Chapter 12

1.3K 252 119
                                    

JIMIN

Tegoroczna zima nie była tak ostra, jak poprzednia, lecz dawała się we znaki. Chłód, który każdego dnia szczypał w poliki był znośny, dopóki nie rozpętała się śnieżyca, która jak się okazało – była najlepszym momentem na ćwiczenia taktyki w grupie.

Mimo że to dopiero początek grudnia, nauczyłem się celnie strzelać z łuku. Nie było to trudne, ale wymagało ogromnego skupienia. Musiałem się wtedy wsłuchiwać w otaczający mnie świat i na chwilę się z niego wyłączyć, by móc dosłownie wyczuć obecność ofiary, w tym wypadku zwierzęcia łownego.

Wielkim zaskoczeniem była dla mnie wizyta ojca, siostry i mojego byłego chłopaka, którzy przyjechał przekazać mi listy od przyjaciół. Sądzili oni, że zostałem zamordowany. Takie informacje podał mój ojciec. Taehyung powiedział mi o żałobie, którą przechodziła i nadal przechodzi moja klasa. Zrobiło mi się przykro z tego powodu. Kiedy ja beztrosko zmagałem się z niezdecydowaną pchłą o imieniu Jungkook, oni cierpieli w ciszy oddając mi szacunek.

– Jiminnie! – zawołał zdyszany Tae, który kilka minut temu wyszedł na chwilę się przewietrzyć. Podobno stresował go widok takiej ilości broni w jednym miejscu. Wolałem nie wnikać. – Jungkook powiedział, że czeka na ciebie na polanie.

Spojrzałem na niego, a później na ojca, który przyglądał mi się uważnie.

– Jimin! Musisz do niego iść, bo się przeziębi! – zauważyła Minji. – Przecież był tu, mając na sobie tylko dres.

– Faktycznie – skinąłem głową, jednak nie mogłem zostawić ich tutaj tak po prostu. Chciałem opowiedzieć im tak wiele... Szczególnie Taehyungowi, którego wciąż traktowałem jak przyjaciela. Jednak wyszedłem ze zbrojowni, a później z budynku i pobiegłem w stronę lasu, doskonale wiedząc, gdzie Jeon może się podziewać.

Swoje polowanie zwykle zaczynał od polany, na której pierwszy raz byłem, ćwicząc strzelanie z broni, którą przysłał mi ojciec. Koniec końców i tak dostała ją Katara, w zamian za naukę strzelania ze zwykłego, policyjnego glocka. Musiałem mieć przecież zabezpieczenie w razie braku strzał.

Kiedy w końcu dotarłem na miejsce, spostrzegłem Jungkooka, który przytulał się do Yuga. Choć niezauważalnie – cały się trząsł.

Sam ubrany byłem w płaszcz, a na mojej szyji wisiał oczywiście czarny szalik, w którym przywitałem gości. Mimo chłodu, zdjąłem go, idąc w stronę chłopaka. Nim mnie zauważył, zdążyłem owinąć jego odsłonięty kark ciepłym materiałem.

– Gdybym był wrogiem, już byś nie żył – powiedziałem, przysiadając na kłodzie, którą jak dotąd zajmował Jungkook.

– I tak mnie zabijasz – prychnął, wtulając się w szalik. – Dziękuję.

– Ja cię zabijam? – zapytałem odrobinę rozbawiony.

Nie odpowiedział. Siedział w ciszy, raz po raz zatapiając swoje długie palce w sierści wilka. Zastanawiałem się dlaczego Tae przyszedł powiedzieć mi o Jungkooku. Rozmawiał z nim? A jeśli tak, to na jaki temat? Czułem się trochę obgadany w tej chwili.

– Tak – mruknął, kuląc się, co było do niego kompletnie nie podobne.

Nie widziałem go w tej odsłonie. Był zmieszany i jednocześnie zdeterminowany. Kiedy przygryzał w ten dziwny sposób dolną wargę, poczułem nieodpartą chęć...

Co to, to nie, Jimin. Nie będziesz go całował. Jeszcze potraktuje cię jakimś ciekawym ostrzem i tyle będzie z uczuć, które i tak dla ciebie nic nie znaczą. W końcu jesteś tylko głupią Wroną w jego oczach, którą może sobie całować do woli. To nierozwinięty emocjonalnie nastolatek, będący...

Najciekawszą osobą, jaką dotąd spotkałem. Trenowałem, polowałem i zamieszkałem z tym chłopakiem z woli dyrektora, który mnie do niego przydzielił. To logiczne, że czuję sympatię względem tego chłopaka, prawda?

– Może chociaż wytłumaczysz mi w jaki sposób, hm? – zagadnąłem, odganiając od siebie głupi rozsądek, który starał się rozjaśnić moje myśli.

– Nienawidzę cię całym sercem, głupia Wrono, jednak czasem bywa tak, że bije ono w swoim szybkim i nierównomiernym tempie...

– Pewnie wtedy biegniesz – wzruszyłem ramionami, jednak poczułem, że nie powinienem się wtrącać. Wystarczyło tylko spojrzeć, jak westchnął. – Kontynuuj.

– Ono przyspiesza swoją pracę, gdy jesteś zbyt blisko mnie. Lubię cię, Jimin, ale pragnę nienawidzić – w końcu na mnie spojrzał, a ja...

No cóż, nie mogłem zrobić nic innego, jak tylko uśmiechnąć się delikatnie. Przechyliłem głowę na bok, podpierając się rękami o zimną kłodę.

– I co mam z tym zrobić? – zapytałem po chwili.

– Zrób coś, przez co dalej będę mógł dalej cię nienawidzić i wyzywać od głupich wron – nadął opuchniętą od przygryzania wargę. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to zrobił. Jungkook, w co ty grasz?

Bez zastanowienia wstałem i nachyliłem się nad chłopakiem, opierając ręce na swoich kolanach. Wyglądał na zaskoczonego, ale przecież sam chciał, żebym zrobił coś, za co będzie mnie nienawidził. Jungkook otworzył szerzej oczy, widząc, że powoli się zbliżam. Mimo to rozchylił nieco usta. Jego oczy wyrażały w tej chwili szczerą chęć finalnego pocałunku, dlatego zatrzymałem się, gdy dzieliły nas zaledwie centymetry.

– A może znienawidzisz mnie, jak cię nie pocałuję, co?

– Głupia Wrona – powiedział niezadowolony, po czym drgnął do góry, jednak nie wykonał niczego szczególnego, poza zbliżeniem się do mnie.

Dziwnie się z tym czułem. Zaczęło mi się podobać to igranie z ogniem. Jungkook był zupełnie inny, niż Taehyung, gdy próbowałem go w sobie rozkochać. Między nimi istnieje ogromna przepaść, a jednak młodszy z tej dwójki potrafił zmusić mnie do działania.

Znając tę wredną kulkę, zapewne jutro będzie udawał, że nic się nie stało i najzwyczajniej w świecie spróbuje mi dokopać, bądź w jakikolwiek sposób „przypadkiem" skaleczyć.

Ta myśl dosłownie popchnęła mnie do pocałunku. Musnąłem lekko usta chłopaka, zaglądając wprost w jego źrenice, na których dnie zapłonęły dziwne iskierki zadowolenia. Jungkook oddał pocałunek, zamykając oczy i kładąc na moich policzkach zziębnięte dłonie, przez co cicho syknąłem. Mimo to napierałem na jego usta, ciesząc się słodkim smakiem pomadki, której używał, by zimno nie kaleczyło jego warg.

Nie wiem co mną kierowało, gdy chwyciłem młodszego za bluzę i postawiłem go na równe nogi, po czym przyciągnąłem do siebie, żeby ten mógł przylgnąć do mojego ciała. Z każdą chwilą oddawana przez niego pieszczota stawała się o wiele przyjemniejsza...

Czy lokowanie w tym chłopaku pełnym niespodzianek uczuć będzie dla mnie, jak i dla niego dobre. W końcu zakochany zabójca zostaje skazany na wieczny niepokój...

Elite Killers: jjk + pjmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz