~22~

385 29 5
                                    

Raphael

Larota przybliżyła się parę kroków i mocno mnie przytuliła.Musze przyznać że jak na dziewczynę to ma krzepę.To mi się w niej podoba.

Cieszyło mnie że przynajmniej jedną osoba podzielała moje zdanie i tą osobą była akurat Lara.Mimo to kiedy odwzajemniałem uścisk poczułem lekkie ukłucia w serce.Mój oddech na chwilkę staną i nie mogłem się ruszyć.Zastygłem w miejscu wtulony w ramiona Lary.Nie rozumiałem co się ze mną dzieje.Wcześniej kiedy ją przytulałem czułem przyjemne ciepło i odprężenie,a teraz zamiast tego czułem żrące powietrze w moich płucach.Ostatni raz się tak czułem kiedy Spike,to znaczy Slash odszedł.Teraz znowu się to powtórzyło,tak jakbym stracił kogoś bardzo ważnego.A przecież nic się nie stało...chyba?

-Dzięki za miły wieczór.Niestety musze już iść-oznajmiła Lara spoglądając na swój ukryty po rękawem biały zegarek.

Oboje przestaliśmy się przytulać.Nie wiedziałem dlaczego ale na mojej twarzy pozostały wyraźne rumieńce.Starałem się je zakryć ręką,w miare dyskretny sposób ale to nic nie dało.

-Może cię odprowadzić?O tej porze niebezpiecznie jest spacerować samemu-zaproponowałem spokojnie

-Dzięki ale nie boje się ciemności,ani tego co się w niej czaji-odpowiedziałam tajemniczo,a następnie podbiegła do przejścia.Zanim wyszła pomachała mi na pożegnanie i zniknęła w mroku

Widok rozpływającej się w ciemności twarzy Lary nie sposób zapomnieć.Niby wiedziałem że na pewno nią wkrótce zobacze,ale nie mogłem się pozbyć uczucia że czegoś,albo co gorsza kogoś mi brak. 

                                                                                             *******

Razem z resztą odnieśliśmy sprzęt na miejsce żeby się nie walał pod nogami.

Usiadłem wykończony na kanapie bijąc się z myślami. 

Te jakże"zaciętą wojne"w mojej głowie przerwał naburmuszony Majkelangelo. 

Staną naprzeciwko mnie z skwaszoną miną i surowym spojrzeniem. Dawno go takiego nie widziałem,to zwiastowało coś nieprzyjemnego. 

-Gratuluję Raph,właśnie dałeś odejść swojej,prawdopodobnie jedynej szansy na miłość-rzekł poważnym tonem Majki

Wiedziałem dokładnie o co mu chodzi ale nie miałem siły ani nastroju na kolejne odszczekiwanie z mojej strony. 

Pozostała dwójka patrzyła na mnie jakbym był trędpwaty,a Donni to już wogle mnie wzrokiem zabijał. 

No sorki Don ale mój stosunek do związków mutanto-ludzkich się nie zmieni

-Będziesz tak milczał do końca wieczoru?-odezwał się Leo

-Jak chce,to moge-parsknołem obojętnie.Na to Donni podszedł bliżej patrząc mi się prosto w oczy tym swoim morderczym spojrzeniem

-Jak mogłeś powiedzieć że ludzie i mutanci nie powinny być razem?!-spytał sie mnie Donatello 

-Mogłem,więc to zrobiłem-odpowiedziałem lekceważąco

Miałem zamiar iść do swojego pokoju ale moi bracia staneli mi na drodze. 

CZY IM DO RESZTY ODBIŁO??? 

-E-ehem,chce teraz przejść do swojego pokoju,więc...zjeżdżać mi z tąd...już! 

-Najpierw mamy coś do omówienia Raph-rzekł z powagą Leonardo

-Nie mam najmniej ochoty na kolejna rozmókę psychologiczną,a zwłaszcza z tobą

|TMNT|2012 Ktoś taki jak JaWhere stories live. Discover now