Rozdział 16

102 9 4
                                    

*powrót do teraźniejszości*

- Jesteś pewien? Przecież ja wyglądam jak człowiek, czuję się jak człowiek. Wszystko ze mną w porządku. - mówiła,  gestykulując i pokazując na swoje ciało- Nie ma opcji żebym była taka jak ty... Ale jeeeju. To byłoby niesamowite! - Doktor patrzył się na nią, słuchając monologu-Wyrwałabym się z tego beznadziejnego mieszkania, beznadziejnego życia i mogłabym żyć tak jak ty!- Rozmarzyła się,  patrząc maślanymi oczami na TARDIS.

Miała wrażenie, że pojazd wydał jakiś dźwięk, że jej kolor nagle stał się bardziej wyrazisty. Zaczęła wydawać charakterystyczne odgłosy. Doktor w tym czasie stał oparty o ścianę przy drzwiach pokoju. 

-... Yyy czy tak ma być? Te szumy są zwykle przy starcie lub lądowaniu, prawda?- spytała z lekką obawą. 

- Tak zdecydowanie NIE ma być. Coś jest nie tak. 

Wszedł do środka niebieskiej budki. Stanął przed schodkami prowadzącymi aż do panelu sterowania. Całe pomieszczenie wirowało, jakieś elementy się turlały, inne odpadały, panel sterowania zmieniał kolory, nawet zapach wydawał się nieco inny. 

Doktor zrobił swoją charakterystyczną minę typu "co jest do cholery?".  Teraz niemożliwe nawet było zejście po stopniach. TARDIS się zmieniała. Ale czemu? 

- Elizabeth. Nie wiem co się właśnie dzieje. Przeżyłem 903 lata, ale nigdy nie widziałem czegoś takiego.  To  po prostu nie ma prawa się dziać. ONA się zmienia ZAWSZE kiedy JA! To musi mieć coś wspólnego z Tobą. Ona coś wie, ona chce coś nam powiedzieć. Czasami naprawdę żałuję, że nie ma materialnej postaci. To wszystko by ułatwiło. 

TARDIS dalej szalała, coraz to więcej elementów zmieniało swoje miejsce, w powietrzu unosił się słodkawy zapach kwiatów.  Możliwość, że niebieska budka wie więcej od niego niesamowicie go irytowała.Z półpiętra spadło jedno z urządzeń Doktora i wylądowało na samym dole konstrukcji. Jeden wielki chaos, którego efekty nie były im jeszcze znane. 

Elizabeth spojrzała mu przez ramię, aby rozeznać się w sytuacji. Z jednej strony miała już prawie 100% pewność, że należy do rasy Doktora, a z drugiej czuła lęk co dalej z nią będzie. Niewyjaśnione humorki pojazdu mogły wróżyć różne rzeczy. 

- Dobrze, a teraz racjonalnie zastanówmy się co się właśnie wydarzyło. Nie wiemy z czym mamy doczynienia. TY mówisz mi, że jestem... jaka jestem. Ja wygłaszam monolog, potem TARDIS szaleje, nie przestaje, mimo że minęło kilka minut. Zmienia wygląd, mówisz że to niemożliwe. 

- Czyli TARDIS łamie zasady, dlatego że dowiedzieliśmy się prawdy o Tobie- dodał Doktor. - Po chwili namysłu- Nie, nie! To nie było tak! Wszystko zaczęło się od tego, że TARDIS mnie do Ciebie teleportowała, bez powodu. I to kilkakrotnie. Chciała, abym Cię poznał, dowiedział się prawdy. Wiemy już, że jesteś Galliffreyaninką, ale właśnie ta informacja najbardziej nią wstrząsnęła. Czyli jest coś jeszcze, coś ważniejszego niż twoje pochodzenie. 

 Elizabeth odwróciła się na pięcie, stanęła w drzwiach TARDIS, opierając się o skraj drzwi.

- Ty też czujesz ten zapach? Wydaje mi się, że go znam, ale totalnie nie umiem określić co to. Ale pachnie niebiańsko!

Te słowa wzbudziły w Doktorze wiązkę wspomnień. Moment jak na filmach. Kilka słów, wywołujące szybkie, realistyczne retrospekcje z życia. 

* Czerwony kwiat uginający się pod powiewem ciepłego wiatru. Rozchylające się płatki, zwykle mocno ze sobą ściśnięte. Odpadający jeden z kilku listków, porwany w stronę cichej łąki. Dalej widoczne dwa drzewa, wyglądające jakby dotykały się gałęziami, niczym para kochanków trzymających się za ręce. Na jednym widoczne piękne owoce. Na drugim rosnące srebrzyste, ale także niesamowicie ostre liście. Między roślinami leży zawiniątko. Kolor, ciepło, przyjaźń, uśmiech*

- Znam ten zapach.  To coś z Gallifrey. Owoc, niebiańsko smakujący owoc. - powiedział Doktor, dalej dość mocno zamyślony, tym razem przechładzając się po małym salonie Lizzie. 







Nieziemskie MarzenieWhere stories live. Discover now