Chapter 2

1.9K 275 291
                                    

JIMIN

Nie potrafiłem pojąć, dlaczego szok minął tak szybko. Powinienem odczuwać obrzydzenie do samego siebie, szok albo panikę, a tymczasem byłem lekko skołowany. Nic poza tym. Może to i dobrze? W końcu pozbawiłem życia kogoś, kto zgwałcił moją młodszą siostrę.

Jechałem w obcym samochodzie z obcymi ludźmi. Znałem tylko jedno imię, w dodatku jedynej osoby, która była dla mnie niemiła. Jungkook siedział obok mnie i uważnie czyścił splamione krwią noże białą ściereczką. Co jakiś czas spoglądał na mnie ostro, wzdychając z niezadowoleniem. Nie miałem pojęcia o co może mu chodzić i jakoś mnie to nie obchodziło.

Chociaż nie... Był jeszcze Kihyun, który siedział po drugiej stronie Jungkook'a.

– Gdzie jedziemy? – zapytałem w końcu.

– Twój ojciec kazał zabrać cię do naszej szkoły – odpowiedział niemal od razu mężczyzna, który siedział za kierownicą. Wyglądał na takiego, co już szkołę skończył. Dałbym mu z dwadzieścia dwa lata.

– Jak to? Chcę jechać do Seulu-

– Do tatusia, żeby cię ululał do snu? – zaszydził Jungkook, prychając pod nosem.

– Jungkook – warknął Kihyun, szturchając młodszego łokciem. – Jedziemy do Jindo, gdzie mieści się szkoła dla zabójców, którą opiekuje się twój tata i częściowo prezydent.

– Mój tata. I częściowo. Prezydent? O co w tym chodzi? W dodatku Jindo jest po drugiej stronie kraju – zmarszczyłem brw

– Twój tata jest założycielem tej szkoły. Podstawówka, gimnazjum i liceum w jednym, by móc łatwiej wszystkich szkolić – tłumaczył. – Prezydent sprawuje pieczę nad czterema innymi takimi szkołami, no i każda ze szkół jest porozrzucana po najdalszych zakątkach kraju, a co pięć lat organizowane są zawody w ramach rekrutacji do elitarnej jednostki zabójców.

Potok słów Kihyuna wydawał mi się niezrozumiały. Znaczy... Mówił wyraźnie, ale ja nie potrafiłem pojąć sensu wypowiedzi. Mój ojciec, szkoła zabójców, inne szkoły. O co w tym wszystkim chodziło?

– Wyglądasz na zagubionego, oppa – powiedziała dziewczyna, która jak dotąd siedziała na przednim siedzeniu cicho. Teraz klęczała na siedzeniu zwrócona w naszą stronę.

– Katara, nie świeć cyckami – mruknął Jungkook, wracając do czyszczenia ostrzy.

– Ta, wiem, że nie lubisz, kiedy je eksponuję, gejuszku – zaśmiała się. – W każdym razie, Jimin oppa. Proszę cię, nie rób takiej miny. Byłeś zapowiedziany u nas już pięć lat temu, a że dziś tak ładnie pokazałeś na co cię stać, będziesz po prostu trenował z nami i uczył się w naszej szkole.

– Mnie w to nie mieszajcie – wtrącił Jungkook. – Na przypomnienie sobie o tym, jak nazwała go, sądząc po imieniu, japonka, odsunąłem się do niego na ile się dało. Nie, żebym był nietolerancyjny. – Ta, masz racje, odsuń się ode mnie, bo się zakocham – mruknął zirytowany.

– On zawsze taki jest? – zapytałem.

– Yhym. Codziennie zachowuje się, jakby miał okres. W dodatku nałogowo trenuje, chociaż ma dopiero piętnaście lat.

– Ty masz siedemnaście i siedzisz ze mną w klasie – prychnął, choć nie na temat.

– Cichaj tam, słońce. Daj rozmawiać starszym – pomachała na niego dłonią. – Pozwól, że przedstawię ci teraz wszystkich. Czeka nas jeszcze siedem godzin jazdy, więc jakoś pożytkuję czas.

– Seokjin hyung, masz może moje słuchawki? – znów wtrącił Jungkook.

– Niestety, złotko – zaświergotał kierowca.

Elite Killers: jjk + pjmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz