócić naszą uwagę?

Teraz mogłem spodziewać się wszystkiego.

Nagle przede mną wyrósł rosły mężczyzna, który trzymał w rękach maczetę wysoko uniesioną ponad głową. Z okrzykiem chciał opuścić ostrze na mnie, jednak ja zablokowałem jego cios kataną. Nacisk, jaki wywierał na mojej broni był nie do zniesienia.

Po chwili w jego głowę uderzyła strzała. Przebiwszy jego czoło, sprawiła, że mężczyzna opadł bezwładnie na ziemię.

– Dzięki – mruknąłem, nim puściłem się pędem przed siebie. Na moje oko było ich dwudizestu plus kilka osób w całkowicie innych ubraniach, co dało mi do zrozumienia, że któraś drużyna sprzymierzyła się ze złoczyńcami.

Nie mogłem pojąć dlaczego nas zaatakowano. Stojąc na uboczu, odszukałem katanę, która właśnie wymieniała magazynki w swoich glockach. Nawet nie miała czasu na wyciągnięcie karabinka. Seokjin radził sobie nieźle, wbijając w przeciwników zatrute igły. Brakowało mi jedynie Yuga i Kihyuna, ale nie martwiłem się o nich. Wiedziałem, że wilk chroni ukrytego w krzakach rudzielca. Ktoś musiał kierować dronami z laserowymi działkami, prawda?

Tnąc i przebijając ludzi kataną, starałem się przedrzeć do piątki osób, które stały na uboczu. Niewątpliwie byli to uczniowie z Gwangju.

– Ciekawe ile pieniędzy wam zaoferowano za tę napaść – powiedziałem z uśmiechem na ustach. Byli ewidentnie zaskoczeni moją bliską obecnością. – Pewnie spodziewaliście się, że tak łatwo się nas pozbędą, nasyłając na nas bandę debili, mam rację? – Cmoknąłem pod nosem, kręcąc głową. – Nie ładnie.

– Ja się nim zajmę – wtrąciła szczupła dziewczyna o długich blond włosach spiętych w zgrabny kok. Jej ubiór był dość... Skąpy. Przynajmniej mogłem dostrzec, że niczego poza kataną nie ma przy sobie. Bardzo dobrze.

– Powodzenia – rzuciłem, wyciągając z kieszeni shurikeny. Szybko oddałem rzut, jednak ona jakimś cudem uskoczyła na bok. – No co jest?

– Chłopczyku, chyba mnie nie doceniasz – uśmiechnęła się zadziornie na co wywróciłem oczami.

– Mam szesnaście lat, nie jestem chłopczykiem – warknąłem, zaciskając ręce na rękojeści katany. Puściłem się biegiem w stronę dziewczyny i oddałem pierwsze uderzenie, które zostało sparowane bronią przeciwinika.

– I jaki niski – zachichotała, odpychając mnie swoim ostrzem.

Nie jestem niski. Zdenerwowany jej zagraniem, z ostrzem przed sobą kopnąłem ją w kolano, jednak ona uskoczyła na bok, sprawiając, że była za mną. Przeciąłem płasko powietrze, by ostrze sięgnęło jej pleców.

– Cholera – fuknęła. – Zniszczyłeś mi moją ulubioną bluzkę!

Gdy się odwróciłem, dostrzegłem, że na jej plecach powstała cięta rana na kilkanaście centymetrów.

– Przykro mi – wzruszyłem ramionami, po czym uniosłem broń, by ponownie zaatakować, jednak wyprzedziła mnie strzała, która wbiła się prosto w brzuch dziewczyny. Oby była zatruta.

Odwróciłem się za siebie i spostrzegłem Jimina, a przed nim leżało kilka mężczyzn ze strzałami w głowie lub w szyji. Ci co zostali zranieni przez Wronę gdzieś indziej, jęczeli skuleni na ziemi. To pewnie przez truciznę.

– Dzięki – powiedziałem, kiedy podszedłem do Jimina.

Rozejrzawszy się po polu walki, jaka przed chwilą miała tutaj miejsce, stwierdziłem, że żołnierze nie żyją, a mój śpiwór został upaćkany w krwi.

– Wszyscy? – zapytał Jimin

– Jeszcze nie – zawołała Katara, a następnie oddała strzał w głowę młodej dziewczynie, która należała do szkoły w Gwangju. – Teraz tak – oznajmiła z uśmiechem.

– Jesteś bezlitosna – zauważył Jimin. Stał tak blisko mnie, że ocieraliśmy się o siebie ramionami

– Nic na to nie poradzę – odpowiedziała Katara, wzruszając ramionami.

– To był zamach na Jimina – Seokjin zmienił temat. – Ciekawe co powie wicepremier, kiedy premier się o tym dowie.

Spojrzałem na Jimina, zaciskając szczękę. Muszę go chronić. To ja znalazłem ten skarb, więc należy tylko i wyłącznie do mnie.

Schowałem do pochwy katanę i odszukałem dłoni starszego, by spleść ze sobą palce. Teraz czas na to, by odpocząć od walki, chociaż tak naprawdę nie bardzo wysiliłem się podczas walki. Po raz pierwszy zrobiłem najmniej ze wszystkich podczas niezłej jatki. Może gdybym wybrał innego przeciwnika i mniej bym gadał, udałoby mi się uporać z tamtą cizią. 

Zmieniłem się. Czuję te zmiany, a to wszystko wina głupiej Wrony, która rozkochała mnie w sobie z taką łatwością.

Elite Killers: jjk + pjmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz