Rozdział: 7

40 6 0
                                    

Obudziły mnie czyjeś rozmowy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Obudziły mnie czyjeś rozmowy. Początkowo nie byłam pewna czy są one prawdziwe czy jedynie wytworem mojej wyobraźni. Wśród nich rozpoznałam głos swojego ojca. Drzwi mojego pokoju otworzyły się z hukiem i wszedł do środka a za nim Tony. Ojciec spojrzał na moją twarz. Nie wiem jak wyglądałam, ale czułam się źle. Nie dość że dużo wypiłam to jeszcze to pobicie.

-Ty gówniarzu!- warknął na chłopaka. Był zły. Gorzej. Ogarnęła go furia. Rzucił się na niego przyciskając go do ściany.

-Tato!- wstrzeliłam z łóżka. Bolało mnie wszystko.

-Miałeś jej pilnować!

-To wydarzyło się w łazience!- chciałam go usprawiedliwić.

-Nie broń go niech sam się odezwie. Romeo pieprzony...- dawno go takiego nie widziałam.

-J-Ja przepraszam, ale przysięgam że dowiem się kto to zrobił i dam go przed sąd.- oznajmił.

-Zejdź mi z oczu.- warknął puszczając go.- Wyjdź z mojego domu i nie wracaj.- podeszłam do lustra. Jeszcze tak... Źle nie wyglądałam. Opuchnięta twarz, rozcięta brew przykryta plastrem.

Tony wyszedł a mi było strasznie wstyd. Chciałam pobiec za nim ale nie chciałam zostawić ojca w tym stanie.

-Tato to nie jego wina!- zawołałam gdy byliśmy sami.

-Jego wina kochanie. Miał się tobą zająć, byłaś pod jego opieką. Ale teraz wiem, że prawdziwe bezpieczeństwo mogę zapewnić ci tylko ja. Jesteś moim oczkiem w głowie. Jakby coś ci się stało? Nie chcę cię stracić.- łzy pojawiły się w moich oczach i sprawiły że cała wcześniejsza złość odeszła w niepamięć. Było mi go szkoda. Miał tylko mnie nie chciał zostać sam a  mnie bardzo kochał. Przytuliłam się do niego.

-Ja to wszystko wiem, ale to nie była jego wina...

-A czyja?

-Tych ludzi. To wydarzyło się w łazience nie było go tam i chyba dobrze.- uśmiechnęłam się. Przewrócił oczami.- Spokojnie, przejął się tym, czyli mu na mnie zależy. Dowie się kto to i osobiście się nim zajmie.- zmarszczył brwi.

- Przyprowadźcie go do mnie. A jak na razie nie chodź do szkoły. Twoja twarz... nie nadaje się do tego, a nie chce by ten cały cwaniak z Prawości się z ciebie śmiał.- a właśnie, że chciałam iść, ale w sumie tata miał rację.

***

Dziwne to było uczucie. Wstać rano ale nie musieć iść do szkoły. Weszłam na dach budynku obserwując wszystkich innych, którzy musieli iść, jak czekają na pociąg a następnie wskakują do niego. Wygląda to ciekawie, jak się na to patrzy. Teraz rozumiem ten podziw innych frakcji, ale oni są biedni, bo mogą tylko patrzeć. Nie wiedzą że jeszcze bardziej ekscytujący jest sam skok.

Wróciłam do pokoju, żeby zmienić opatrunki. Nienormalny kolor skóry zmienił się na taki jaki powinien być zawsze. Opuchlizna zeszła, ale granatowe siniaki nie zejdą przez bardzo długi czas.

Szczerze mówiąc nudziło mi się. Poszłam do sali treningowej, która od dłuższego czasu była nieużywana. Wymienili ją na lepszą i nowszą. Ja wolę tę, ponoć mój ojciec ćwiczył w niej przyszłych Nieustraszonych. Kiedyś Raisa mi mówiła, że moja matka zawsze tu przychodziła, żeby wyładować swoje emocje.

Chciałabym  pojechać do agencji  boję się jednak, gdyż wiem, że byłby to cios poniżej pasa, dla mojego ojca. Boi się o wszystko jeśli chodzi o mnie. Cud, że wypuszcza mnie z domu do szkoły. Myśli, że albo mi się coś stanie, albo sama go zostawię tak jak moja matka. Nie wiem jak może mnie do niej porównywać, znaczy nigdy nie robił tego wprost, ale ja wiem co ma na myśli. Nienawidzę jej, musiała być okropną osobą, żeby zostawić własne dziecko i miłość swojego życia. Nienawidzę jej, ale chciałbym ją poznać. Przemawia przeze mnie czysta ciekawość. Gdzie ona teraz jest? Jak wygląda? Czy zamierza wrócić po tylu latach? Nie sądzę.

Po treningu wzięłam zimny prysznic, by następnego dnia nie zostać zaatakowaną przez zakwasy. Zjadłam coś na stołówce, ale nikogo ciekawego nie spotkałam, więc poszłam do cioci Tris. Powinna już skończyć pracę.

- Cześć kochana.- uśmiechnęła się. Weszłam do środka i usiadłam na kanapie.- Jak się czujesz?

- Na pewno lepiej, niż widać.- uśmiechnęła się. Usiadła obok mnie i przybrała zatroskany wyraz twarzy.

- Podejrzewasz, kto to był?- spytała. Zastanowiłam się. W sumie to nie. Oczywiście najlepiej by było to zwalić na Ethana, ale gdzie taki słabiak z Erudycji mógłby mi coś zrobić? Po za tym było ich dwóch a jego koledzy tym bardziej przypominają nadętych kujonów.

- Nie mam pojęcia, ale Tony wziął sobie to do serca i już niedługo znajdziemy winowajcę.- odpowiedziałam idąc do kuchni, by nalać sobie coś do picia.

- Nawet nie chce pomyśleć co zrobi z nim Tobias.- Tobias, jeju dziwnie to słyszeć.

- Opowiesz mi coś o sobie?- wypaliłam naglę. Ciocia Tris zdziwiła się tym pytaniem niemal tak samo jak ja.- W sensie ja wiem, że nie mówicie mi prawdy. Kiedy ją poznam? Czy w ogóle ją poznam?- spuściła głowę.

- To nie od nas zależy, czy ją poznasz.- odpowiedziała.- A te sprawy to sprawy moje i twojego taty.

- Ale dotyczą mojej matki prawda?- milczała.- Rozumiem, że nie była najlepsza. Nienawidzę jej ale chce się dowiedzieć czegoś więcej. Dlaczego nie mogę? Przecież da się ją jakoś namierzyć?

- Nie mów tak. Ona... Nie była złą kobietą. Bardzo cię kochała.

- Jasne i dlatego wyjechała. Nie wciskajcie mi takich kitów! Mam się wszystkiego dowiedzieć od kogoś innego? Tak?

- Ale czego wszystkiego? Co chcesz wiedzieć? Na czym ci najbardziej zależy?

- Chce wiedzieć dlaczego mnie zostawiła. Musicie wiedzieć. Nikt normalny nie znika z dnia na dzień zostawiając list.  Miała jakieś problemy? Może pokłóciła się z moim ojcem?

- Nie, nie pokłóciła. Bardzo się kochali, ciebie też kochała ale musiała wyjechać. Nie... nie czuła się tu dobrze.

- Przecież to się kupy nie trzyma!- zirytowałam się. Jak można czuć się źle w miejscu gdzie ma się ukochane osoby? Przecież jedno zaprzecza drugiemu.

- Nie będę z tobą o tym rozmawiać.- zmieniła ton głosu na bardziej ostry, co do niej nie pasowało.- Nie muszę ci się tłumaczyć. Wszystko co powinnaś wiedzieć, wiesz.- pokiwałam tylko głową i wyszłam z jej pokoju uderzając pięścią w ścianę. Nie potrafię panować nad swoimi emocjami. Strasznie łatwo wyprowadzić mnie z równowagi.

Dlaczego oni to robią? Jedni udają, że nic nie wiedzą bo nie było ich wtedy, drudzy trzymają się tych samych wersji. Może ktoś ją zastraszył? Ale skoro tak, to czemu nie chcą mi o tym powiedzieć? Nie chcą mnie ranić? Umiem sobie radzić. Albo Kate otwarcie powiedziała, że nie chce mnie więcej widzieć? Wtedy chyba faktycznie wolałabym nie wiedzieć...

***

Wieczorem wybrałam się na spacer wzdłuż torów. Szłam patrząc na zachodzące słońce oraz mury przysłaniające je w połowie. Chciałabym je opuścić. Zabrać samochód i uciec.

Jak twoja matka?- tak powiedziałoby któreś z nich.

Tak dokładnie tak, bo widocznie jej jest lepiej gdzieś tam. Nie chciała tu być i ja coraz bardziej też nie chcę. Może też byli tacy tajemniczy? Namolni? Może ona była zbyt... no nie wiem. Była liderką. Może źle to robiła? Za bardzo zadzierała nosa? Wiem, że gdzieś tam jest ktoś, kto zna całą prawdę i odpowiedzi na moje pytania. Pomoże mi się z nią skontaktować. Na tym najbardziej mi zależy. Tylko gdzie ja go znajdę?



•New Beginning• Where stories live. Discover now