Rozdział: 17

34 5 38
                                    

Cztery

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Cztery

Nie wiedziałem co mam zrobić. Nie mogłem zrobić kroku, ani wydać dźwięku. Po prostu stałem i patrzyłem jak odjeżdżała. Moje serce waliło jak opętane a w uszach słyszałem nieprzyjemny świst. Spojrzałem na Tris i Raisę. Obie miały tak samo przerażoną minę jak ja.

- Cztery...- odezwała się Raisa.- Ona wie... On jej powiedział... O to mu chodziło...- dobrze wiedziałem. Myślałem, że straszył mnie... sam nie wiem. Nie sądziłem, że odważy się na coś takiego.

- J-Jedźcie za nią...- wydusiłem.- Sprowadźcie ją do domu... Ja... Muszę jej to wytłumaczyć.- na twarzy Tris malowało się "wiedziałam, że tak będzie."

Gdy wróciło mi czucie w nogach ruszyłem przed siebie. Drogę zagrodziła mi straż.

- Wpuście mnie!- warknąłem przez zaciśnięte zęby.- Słyszycie do chuja!?

- Wpuście go.- odezwała się Nita i odeszła patrząc na mnie z pogardą.

Biegłem korytarzem. Zabiję go, zabiję... Mimo tylu lat doskonale znałem drogę do jego gabinetu. Wychodziła z niego jakaś młoda kobieta. Odepchnąłem ją wpadając do środka.

- Ty skurwysynie...- syknąłem.

- Ciebie też miło widzieć Cztery. Usiądź proszę.- wskazał na krzesło.

- Jak ci zaraz prz...

- Po co te wulgaryzmy?- jeszcze nigdy nie czułem w sobie takiej złości... czystej nienawiści.

- Za kogo ty się uważasz co? Zadowolony jesteś? T-Ty wiesz co jej zrobiłeś?!- krzyknąłem podchodząc bliżej.

- A ty kim jesteś? Jak mogłeś tak ją potraktować!? I TY śmiesz nazywać się jej ojcem?! I TY śmiesz mówić, że kochałeś Kate!? Kłamstwo było łatwiejsze od prawy? Wiadomo... Nie mogłem patrzeć jak ją krzywdzisz...

- Co jej powiedziałeś!?

- Wszystko, Cztery. Wszystko od samego początku. Może parę rzeczy pominąłem, ale... musiałem walczyć z czasem. Kate pewnie uśmiecha się teraz szczęśliwa, wiedząc że nie jest w oczach swojej córki zerem...

- NIE BYŁA!- wrzasnąłem.- Zniszczę cię, rozumiesz...

- Próbuj. Najpierw lepiej odnajdź Edi i wytłumacz jej jakim skurwysynem byłeś. I tak ci nie wybaczy a na dodatek napluje w twarz...- rzuciłem się na niego z pięściami. Przydusiłem go do podłogi, ale umiał się bronić. Kopnął mnie w bok, ale nie odpuściłem. Zacisnąłem mu dłonie na szyi i ściskałem, aż zaczął sinieć. Naglę ktoś mnie odciągnął, kopnął parę razy w twarz i podniósł.- Jak ja jej współczuję takiego ojca.- podniósł się z ziemi i splunął krew.- Wiesz, to ja w jej oczach jestem teraz jedyną osobą godną zaufania...

- Ty...

- Wyprowadzić go i nie wpuszczać.- oznajmił i wyszedł z gabinetu.

Wynieśli mnie na dziedziniec i wyrzucili za bramą. W jednym z samochodów siedziała Christina i Zeke.

- Cztery!- zawołali jednocześnie.

- Co się stało?- podniósł mnie Zeke i doprowadził do samochodu.

- On... on jej kurwa powiedział rozumiesz? Edi wie... Wie o Kate...

Edith

Leżałam zwinięta w kulkę i przytulona do plecaka. Nie czułam, bym oddychała a mimo to moja klatka piersiowa zanosiła się bólem. D-Dlaczego?  Jęknęłam zaciskając dłonie na rączkach plecaka. Moim ciałem wstrząsnął kolejny szloch. Nie wiem gdzie jechaliśmy. Samochód zatrzymał się nagle, a ja wpatrywałam się tępo w apteczkę leżącą obok. Drzwiczki otworzyły się i staną w nich Ethan.

- Postój. Napij się.- podał mi butelkę. Pokręciłam głową.- Wszystko wypłakałaś.- pokręciłam głową. Wszedł do mnie i usiadł obok łapiąc mnie za ramiona i doprowadzając do pozycji siedzącej. Odkręcił butelkę i wsadził mi ją w usta. Zachłysnęłam się.- Pij...- warknął. Udawałam, że przełykałam tak naprawdę nie biorąc nawet jednego łyku. Zakręcił ją i wsadził mi do ręki.- Powiesz mi co się stało?- spytał.- Wyglądasz tak beznadziejnie, że musiało być to coś grubego.- miałam ochotę go spoliczkować ale nie miałam siły podnieść ręki.

- Wracaj do miasta. Wyrzuć mnie gdzieś, żebym zdechła i wracaj.- szepnęłam.

- Wiesz, w innych okolicznościach bym to zrobił, ale nie chce się narażać twojemu ojcu.- zacisnęłam zęby. Ja nie mam ojca.- Dobra, będę delikatniejszy. Powiedz co się stało... Edi.- pierwszy raz chyba wymówił moje imię. Zabrzmiało to dziwnie.

- Pamiętasz jak zawsze śmiałeś się z mojej matki? Że jest szmatą, która mnie zostawiła i tak dalej? Jak zawsze próbując mnie zranić mówiłeś o niej? - wiem, że nie drgnął nawet a ja kontynuowałam dalej.- Ona nie żyje. Nie wyjechała do żadnego miasta, w którym wiedzie szczęśliwe życie beze mnie... Ona mnie kochała, wiesz?- szepnęłam.- Miałam matkę, która mnie kochała, czego nie mogę powiedzieć o ojcu. Ona umarła, a dokładniej zabiła się. Skoczyła w przepaść. Rozumiesz, że zaczynałam wierzyć w twoje słowa? Wierzyłam, że jest mi nie potrzebna, bo po co komuś ktoś, kto go zostawił i miał w dupie. Ale to nie prawda. Mój ojciec zakazał mówienia mi cokolwiek, co by jej dotyczyło, pielęgnując we mnie to kłamstwo. Wszyscy je pielęgnowali, aż stało się prawdą, bo ona nie żyje. Zabiła się, skoczyła w przepaść.- spojrzałam mu w oczy, które słuchały mnie z uwagą. Pierwszy raz zauważyłam fakt, że były zielone.- Była chora, nieuleczalnie chora a w Nieustraszoności nikt nie chce umrzeć we śnie a szczególnie ona nie chciała. Nie po tym jak tyle razy wywinęła się śmierci...

- Nie wiem co powiedzieć.

- Nic nie mów.

- Twój ojciec to kutas. Oni wszyscy są siebie warci... Przecież ludzie umierają to normalne, wiec po co tak kłamać?

- Nie wiem... Najbardziej jest mi wstyd, że miałam ją za to, za co miałam chodź nie powinnam...

- To nie twoja wina. Wiesz co. Zmieniliśmy kierunek, by zgubić ich i teraz jedziemy na północ. O ile dobrze pamiętam z lekcji, za jakieś trzydzieści kilometrów powinna być wioska. Może tam przenocujemy, a potem nie wiem.- pokiwałam głową i pożyłam się z powrotem.

Czułam się taka pusta. Jakbym nic w sobie nie miała. Starałam się wpaść na osobę, która była ze mną szczera. Wujek Caleb...? Nie, przecież on o wszystkim wiedział, szukał leku...  Babcia Evelyn...? Była przy wszystkim, odciągnęła mnie. Właśnie. Dlaczego jej nie pamiętam? Powinnam coś widzieć, a w mojej głowie jest pustka jakby taka osoba nie istniała.

Im dłużej się nad tym wszystkim zastanawiałam, to czułam że ze wszystkich osób, które darzyłam zaufaniem została mi jedna. Do tego taka, której wcześniej nie znałam. To ona otworzyła mi oczy a jednocześnie zawaliła mi świat...


•New Beginning• Where stories live. Discover now