W pewnym momencie poczułem silne szturchnięcie przez które się obudziłem. Byłem zlany potem, a na twarzy Jane malowało się zmartwienie.
-Jeff. Co ci się śniło?-Zapytała. Przez chwilę biłem się z myślami czy jej powiedzieć czy może raczej nie.
-Tamten wypadek. Płonąłem.-Zacisnąłem zęby.-Nie było tam cie, a ogień nie gasł.-Ukryłem twarz w dłoniach. Jane mnie przytuliła, a ja ją.-Wychodzę. Odstresować się.-Wstałem, ubrałem się i zerknąłem na zegarek 3:33.
-Tylko uważaj na siebie.
-Wiadomo.-Wyszedłem z pokoju na korytarz o zielonym kolorze, a następnie po schodach do przedpokoju, z tam tond w las i prosto do miasta. Tam zabiłem paru żuli z pod Biedry, a później spacerowałem po mieście myśląc o koszmarze. Usiadłem na ławce w parku. I tak siedziałem. W pewnym momencie przysiadł się do mnie jakiś mężczyzna. Ciemnawa lekko karnacje złota dużo.
-Pomóc ci w czymś przyjacielu. Jestem wróżbitą.-Dziwne nie wezwał policji ani nic i na dodatek zaoferował pomoc.
-A w czym ty mi chcesz pomóc?-Zapytałem. Nie wieże w takie rzeczy jak wróżby.
-Ano wyglądasz na zmartwionego.
-Znasz się na snach?
-Tak.-Zacząłem opowiadać cyganowi swój sen.-Yhmmm. Paliłeś się co oznacz pożądanie, ale nie tym razem. Uważaj na swych wrogów. Rosną w siłę i są dla ciebie i twoich przyjaciół nie bezpieczeństwem. Wskazuje na to to, że znalazłeś się w pustce. Zapamiętaj moje słowa.-Wstał i tak jak się pojawił bez słowa odszedł, a ja wróciłem do Rezydencji.
YOU ARE READING
Jeffa the Killera przypadki
FanfictionJak obiecałem jest druga część, a czego? Opowieści Jeff i jego banda, czyli co się dzieje w Rezydencji. Zapraszam i życzę miłego czytania. Okładkę wykonała @-Disa- za co serdecznie dziękuję