Demony przeszłości

526 26 27
                                    

Nancy's POV

-On bił mnie, rozebrał, macał...

-Moriarty?!- Sherlock był wściekły. Pokiwałam głową.

-Zabije gnoja, zwale go z Big Bena do Tamizy!- Sherlock był strasznie wkurzony, zacisnął pięści, nigdy nie widziałam go w takim stanie- ON JUŻ NIE ŻYJE!

-Najpierw zapytałam się czego chce, on powiedział, że mnie- Sherlock przetarł je rękawem swojej koszulki- potem byłam przypięta do łóżka, on mnie macał i całował. Następnie poszedł na jakieś spotkanie. Uciekłam, by szukać ciebie- kilka łez spłynęło po mojej twarzy.

-Jesteś bezpieczna, spokojnie- przytulił mnie do siebie.

-Widziałam tą kobietę, która cię lizała, potem ktoś mnie związał i zakneblował

-Nancy, jestem przy tobie, nic ci się nie stanie- pogładził mnie po włosach.

-Potem zabrali mnie do Jima. On powiedział, że byłam nieposłuszna. Zaczęliśmy się bić. Wykręcił mi rękę, potem bił i kopał- ścisnęłam mocniej dłoń Sherlocka- rozebrał mnie, macał ręką między nogami, lizał, całował- zaczęłam płakać. Czułam przeszywający ból i strach.

-Już wszystko jest dobrze...- otarł moje łzy i przytulił do siebie.

-Potem powiedział, że jestem jego własnością, ja chwyciłam go za szyje i zaczęłam dusić, przyszedł ktoś i uderzył mnie w głowę, straciłam przytomność- zaczęłam się trząść ze strachu, a łzy spływały mi po policzkach.

-Ciii, spokojnie połóż się- powiedział i położył się obok. Wtuliłam się w jego tors i po pewnym czasie zasnęłam.

2 godziny później

Nancy's POV

Obudziłam się leżałam przytulona do Sherlocka. Czułam się bezpieczniej w jego objęciach. Smutek i strach nie zniknęły. Jedyne co teraz wiedziałam to to, że Sherlock za wszelką cenę będzie chciał się zemścić na Moriartym.

Sherlock's POV

Nancy już nie spała.

-Hej- pogłaskałem ją po włosach.

-Hej Sherlock- uśmiechnęła się blado.

-Lepiej się czujesz?

-Lepiej

-Słuchaj zaraz przyjdę tylko pogadam z Johnem ok?

-Jasne, nie ma problemu- wyszedłem z łóżka i opuściłem pokój.

-John ?

-No w końcu, co tak długo?

-Nancy spała, wiesz co tam się stało?

-Nie- powiedział zdziwiony John, a ja opowiedziałem mu wszystko co powiedziała Nance.

-To straszne...- powiedział John.

-Wiem

-Powinna porozmawiać z psychologiem.

-Powiem jej to- wszedłem z powrotem do sypialni.

-Słuchaj, John chce byś porozmawiała z psychologiem

-Nie!

[Aut. Retrospekcja, Nance's POV]

Znów miałam 12 lat. Byłam w tym strasznym laboratorium. Rozmawiała ze mną jakaś kobieta.

-Pamiętasz rodziców?

-Jednym wspomnieniem po nich jest moment gdy zostali rozstrzelani- byłam wściekła, chciałam krzyczeć, nie wiedziałam, co mam zrobić gdzie jest ciocia, co ze mną będzie.

-Gdzie jest ciocia?- zapytałam

-To ja tu zadaje pytania- powiedziała ostro- teraz na badania.

Na głowie miałam jakiś hełm z kabli.

-Zabij go- powiedziała- albo on zabije ciebie.
Ona stała za szybą z jakimś urządzeniem i innymi lekarzami. Do pokoju wpuszczono wielkiego psa. Od zawsze bałam się psów. Przypomniałam sobie rady cioci:
Nie patrz w oczy i nie bój się!

Ruszył w moją stronę, pobiegłam w lewo. On walnął łbem o ścianę. Chyba jest trochę zdezorientowany. Nagle jeszcze bardziej wkurzony rzucił się na mnie. Wbił pazury w moją skórę. Ze złości z całej siły go odepchnęłam. Wiedziałam, że zaraz zaatakuje ponownie. Zaczęłam go dusić. W końcu zorientowałam się, że ten leży bez życia na białej posadzce. Pani psycholog, czy kimkolwiek mogła być, uśmiechała się szeroko. Stałam nad martwym zwierzęciem, trzęsąc się strasznie.

[Teraźniejszość Nance's POV]

-Nie!- powiedziałam stanowczo.

-John mówi, że to konieczne- powiedział Sherlock.

-Ale ja nie chcę...

-Przepraszam- odrzekł- chodzi o twoje zdrowie, w tej kwestii jestem wstanie w pełni zaufać Johnowi.

-Ale ...

-Żadnych ale za dwadzieścia minut przychodzi ta psycholożka

-Ale Sherlock- jęknęłam. Pogłaskał moje włosy.

-Ciii, wszystko jest dobrze- pocałował mnie delikatnie w czoło i wyszedł z pokoju.
Schowałam twarz w poduszkach. Problemy przeszłości były coraz bardziej aktualne.

20 minut później

Do pokoju weszła młoda kobieta. Usiadła na przeciwko mnie na krześle. Odetchnęłam ciężko. Nie mogłam dopuścić do siebie żadnych emocji, żadnych elementów, które wyprowadziłyby mnie z równowagi.

-Jak się pani czuje?

-Błagam, czy wyglądam na kogoś kto czuje się dobrze? Nie, więc ma pani odpowiedź- stwierdziłam ostro.

-Jaką co pani chciałaby zrobić?

-Najchętniej patrzyła jak on powoli płonie na stosie, lub rozpuszcza się w kwasie, o albo jak rozpada się na kawałki.

-Yyyy tak- kobieta była widocznie zaskoczona- co teraz pani zrobi w tym kierunku?

-Muszę więcej ćwiczyć, nie mogę się dać tak łatwo podejść, jedyne co muszę zrobić to zemścić się na tym człowieku- psycholog zamrugała oczami i patrzyła na mnie jak na wariatkę. Po chwili wyszła by pogadać z Sherlockiem i Johnem. W tej chwili zwijałam się ze śmiechu, jej mina była powalająca.

Do pokoju wszedł Sherlock.

-Nie wiem co jej zrobiłaś, ale podobno ją zagięłaś, uciekła jak wystraszony królik- praktycznie płakałam ze śmiechu.

-Niech w tej jednej rzeczy będę od ciebie lepsza- uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.

-W wyprowadzaniu ludzi z równowagi?- pocałowałam go namiętnie, a potem pomachałam mu jego telefonem (który właśnie wyciągnęłam z jego tylnej kieszeni spodni) przed twarzą.

-I odwracaniu uwagi- puściłam mu oczko.

Siedziałam sobie na łóżku detektywa. Rozmyślałam o ostatnich wydarzeniach. Może to dziwne, że zachowuje zimną krew. Nie użalam się nad sobą i nie płacze w kącie, chociaż wciąż się boje. Nigdy taka nie byłam. Płacz  nic nie da. Wolałam pokazać, że jestem silna, że nie można mnie złamać, może dlatego nigdy nikt mnie nie rozumiał. W moim życiu było kilka takich osób. Teraz głównie Sherlock i Irvette. Ale jestem wdzięczna Johnowi, od samego początku traktuje mnie jak siostrę. Gdyby nie on nigdy nie zamieszkałabym na Baker Street. Nie wiem jak wyglądałoby moje życie, gdyby nie nastąpiły te wydarzenia.

Wszechświat jest zbyt leniwy na zbiegi okoliczności.

[Tam tam tam

Następny rozdział za nami 😍

Do następnego 😘

(Czyli już niedługo (postaram się) ]

The universe is too lazy for coincidence S.H. ✔Kde žijí příběhy. Začni objevovat