Rozdział 6

198 23 6
                                    

Po przerwie, chwilowym załamaniu oraz braku weny, powracam. Cieszę się, że na moje pytanie odpowiedziało kilka osób. To mnie zmotywowało, by jednak kontynuować. Mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział. Tych co czekali na niego, radzę zaglądnąć do poprzednich, bo wprowadziłam małe zmiany, aby rozwiązać nieścisłości. I mogą też pojawiać się też później nowe poprawki. Zapraszam do komentowania :) Chętnie przyjmę krytykę.


Mało spałam. No okay, głównie przez to, że wciągnął mnie serial. Ale nie o to chodzi. Po prostu, nie mogłam wyłączyć myślenia. Tyle rzeczy kłębiło się po mojej głowie i nie chciało odejść... Czasem fajnie byłoby mieć taki pstryczek i wyłączyć się w niekorzystnej lub przytłaczającej nas sytuacji. Och, jak ja marzę o czymś takim.

A wracając do tematu. Wczoraj głównie rozmyślałam na temat tajemniczego nieznajomego. A przecież w ogóle nie skupiłam się na czymś, dla mnie ważniejszym. Pan Przystojniak. On był wczoraj w biurze, ma być prezesem, u mnie... U mnie w firmie. Koleś z metra. Którego poznałam chwilę przedtem. W zasadzie nie poznałam a mu się przypatrywałam tylko, ale cii. Uratował mnie. To brzmi absurdalnie nieprawdopodobnie.

To były pierwsze zdania jakie napisała po przebudzeniu. W zasadzie, pierwsza czynność jaką wykonała, to wzięcie Pamiętniczka i naskrobanie w nim właśnie tego. Dopiero wtedy spojrzała na budzik.

Cholera jasna! Powinnam już być w metrze. Spóźnię się. Nie, tylko nie dziś. Nowy prezes. Nie dziś.

Ubrała się jak najszybciej i w pośpiechu wybiegła z domu. Nawet złamała jedną ze swoich nielicznych, życiowych zasad. Wyszła bez porządnego, pożywnego śniadania, mając nadzieję, że po drodze uda jej się coś kupić. Dzień bez dobrego pierwszego posiłku, może okazać się dniem złym. W sumie skazany jest na bycie nieudanym. Przeszła przez przecznicę, by udać się na stację. Miała wrażenie, że ktoś ją śledzi, ale była zbyt zajęta, aby się tym przejąć.


Elizabeth

Wpadłam do biura jak oszalała, rzuciłam rzeczy na swoje krzesło i próbowałam przeglądnąć się w ekranie monitora.
Jak ja wyglądam...
Nie zdążyłam się poprawić, bo podbiegła Patty:

- Szuka Cię

- Ale kto? On?

- TAK! ON!

- O mój Boże. Już do niego idę. Jest w gabinecie Starego Oblecha? Jak wyglądam?

- Tak, tam. Weź tak nie mów, bo ktoś usłyszy. Przeczesz się, a tak to okay. Tylko szybko, bo już pytał o Ciebie ze trzy razy.

Szybko jeszcze raz popatrzyłam w swoje odbicie, przygładziłam włosy i poszłam.

Aby się tam dostać trzeba przejść całe biuro, są dwa zakręty, jeden w prawo, drugi w lewo. Znam to miejsce już na pamięć. Wiem dokładnie kogo mijam po drodze. Na początku Steve, później Elena, Alex, z drugiej strony Liza i Jack. Mogę tak długo wymieniać. Jednakże tym razem zobaczyłam jakąś nieznajomą postać. Siedziała tyłem do mnie.

Nowy pracownik? Ciekawe. Jak będę wracać to się przywitam. - pomyślałam

Podeszłam do sekretarki byłego szefa.

- Można do niego czy masz mnie jakoś zaanonsować?

- Zapukaj i wchodź. On jeszcze nie jest szefem, nie wiem jak u niego to będzie działać.

---------------------------------------------------------------------------------------------

Z lekką trwogą zapukała do drzwi i usłyszała pozwolenie na wejście.

Nieziemskie MarzenieDonde viven las historias. Descúbrelo ahora