Pogadanka z bratem

684 36 49
                                    

[Aut. Czyli cały dzień Sherlocka]

[Aut. Teraźniejszość]
Nancy's POV

-Opisz mi dokładnie tą rozmowę- powiedziałam.

[Aut. Wczoraj]
Sherlock's POV
Wstałem dość wcześnie. Nancy jeszcze spała. Ubrałem się, wypiłem herbatę i napisałem karteczkę dla Nance by napisała do mnie po kilku godzinach od wyjścia.
Założyłem płaszcz oraz szalik i udałem się do biura Mycrofta.

Wszedłem do środka. Mój brat przeglądał jakieś dokumenty.

-Ekhem- zakaszlałem znacząco

-Sherlock, co Cię tutaj sprowadza?- zapytał

-Mam bardzo ważną sprawę

-Na ile ważną, by przeszkodzić mi w pracy?

-Wagi państwowej- stwierdziłem bez namysłu chcąc podkreślić wagę sytuacji.

-Słucham- wzrokiem pokazał krzesło włączył mikrofon- Anthea, nie ma mnie dla nikogo

-Feonice Wilson- dziewczyna ze Scotland Yardu

-Znajoma Irvette, mieszka z tobą na Baker Street

-To tak naprawdę agentka FBI, której rodzice zginęli jak miała cztery lata. Urodziła się w Londynie.

-Tak pojmać i zamknąć- stwierdził sucho.

-Nie możemy tego zrobić!- starałem się zachować spokój.

-Dlaczego, czyżby Ci na niej zależy- zaczął się droczyć.

-Miała wykraść jakieś dane i Cię zabić! Nie zrobiła tego, zachowała się honorowo wobec ludzi z którymi pracowała. Z resztą mogłaby się przydać.

-Jako zdrajca

-Potrzebuje jej do sprawy Moriarty'ego

-Czym ona różni?!- warknął.

-Jest inteligentna

-Jak udowodni wierność?- zapytał Mycroft.

-Pomoże mi z tą sprawą

-Zdrajczyni, i sprawa wagi światowej- przewrócił oczami.

-Nikt inny nie może - powiedziałem.

-Sherlocku co jak ona zdradzi ponownie? Co jak współpracuje z Moriartym i zmiecie nas wszystkich z ziemi?!

-Nie zrobiłaby tego

-To jest zdrajczyni! Oni się nie zmieniają umieją tylko kłamać!

[Aut. Powrót do teraźniejszości]

Nancy's POV

-To koniec, nędzny koniec- spojrzałam smutno na Sherlocka

-Coś wymyślimy- odpowiedział -Dlaczego nie uciekłaś dalej, do innych krajów?

-Jesteś Sherlockiem Holmesem, wiesz wszystko

-Oświeć mnie - podszedł niebezpiecznie blisko.

-Ja....- serce zaczęło bić dużo szybciej, oddychało mi się coraz ciężej.

-Ty....- Sherlock się niecierpliwił

-Ja się w tobie zakochałam- wyrzuciłam z prędkością karabinu maszynowego, potem znowu łamiącym się głosem - p......przepraszam ja nie powinnam
Sherlock patrzył mi w oczy. Obraz zaczął się zrozmazywać przez tsunami łez, które napłynęły mi do oczu. Sherlock znowu mnie pocałował. Łzy spływały po moich policzkach. Oderwaliśmy się od siebie Mój mózg zaliczył kolejnego errora. Zakręciło mi się w głowie czułam się tak jakby cały świat zawirował.
Zapanowała ciemność.

Sherlock's POV

W moim mózgu aż huczało od emocji. Nigdy tak nie było. Nawet nie wiem dlaczego ją pocałowałem. Nance zemdlała. Wziąłem ją na ręce i położyłem na kanapie. Przykryłem ją pomarańczowym kocykiem. Była w wielkim szoku, niech odpocznie. Postanowiłem poczekać aż się obudzi. Usiadłem na fotelu. Musiałem zrobić porządki w Pałacu. Od czasu wylewu szczerości Nancy panował tam potworny chaos.
Słoń biegał po pokojach, nowe książki walały się wszędzie. Irene Adler
chuśtała się na żyrandolu. W sali sądowej Mycroft wywijał parasolką na prawo i lewo. Zacząłem powoli układać książki i nowe informacje. Pozamykałem odpowiednie osoby w wyznaczonych pomieszczeniach. Zauważyłem jeden nowy pokój. Wszedłem do środka. Na środku stała Nancy w sukience i swoim granatowo zielonym płaszczu. Grała na moich skrzypcach w salonie Baker Street.
Nagle usłyszałem coś i opuściłem swój Pałac Pamięci.

-Sherlock, przepraszam Cię nie powinnam tego mówić nie chcę Ci zawracać głowy- powiedziała Nancy

-Nance, nie zawracasz mi głowy - usiadłem obok niej na kanapie i pogładziłem jej włosy

-Nie chcę litości, możesz mi powiedzieć prosto w twarz- powiedziała odważnie.

-Nance ...- nagle usłyszałem krzyk.

Nancy's POV

Nagle usłyszeliśmy wrzask Pani Hudson

-Pani Hudson!- krzyknęliśmy oboje Sherlock zbiegł na dół chwyciłam pistolet i ruszyłam za detektywem.

Jakiś zamaskowany gościu celował w staruszkę.

-Hej- powiedziałam groźnie- jak walczyć to proszę bardzo- wyciągnęłam pistolet i wycelowałam w głowę napastnika

-Ty w ogóle wiesz jak się strzela księżniczko?- co za świnia.

-Jeszcze się przekonamy-  uśmiechnęłam się. Grałam na czas ten debil w czarnym kubraczku nie zauważył jak Sherlock zabrał panią H. w bezpieczne miejsce.

-No dobra pogadajmy- podeszłam bliżej - co tutaj robisz?

-Przynoszę tylko wiadomość od pewnego człowieka dla Sherlocka Holmesa.

-Witam, we własnej osobie-  Sherlock wszedł jakby nigdy nic i powolnym krokiem skierował się do głupiego agenta.

-Proszę- mężczyzna wręczył detektywowi kopertę

Strzeliłam w rękę napastnika jego pistolet upadł z hukiem na ziemie. Potem następna kula przebiła w jego stopę i się przewrócił.
Pochyliłam się nad nim:

-Dla kogo pracujesz złotko- uśmiechnęłam się

-M...mmoo

-Mów -wrzasnął socjopata.

-Moriarty- jęknął zamaskowany.

Strzeliłam w głowę faceta, on wyzionął ducha w naszym korytarzu.

-Gdzie pani H.? - zapytałam otrzepując sukienkę z niewidzialnego kurzu.

-Jest na górze

-Co robimy z trupem?- zapytałam.

-Piszę do Geoffa i Molly - słyszałam o pani patolog, ale nigdy nie miałam przyjemności się z nią spotkać. Podobno podkochuje się w Sherlocku, może nawet dobrze, że jej nie znam.- Zabiorą go za 10 minut

-Idę do pani Hudson- uśmiechnąłam się do detektywa.
Poszłam pogadać z nie-gosposią na pewno bardzo przeżyła to włamanie.

[Co myślicieli nie namieszałam z czasem akcji?

Do następnego! 💗💗💗💗

Czyli pewnie jutro lub pojutrze xD ]

The universe is too lazy for coincidence S.H. ✔Where stories live. Discover now