Epilog

46K 1.5K 665
                                    

           

~ 5 lat później ~

- Caroline Jessie Malik, pies to nie koń, nie możesz go tak ujeżdżać! – krzyknęłam zirytowana, obserwując owy obrazek. Moja córka uwielbiała jeździć na Scarleth, mimo, że jej tego kategorycznie zabraniałam.

Oczywiście, Caroline zignorowała mnie i znikła razem ze Scarleth gdzieś w ogrodzie. Zajęłam się dokańczaniem przygotowań do rodzinnego obiadu, który organizowaliśmy z okazji mojej i Zayn'a rocznicy ślubu. Minęło już 5 lat od pamiętnego dnia, w którym uziemiłam swojego męża. To było najcudowniejsze 5 lat w moim życiu. Caroline oczywiście była dowodem naszej miłości. Wyrosła na piękną, zdrową dziewczynkę, niezwykle podobną do Zayn'a.

Nigdy bym nie stwierdziła, że tak potoczą się nasze losy.

- Kochanie, goście przyjechali – usłyszałam za sobą zachrypnięty głos Zayn'a, a później poczułam ręce, które oplotły mnie w talii. – Caroline znowu męczy Scarleth?

- Jak każdego dnia – westchnęłam, odwracając się w jego stronę. Obserwował mnie z promiennym uśmiechem, a jego oczy świeciły szczęściem. Poznałam go jako mrocznego, dominującego mężczyznę, któremu w głowie był tylko seks i zmienianie kobiet jak rękawiczki. Czułam dumę, że teraz zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.

- Niech się bawi – parsknął śmiechem. – Jak ja byłem mały ciągałem po salonie za ogony swoje kot.

- Masz być z czego dumny – zaśmiałam się.

- Hola hop hop! – przerwał nam słodką sielankę mój przyjaciel David i dwadzieścia osób za nim. – Nie okazujcie tyle uczuć, Caroline patrzy!

- David, ty debilu – skwitowałam z uśmiechem i przytuliłam go na powitanie. Oczywiście następna była rodzina Zayn'a, moja, nasi przyjaciele.

- Kto by pomyślał, pięć lat od kiedy kutas Zayn'a jest wyłącznie Twój, godne podziwu – skomentował David, gdy pomagał mi nieść resztę jedzenia do ogrodu. – Powiesz mu dzisiaj? – zapytał ciszej. Doskonale wiedziałam o co.

- No chyba wypadałoby, i tak wystarczająco długo trzymam to w tajemnicy – stwierdziłam. – No i mam doszyć noszenia szerokich ciuchów.

- No gdzieś musisz pomieścić te bliźniaki chica!

Tak, byłam w ciąży, tym razem bliźniaczej.

I oczywiście, Zayn nie miał o tym bladego pojęcia.

Była to już końcówka czwartego miesiąca. Miałam szczęście, że nadal byłam prawie płaska, mimo lekkiego „wzdęcia". Nie mogłam już dłużej ukrywać tego przed Zayn'em. Już od dawna rozmawialiśmy o powiększeniu rodziny, lecz rozwijająca się firma i wychowanie Caroline zabierało nam tą możliwość. Codziennie cisnęło mi się na język powiedzenie : Jestem w ciąży.

- Wszystko gotowe? – zapytał Zayn, gdy postawiliśmy ostatnie miski i tace z jedzeniem na dużym stole.

- Tak tak – uśmiechnęłam się nerwowo.

- Coś się dzieje maleńka? – spytał, patrząc na mnie uważnie.

- Nic, a co by miało się dziać? – udałam, całując go lekko w kącik ust. – Wszystko jest dobrze – zapewniłam go. – Zaczynajmy już.

- W porządku – Zayn odsunął dla mnie krzesło i biorąc kieliszek w dłoń, stuknął w niego delikatnie nożem trzy razy, zwracając na siebie uwagę. W między czasie przybiegła do mnie Caroline, wdrapując się na moje kolana. – Na początku chciałbym bardzo wam podziękować za tak liczne przybycie – zaczął Zayn typowo jak na siebie, formalnym tonem. – Nigdy bym nie sądził, że w ciągu tych pięciu lat moje i Clarissy życie tak się zmieni. Minęło pięć lat odkąd powiedzieliśmy sobie sakramentalne tak i zostaliśmy małżeństwem. Chyba nie muszę mówić, jak bardzo wspaniale wspominam ten dzień – Zayn się uśmiechnął, spoglądając na mnie i Caroline. – Przed poznaniem Clairy prowadziłem... hulaszczy tryb życia i większość pewnie ma tego świadomość. Wraz z pojawieniem się Clairy, znikło moje perfidne ego. Stałem się innym człowiekiem. Miałem ciemną przeszłość i nie jestem z tego dumny. Clairy sprawiła, że narodziłem się na nowo i ponownie zacząłem uwielbiać życia, a nie nim tylko gardzić. Kocham ją całym sercem i nigdy nikomu nie oddam, możecie mieć tego pewność – tutaj się zaśmiał. – Oczywiście również Caroline odegrała tutaj ważną rolę, ponieważ połączyła nas w naszym najgorszym momencie związku. Możesz być z siebie dumna – przeczesał pieszczotliwie ciemne włosy naszej córeczki. – Kończąc, jeszcze raz dziękuję za przybycie i że macie ochotę czcić razem z nami ten dzień.

- To teraz ja przejmę pałeczkę – zaśmiałam się, usadawiając Caroline na kolanach Zayn'a i wstałam.

Kurwa, jak ja nienawidziłam przemawiać.

- Również powtórzę po Zayn'ie, dziękuję za przyjście. Myślałam, że małżeństwo z Zayn'em w tak młodym wieku okaże się wyzwaniem, szczerze mówiąc – parsknęłam śmiechem. – Jakże się przy tym pomyliłam, a zazwyczaj się nie mylę. Pięć lat temu byłam normalną dziewczyną, pracującą w firmie ojca. Dzięki niemu moje nazwisko stało się sławne na rynku architektoniki. Teraz, będąc Panią Malik nie mogę spokojnie wyjść na miasto bez towarzystwa fotoreporterów – wywróciłam oczami. – Poznałam Zayn'a jako durna osiemnastolatka, która ledwo co wkroczyła w dorosłość. Mogę śmiało powiedzieć, że dzięki niemu w tempie ekspresowym dorosłam i przeżyłam bardzo wiele : zarazem tych wspaniałych, jak i złych chwil. W każdym małżeństwie są wzloty i upadki oraz ciche dni. Jednak na Zayn'a nigdy nie potrafiłam się długo złościć, mam po prostu za miękkie serce – ponownie się zaśmiałam. – Oczywiście, te pięć lat, które minęły od naszego małżeństwa to najcudowniejszy czas w moim życiu. Wzajemnie się od siebie uczymy, wychowujemy razem naszą małą Caroline – uśmiechnęłam się do swojej córki i jednocześnie wzięłam głęboki wdech, zerkając kątem oka na Davida, który swoim wzrokiem mówił : Teraz albo nigdy, suko. – I aktualnie jestem w kolejnej ciąży.

Wyobraźcie sobie miny wszystkich zebranych.

Zwłaszcza Zayn'a.

- Że co? – wydukał mój mąż, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

- Wyjaśniając, od prawie pięciu miesięcy jestem w ciąży, tym razem bliźniaczej – szok na twarzy Zayn'a rósł z każdym moim kolejnym słowem. – Wiem, nie wyglądam na to abym była w ciąży, w sumie bardzo cieszę się z tego powodu, bo bycie wielorybem nie przekonuje mnie zbytnio.

- Będę miała rodzeństwo?! – zapiszczała wesoło Caroline.

- Tak, maleńka – zagruchałam do niej. – Więc, cieszę się, że jesteście z nami dla nas w tym szczególnym dniu i mogłam przekazać dla was tą informację.

- Więc... pozostało mi wznieść toast – Zayn stanął obok mnie, trzymając Caroline jedną ręką, a drugą objął mnie w talii. – Chciałbym go wznieść na cześć was, mojej i Clairy rodziny oraz naszej, która wkrótce się powiększy, jak się okazało – Zayn spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. – Na zdrowie!

***

- Nie wierzę, że tak długo to ukrywałaś – odparł Zayn, a w jego oczach nadal widziałam zaskoczenie. Goście świętowali, głośno rozmawiali, a ja chcąc chwili ciszy, poszłam z Zayn'em w głąb ogrodu, nad staw. Był już późny wieczór, na niebie świeciły gwiazdy. Lepszego scenariusza tego dnia nie mogłam sobie wyobrazić.

- Nie mogłam Cię już dłużej męczyć – odparłam, wtulając się w jego bok. – Sama chciałam się upewnić, czy są to bliźniaki.

- Boże, trójka małych Malików biegających po domu... - westchnął, a ja się zaśmiałam.

- Damy radę, nie takich rzeczy dokonywaliśmy – powiedziałam z uśmiechem. – Przepraszam.

- Nie masz za co... po prostu jestem w szoku – zaśmiał się. – Co nie oznacza, że nie jestem szczęśliwy.

- Bałam się, że nie będziesz gotowy na kolejną dwójkę.

- Ja zawsze jestem zwarty i gotowy, maleńka – parsknął śmiechem ujmując moją twarz. – Naprawdę, Clairy, żadne słowa nie opiszą tego, jak bardzo Cię kocham.

- Kocham Cię wystarczy – stwierdziłam, na co oboje się zaśmialiśmy.

- Kocham Cię Clarisso Malik, moja żono i matko moich dzieci – oznajmił, składając czuły pocałunek na moich ustach, zwieńczając ten wieczór.

Nasze zakończenie jest typowe niczym dla bajek.

Żyli długo i szczęśliwie.

*************

Kilka słów od siebie wstawię wieczorem, póki co dosłownie się popłakałam moi drodzy, pisząc ostatnie zdanie.

XOXO

Little Daddy's GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz