Chapter 7

1.4K 231 138
                                    

JUNGKOOK

Siedziałem jakieś trzy metry od Jimina, który strzelał ze swojego pistoletu.

To nie tak, że chciałem się go na chwilę pozbyć, żeby zbadać dokładnie wszystkie noże, które kupił mu tata. Po prostu. Chciałem, żeby potrafił strzelać chociaż z podstawowej broni. Kihyun hyung mówił, że on ma zbyt dużo siły na leżenie w oddali z karabinem snajperskim. Był przydatny w polu walki. Przygotował nawet kilka ciekawych gadżetów w tym katanę i łuk, który miałem w swoim plecaku.

Oko miał dobre. Ani razu przez ponad dwie godziny nie trafił poza dziuplę, którą mu wyznaczyłem.

Może źle go potraktowałem? Zbyt ostro, albo rzeczowo? W końcu on też był człowiekiem, nawet jeśli nazywałem go Wroną.

Jungkook, co z tobą? Czy to wyrzuty sumienia? – zapytałem w myślach samego siebie, ale odpowiedzi nie otrzymałem. Jak zwykle zresztą.

Jimin był uprzejmą i nad wyraz miłą osobą, co dla mnie jest nie do pojęcia. Pocałował mnie, chcąc mieć spokój od Katary, ale gdyby mnie unikał, ja też nie miałbym życia. Mógł być chamski i pozwolić mi użerać się z tą dziewczyną, a jednak.

Znałem go naprawdę krótko, a rozmawiałem z nim więcej, niż z Seojinem w przeciągu ostatniego tygodnia. Dotąd nie zdałem sobie sprawy, że pod nosem mam moje własne przeciwieństwo, które działało na mnie jak magnes, ale nie potrafiłem go zaakceptować. Wkurzał mnie, a jednak z każdą chwilą fascynował.

Dlaczego uczucia nie są tak łatwe, jak zabijanie?

Wkrótce odłożyłem ostrza na swoje miejsce, czyli do specjalnych etui i rozsiadłem się wygodnie, żeby w spokoju poobserwować skoncentrowanego Jimin'a. Nie dość, że jego włosy były koloru czarnego, to jeszcze jego ubrania pławiły się w tej barwie. Powiedzcie mi, że on nie wygląda jak wrona, a wydłubie komuś oczy.

Podciągnąłem kolana pod brodę i oparłem na nich głowę, przygryzając dolną wargę. Przymknąłem oczy, by na chwilę wrócić tego momentu, w którym mnie pocałował. Poczułem coś we wnętrzu siebie, ale nie potrafiłem tego zidentyfikować. Było to bardzo delikatne ukłucie gorąca gdzieś nad żołądkiem. Kiedy rozchyliłem powieki, spostrzegłem, że strzały ucichły, a sam Jimin siedział obok mnie.

– Nie powinieneś trenować? – zapytałem zachrypniętym głosem. Odkaszlnąłem.

– Naboje mi się skończyły. Myślałem, że śpisz.

– Tylko wspominałem – podniosłem się z ziemi i otrzepałem pośladki. – Zbierajmy się. Trzeba zanieść tego królika i iść już do siebie. Po północy wałęsają się tu wilki.

Ten zlękniony nagle wstał i bez słowa zaczął zbierać karabin i całą resztę. Królika nawet nie tknął.

– Delikatna Wrona – prychnąłem pod nosem, poprawiając plecak. Nie wiem po co w ogóle zabierałem ten łuk. Pewnie jutro z nim tu przyjdę i nauczę go z tego strzelać, a dyrektorowi wymyślę jakąś śpiewkę.

***

Po powrocie do akademika, musieliśmy się jakoś podzielić jedną łazienką. Pozwoliłem Wronie jako pierwszej skorzystać z prysznica. W końcu to on trenował. Ja w tym czasie mogłem zanieść królika do kuchni. Może pani Jisun wytłumaczy mi co to za uczucie. To dobra kobieta, więc powinna wiedzieć.

Kiedy w końcu dotarłem do budynku, w którym mieściła się spiżarnia, jadalnia i co najważniejsze kuchnia, otworzyłem bezceremonialnie drzwi i wszedłem do środka, niemal od razu trafiając na osobę, z którą pragnąłem porozmawiać.

– Dobry wieczór, Pani Heo – uśmiechnąłem się i podniosłem królika za uszy – przyniosłem coś dla Pani.

– Och, jak miło z twojej strony. Będzie z niego dobry pasztet. – Przejęła zadowolona zwierze i już zaczęła kierować się do kuchni, kiedy ją zatrzymałem. Koniecznie chciałem wiedzieć o co chodzi z tym głupim ciepłem, a nie chciałem czekać.

– Pani Heo, mogę zadać pytania?

– Oczywiście słonko – odwróciła się w moją stronę z martwym królikiem w dłoni, co mogło wyglądać dość niesmacznie, ale mnie to tam już nie przeszkadza.

– Co oznacza takie dziwne ciepło o tu? – położyłem dłoń w miejscu, gdzie wcześniej gnieździło się uczucie.

– Zależy w jakim kontekście – uśmiechnęła się chytrze. – Powiedz mi co się stało, Jungkookie.

– Um... Ten... Głupia Wrona odebrała mi mój pierwszy pocałunek – mruknąłem, patrząc w bok.

– Och, mały Jungkookie dorasta – dosłownie zaświergotała ze szczęścia. – Przyprowadź mi kiedyś tą twoją dziewczynę... To znaczy Wronę – mrugnęła do mnie, po czym zniknęła za drzwiami kuchni.

Co oznaczało całe to dorastanie?

Przecież przemiana ciała nie miała nic do tego dziwnego uczucia.

Nieusatysfakcjonowany odpowiednią.

Zaraz, zaraz... Czy Pani Heo nazwała Jimina dziewczyną? Chyba znalazłem kolejne przezwisko dla wrony. Ale się zdziwi na jutrzejszym treningu.

***

Kiedy byłem już wykąpany, w bokserkach przemierzyłem pokój i wczołgałem się pod ciepłą pierzynkę, którą dał mi kiedyś Seokjin hyung. Lubiłem miękkość mojej pościeli.

– Nie wiedziałem, że jesteś aż taki umięśniony – powiedział Jimin, o którym całkiem zapomniałem.

– Trenuję, może to dlatego.

– Faktycznie – skinął głową, wracając do czytanej książki, czy raczej podręcznika, który zawierał różne mądrości taktyczne. Też ją kiedyś czytałem.

– Dobranoc – mruknąłem.

– Dobranoc, Jungkookie.

Pomińmy ten fakt, że nie życzyłem sobie, by ta Wrona się tak do mnie zwracała. Chciałem zasnąć i oderwać się od tego okropnego świata, który skazywał mnie na głupie ptactwo i uczucia, które wcale nie były mi potrzebne.

Nawet się nie obejrzałem, a już odpłynąłem do krainy snów, gdzie jak zwykle leżałem na łące. Wokoło mnie na swoich skrzypcach grały świerszcze, a szum wiatru przeszywał wysoką trawę, która łaskotała mnie po twarzy. Byłem w swojej oazie spokoju. Mimo że to tylko sen, potrafiłem tutaj przemyśleć wiele spraw, a także dojść do porozumienia ze samym sobą. Niebawem jednak rozgrzane słońce zakryły kłęby ciemnych, burzowych chmur, całkowicie zabierając światło z tego świata, a wraz z nimi pojawiła się nieznajoma mi postać, a przed nią biegł wilk. Nie potrzebowałem zbyt wiele czasu, by pojąć, że ta głupia Wrona miała swoje zasięgi nawet w mojej głowie.

Po chwili jednak zorientowałem się, że ja sam stoję, a Jimin leży. Gdy się otrząsnąłem, zrozumiałem, że stałem nad łóżkiem śpiącej Wrony. Wyglądał tak bezbronnie... Chociaż nawet kiedy nie spał, wyglądał na takiego. Teraz po prostu nie wkurzał mnie swoim spojrzeniem, czy chociażby uśmiechem. Był cichy i spokojny.

Usiadłem na chwilę na skraju jego łóżka. Mimowolnie zawiesiłem na chwilę wzrok na jego ustach.

Dorastam, co?

Elite Killers: jjk + pjmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz