Rozdział: 1

102 9 15
                                    

Zamarłam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zamarłam. Świat wiruje mi przed oczami. Mam ochotę odwrócić się i uciec... Ale nie mam na to siły, już za późno. Serce podeszło mi do gardła.

- Tata?- wydusiłam z siebie. Co on tu robi!? Miał być z przyjaciółmi... a tymczasem stoi naprzeciwko mnie rozwścieczony.

Uciekaj! Edith! Uciekaj!

Ale ja tylko stałam i wpatrywałam się w niego.

Ludzie pomóżcie ...

- Nie będę się teraz z tobą kłócił... Bo jesteś pijana. Nawet bardzo... Rano się z tobą rozliczę a teraz marsz do domu!- odetchnęłam z ulgą. Zabije mnie... ale to dopiero rano...

***

Moja głowa. Zaraz wybuchnie... Umieram.

- Wstawaj!- usłyszałam surowy głos ojca i w moim pokoju nagle stało się jasno. Zaczyna się.

Nie ruszaj się, udawaj że straciłaś przytomność.

- Edith!- odkrył ze mnie kołdrę, a ja poczułam nieprzyjemne zimno.

- Umieram...- jęknęłam...

- Na własną odpowiedzialność!- boję się podnieść.- Masz pięć minut...!

***

Wywlekłam się z łóżka.  I tak mam przesrane, więc nie będę pogarszać swojej sytuacji. Założyłam krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka. Rozczesałam włosy i domyłam wczorajszy makijaż. W końcu odważyłam się i wyszłam do niego. Stał naprzeciwko mnie w bardzo bezpiecznej odległości. Żeby mnie dorwać, ma do pokonania sofę. Wtedy ja zdążę dobiec do drzwi.

- Dlaczego mnie okłamałaś?- zmarszczyłam brwi. Ach, czyli jemu chodzi o kłamstwo, a nie o fakt że wróciłam kompletnie pijana do domu. Chyba...

- Bo byś mnie nie puścił...

- To jest powód do kłamstwa?- On jest smutny. Okłamałam go...- A jakby coś ci się stało? Jesteś za  młoda, żeby podróżować o tej porze po mieście! Może twoja mała główka tego nie rozumie, ale nie jest tu do końca bezpiecznie. Widzę, że nie mogę mieć zaufania do własnych znajomych... Tris wiedziała.- spuściłam głowę. Czuję się dziwnie. On mnie bardzo kocha, a ja robię takie numery. Ma tylko mnie.- Zawiodłem się na tobie...

- Ty na mnie?!- wybuchłam.- Ja na tobie zawiodłam się już bardzo dawno!

- O co ci chodzi?

- A o co może mi chodzić?! O mamę! Zachowujesz się jak... jak... jak skończony dupek! To była moja matka! A ja wiem, czemu się tak stresujesz...- syknęłam.- Boisz się, że mnie też stracisz!- krzyknęłam i wybiegłam z mieszkania.

- Edith!- usłyszałam za sobą, jednak nie zatrzymałam się. Szłam szybkim krokiem przed siebie. Czułam się jak w zasranej klatce. To, co może mnie zranić, jest trzymane ode mnie z daleka.

***

Poszłam nad przepaść. Zawsze tu przychodzę, kiedy czuję się źle. Wchodzę do wnęki między skałami. Patrzę w dół i widzę odbijające się od skał fale. Uwielbiam to. Mieć pod nogami niebezpieczeństwo.

Nikt mnie tu nie znajdzie. Przesiaduję tu godzinami, gdy chcę pobyć sama ze sobą. Nikt wtedy nie wie, gdzie jestem.

Wszyscy się o mnie troszczą. Jakby ta frakcja z Nieustraszonych, zamieniła się w Altruizm. Moja mama była Altruistką. Ale ponoć mam jej temperament, a ja nie nadawałabym się do Altruizmu.

Chciałabym chodź na chwilę zobaczyć jedno jej zdjęcie. Dlaczego wszyscy boją się mojego ojca i nie chcą mi o niczym mówić? To mnie boli. I jak mam mieć zaufanie do tych osób?

***

- Edith?

- Mogę u ciebie spać?- weszłam do jej mieszkania nie czekając na odpowiedź.

- Jasne, pokłóciłaś się z Cztery?- prychnęłam. Cztery. Cztery lęki. On ma jakąś paranoję na ich punkcie. Każdego dnia je przechodzi. Nie chce o nich ze mną rozmawiać, ale jestem pewna, że jestem w nich ja. Lęk wysokości, klaustrofobia... i jakiś inny, ale nie obchodzą mnie jego lęki. Dla mnie może boić się nawet pająków. Jestem ciekawa, jakie będą moje...

- Jak zwykle.- powaliłam się na sofie.

- Jutro szkoła...

- Jak wyciągniesz go na chwilę z domu to pójdę po rzeczy...- Raisa przewróciła oczami.

- On cię kocha!- ja to wiem, nie musi mi przypominać, ale co to za miłość? On skrywa przede mną tyle tajemnic... To mój ojciec do cholery!- Kiedy zakopiecie topór wojenny?

- Kiedy dowiem się prawdy...- mruknęłam i zmęczona zamknęłam oczy. Mam niezłego kaca, którego zamierzam przespać...

- Na miłość boską, Edith!- zawołała.- Twoja matka pojechała na akcję i już z niej nie wróciła. Wysłała list z przeprosinami! Odeszła!- skrzywiłam się.

Ona żyje. Gdzieś tam daleko jest i mam nadzieję, że złapie ją poczucie winy i wróci.

Chociaż nie zrobiła tego przez tyle lat...

***

- Raisa, przestań niech ona nie robi scen i wraca....- uchyliłam powiekę. W pomieszczeniu było ciemno.

- Cztery, niech emocje osłabną. Niech już zostanie. - i usłyszałam zamykane drzwi. Nie ładnie jest podsłuchiwać, powiedziała by babcia Evelyn ...

***

Obudziłam się wcześnie rano. Wyszykowałam się, tak jak zawsze by wyglądać ładnie i schludnie. Założyłam czarne, długie spodnie, podkoszulek i skórzaną kurtkę, takiego samego koloru. Czarny, to mój ulubiony kolor. Za to kocham tę frakcję.

Idąc do wyjścia z budynku, minęłam się ze swoim ojcem, do którego nie odezwałam się nawet słowem. Dlatego, że jestem zła? Nie, chyba jest mi trochę wstyd, przez to co mu powiedziałam. Wcale tak nie myślałam. W złości ludzie robią różne dziwne rzeczy.

Opowiedziałam Emmie o mojej pobudce, idąc do torów razem z innymi Nieustraszonymi.

- Witam laski!- ktoś skoczył mi na plecy, ale od razu wiedziałam, kto to.

-  Ed nie możesz tak straszyć ludzi!- oburzyła się  moja przyjaciółka.

- Mogę, uwielbiam to. Czekaj tylko jak któregoś wieczoru wyskoczę spod twojego łóżka...- mrugnął do niej. Uwielbiają się drażnić, a ja uwielbiam się z nich śmiać.

W oddali zauważyliśmy pociąg. Dookoła było słychać okrzyki innych Nieustraszonych i wszyscy pędem ruszyliśmy przed siebie. Wyprzedziłam wszystkich, jak zawsze mam w zwyczaju. Odbiłam się od ziemi, łapiąc się poręczy i otwierając przedział. Usiadłam pod ścianą, a obok mnie Emma i Ed.

- Gdzie Harry?- zdziwiłam się.

- Musiał iść wcześniej. Wiesz... Odpracować po ostatnim.- zaśmiałam się pod nosem. "Ostatnim", czyli jego genialnym pomyśle, by wszcząć alarm w całej szkole. Nie udało mu się, został przyłapany przez jednego z nauczycieli.

***

Dotarliśmy na miejsce. Wdrapaliśmy się na mur, gdyż zostało jeszcze dużo czasu do pierwszej lekcji. Stąd widać cały dziedziniec, oraz wszystkich uczniów na nim.

Frakcje nadal mają duży wpływ na nasze życie. Władze nie pozwolą na zrujnowanie tego porządku. Nie mieszamy się. Wszyscy są ze swoimi frakcjami. Nie ma faworyzowania ani przechwalania się pochodzeniem. Sztywniacy nie są już wyśmiewani jak kiedyś (najważniejsze osobowości nimi były). Jak trzeba to pomagamy sobie, ale i tak nasze przyzwyczajenia pozostały.

- Edith...- zacisnęłam zęby, słysząc ten paskudny głos. Jak się zaraz odwinę...

***
😏😏😏




•New Beginning• Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz