Rozdział: 19

43 6 14
                                    

Siedziałam trzymając mocno w dłoni telefon

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Siedziałam trzymając mocno w dłoni telefon. Było już jasno. Słońce szczypało delikatnie moją skórę, a ja siedziałam z podkulonymi nogami i zamkniętymi oczami. Pisałam z Matthew przez całą noc a i tak nie dowiedziałam się wszystkiego, na czym mi zależało. Padł mi telefon.

- Eaton!- podniosłam głowę. Przy samochodzie pojawił się Ethan.- Widziałaś może... O MÓJ BOŻE.- skrzywił się.- Wyglądasz beznadziejniej niż zwykle.

- Ha, ha, ha.- powiedziałam ironicznie.- Czego chcesz?- uśmiechnął się.

- Widzę, że humorek ci wrócił. Chodź Sahra robi śniadanie.- przeciągnął się.- Przygoda życia.- prychnęłam zeskakując z bagażnika.- Twój chłoptaś się już pewnie zesrał.- zaśmiał się. Tony... Zapomniałam o nim. On nie jest niczemu winien. Emma i reszta moich przyjaciół też nie... Oni o niczym nie wiedzą.

- Twoi rodzice pewnie też.- zatrzymał się.

- Nienawidzimy się odkąd pamiętam a ty nawet nie wiesz, że od dziecka wychowuje mnie matka, bo mój ojciec umarł zanim się urodziłem...

- To dlatego jesteś taką cipą.- zaśmiałam się. Obrzucił mnie tylko wściekłym spojrzeniem.- Ja... nie powinnam.- przegięłam.

- Daruj sobie.- i odszedł. Poczułam się głupio. Zawsze w naszych kłótniach ja się tylko broniłam czym mogłam, ale raczej nie atakowałam. Chyba...

Przyjechał tu z tobą. A mógł cię wyrzucić gdzieś po drodze...

Podeszłam do Sahry, która podała mi talerz z jedzeniem.

- Jak noc?- spytała.- Nie odpowiadaj, widzę że nie przespana. Siadaj i jedz, bo jeszcze umrzesz z głodu.- posłusznie usiadłam przy wygaszonym ognisku i zabrałam się za jedzenie. Ethan siedział przy jednym z budynków ze skrzyżowanymi rękoma. Patrzył na peryferia z kamienną miną.

- Skąd bierzecie wodę?- spytałam dziewczynę siedzącą obok mnie a na imię miała Maria o ile dobrze zapamiętałam.

- Niedaleko naszego plemienia jest oaza. Jest to jeden z niewielu, zielonych fragmentów na peryferiach. Jest tam niewielkie jezioro otoczone lasem. Do niego dopływa źródło, z którego bierzemy wodę. Mogę cię tam zaprowadzić.

- Bardzo chętnie.- uśmiechnęłam się. Czułam się tu dobrze, naprawdę dobrze. Najlepsze w tym wszystkim było to, że byłam daleko od "domu".

- Ratunku!- krzyk dobiegał zza głównej drogi. Poderwałam się i pobiegłam w jego stronę.- Ratujcie Adama!- krzyczała jakaś kobieta.

- Co się stało?!- zawołałam podbiegając do niej.

- J-Jakieś zwierzę zaatakowało nas przy oazie i...- podbiegłam do samochodu i przesunęłam siedzenie pasażera. Był tam mój karabin. Wyciągnęłam go.

- Idę z wami.- oznajmił Ethan. Zignorowałam go.

- Jak wygląda to zwierzę?- spytałam.

- J-Jest całe czarne, duże, ma ogromne kły...

•New Beginning• Where stories live. Discover now