Part 2 - 17

98.8K 2.7K 1.3K
                                    

Tak jak sobie obiecałam : nie spotykałam się z Zayn'em przez następne trzy dni.


Szczerze? To były najgorsze trzy dni jakie przeżyłam, prócz czas rozłąki z Zayn'em.


Nie potrafiłam nie być z nim. Byliśmy sobie potrzebni niczym dwa magnesy. Boże, ja naprawdę byłam absurdalnie zakochana w tym człowieku i to uczucie wzrastało z każdym kolejnym dniem! Nie mogłam wytrzymać bez niego i to mnie przerażało. Cholera, on naprawdę był mi potrzebny do normalnego funkcjonowania.


W środku samego tygodnia coś we mnie... pękło. Potrzebowałam go : jego namiętnego pocałunku, mocnego przytulenia i tego zawadiackiego uśmiechu, by jakoś normalnie funkcjonować. W samych leginsach, znoszonych trampkach i długim białym swetrze zerwałam się z kanapy u Gab w domu, zabrałam kluczyki ze stolika i pognałam do samochodu. Wpadłam do niego niczym rozjuszony byk i po jego odpaleniu, ruszyłam do samego centrum Londynu. Dotarcie do firmy Zayn'a nie zajęło mi dużo czasu. Zaledwie dziesięć minut później zaparkowałam w swoim miejscu na parkingu i niemal biegiem pokonałam drogę dzielącą mnie od wieżowca.

- Dzień Dobry, Panno Watson – uśmiechnęła się do mnie promiennie sekretarka.

- Hej, Zayn ma jakieś spotkanie? – spytałam z lekką zadyszką spowodowaną przez bieg.

- Moment... - blondynka wystukała coś w swoim laptopie i przez chwilę błądziła wzrokiem po jego ekranie. – Nie, jest teraz wolny, dopiero ma jedno za pół godziny – oznajmiła.

- Dzięki – i poszłam w stronę windy, która o mało co nie zamknęła mi się przed nosem. Nacisnęłam numer piętra, na którym był Zayn i w ciszy czekałam, aż winda zatrzyma się tam, gdzie chciałam. Ludzie po kolei z niej wysiadali, aż na samym końcu zostałam sama. Stąpając z nogi na nogę patrzyłam jak sunę co raz wyżej i wyżej, aż nareszcie zatrzymuję się na ostatnim piętrze. Wyszłam z windy i rzucając krótkie „dzień dobry" pozostałym sekretarkom Zayn'a bez pukania otworzyłam mahoniowe drzwi i przekroczyłam próg jego gabinetu. Zayn był w nim sam, stojąc tyłem do mnie. Oczywiście, odwrócił się, gdy „ktoś" raptownie i bezceremonialnie wbił się do jego biura. Usta  delikatnie otworzył ze zdziwienia na mój widok. Tak... ja też się siebie tutaj nie spodziewałam.

- Clairy – powiedział cicho, ale i tak to usłyszałam.

- Zayn – uśmiechnęłam się lekko i nie wiem dlaczego, miałam ogromną ochotę się popłakać. Dlaczego? Tak cholernie za nim tęskniłam. Zayn odszedł od okna i gdy zaczął się kierować w moim kierunku, wyprzedziłam go i rzuciłam mu się w ramiona, totalnie rozklejając się.

- Och maleńka – wyszeptał, kurczowo mnie do siebie przyciskając i chowając twarz w szyi. – Nawet nie masz pojęcia jaka to ulga jest, gdy w końcu mam Cię w swoich ramionach.

- Tęskniłam za Tobą, idioto – parsknęłam śmiechem, mocząc jego szarą marynarkę swoimi łzami. Ta chwila była warta łez.

- Nie tak bardzo, jak ja – odparł, odsuwając mnie od siebie tylko na kilka centymetrów by wziąć moją twarz w swoje dłonie i namiętnie przylgnąć wargami do moich ust. Z jękiem aprobaty objęłam go w pasie i odwzajemniłam pocałunek, delikatnie dołączając język do całej uroczej pieszczoty. Zayn bawił się nim, co powodowało u mnie szeroki uśmiech na twarzy, który w ciągu tych trzech dni nie pojawił się ani razu. Zayn był moim szczęściem i on powodował, że się uśmiechałam. – Kocham Cię, skarbie. Nie opuszczaj mnie więcej, ja... tak do kurwy nędzy nie potrafię – mruknął między pocałunkami.

- Nigdy – powiedziałam z zapartym tchem i skończyłam pocałunek, nie spuszczając wzroku z jego miodowych tęczówek oczu.

- Wróć do domu... do naszego domu, Clairy – poprosił cicho, a jego oczy błagały mnie o to, bym powiedziała tak. „Nasz dom". Dlaczego to określenie wydawało mi się takie... na miejscu? – Bez Ciebie to nie to samo.

Little Daddy's GirlWhere stories live. Discover now