Rozdział 17

8 1 0
                                    


Na backstage wszyscy biegali jak opętani. Dosłownie nie było tam ani jednej osoby, która poruszałaby się normalnym krokiem. To znaczy ani jednej oprócz mnie. Nie miałam nic do roboty, szczerze mówiąc nawet nie wiem jak miałabym się przydać, więc stałam pod ścianą tak aby jak najmniej przeszkadzać i oglądałam to wszystko. Od powrotu z hotelu ani razu nie widziałam Dana, jedynie Will raz przeszedł koło mnie, ale nawet mnie nie rozpoznał. Pomyślałam, że pewnie odpoczywa przed koncertem albo spędza czas z resztą zespołu i nie chciałam mu przeszkadzać. Więc stałam tak pod tą ścianą i obserwowałam ludzi. A zdecydowanie było co oglądać, jeszcze nigdy nie byłam za kulisami żadnego koncertu więc bardzo mnie wszystko interesowało. Żałowałam tylko, że nie będę mogła potem zadzwonić do C i się tym z nim podzielić. Pomyślałam ze smutkiem, że do tej pory nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic.

Po około 40 minutach podeszła do mnie jakaś nieznana mi kobieta i powiedziała, że jeżeli chce zobaczyć koncert to pokaże mi gdzie jest scena. Ciekawiło mnie kto ją wysłał, chciałam zapytać, ale szła przede mną tak szybko, że nawet nie miałam jak, ledwo co udawało mi się jej nie zgubić i nie zabić o miliony kabli leżących na podłodze. Zaprowadziła mnie w miejsce, z którego widziałam cała scenę i zaraz ruszyła dalej. Niestety, okazało się, że przez swoje gapiostwo przegapiłam występ suportu. Bardzo chciałam dyskretnie wyjrzeć zza kulis i zerknąć na widownię, zobaczyć jak to naprawdę wygląda z perspektywy występującej na niej artystów, ale bałam się, że ktoś z widzów a co gorsza z obsługi może mnie zauważyć. Czasami byłam naprawdę bardzo nieśmiała. Nagle poczułam jak ktoś mocno ściska moje ramię, podskoczyłam, a w tym samym momencie zgasły wszystkie światła i nie udało mi się dostrzec twarzy tej osoby.

„Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć." Po głosie rozpoznałam, że to Kyle. Wcale nie brzmiał jakby było mu przykro, wręcz przeciwnie miałam wrażenie, że ma z całej sytuacji ubaw.

„Nic... nic się nie stało. Co ty tutaj robisz?"

„Stoisz w przejściu na scenę a ja no cóż, wychodzę zagrać koncert."

„Ojejku nie wiedziałam, jakaś pani mnie tutaj przyprowadziła." Co mi się dzisiaj stało z tą nieśmiałością. Ogarnij się A!

„Dobra, słuchaj, mam mało czasu, nie wiem co zrobiłaś Danowi, ale lepiej to napraw, od czasu próby chodzi naburmuszony. Pokłóciliście się?"

„Nie! Nie pokłóciliśmy... Ale porozmawiam z nim po koncercie."

„Dobrze. Nie chciałbym go takiego znosić przez kolejne dni. Nie można z nim wytrzymać." Roześmiał się wesoło. Ponownie jakoś nie za bardzo wychodziło mu udawanie smutnego.

„Miło się rozmawiało. Trzymaj się bejbe udanego koncertu."

Nie zauważyłam, jak w trakcie naszej rozmowy, zebrała się reszta ekipy, teraz wszyscy zaczęli wchodzić na scenę, słyszałam jak tłum szaleje, dosłownie czułam rytmiczne wibracje podłogi od ich podskoków. Parę osób, które mnie mijało uśmiechnęło się do mnie. No i był też Dan. Nawet na mnie nie spojrzał, wlepił wzrok w swoje buty i poszedł na scenę. Światła zaczęły migać. Tłum krzyczał jeszcze bardziej. Nagle złapałam jego wzrok. Przez chwilę żadne z nas go nie odwróciło. Uśmiechnął się lekko. I zaczął śpiewać.

To co przeżywałam jest nie do opisania. Na początku bałam się, że stojąc z boku sceny nie będę dobrze widziała tego co się na niej dzieje, ale stało się wręcz odwrotnie. Oczywiście brakowało mi energii tłumu, tej radości jaką można poczuć, gdy razem z innymi skaczesz do dźwięków muzyki, ale po raz pierwszy widziałam wszystko tak niezwykle dokładnie, każdy gest i grymas na twarzy chłopaków. Oczywiste było, że idealnie się bawili, tłum też dopisał, wiele osób skakało, klaskało i śpiewało razem z Danem. Niesamowite uczucie, ta energia była wyczuwalna w całej sali, deski na scenie drżały od muzyki i ich krzyków.

Niestety po dwóch godzinach koncert się skończył a wraz z nim moje dobre samopoczucie. Czekała mnie rozmowa z Danem, Kyle miał rację nie mogłam tego od tak zostawić. Jednak w tym momencie miałam też inne zmartwienie, bowiem nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, każdy gdzieś poszedł, po scenie krzątali się tylko panowie, którzy ściągali całą instalacje i instrumenty. Kobiety, która wcześniej mnie tu zaprowadziła nie było nigdzie widać. Nie miałam pojęcia gdzie mam pójść. Zaczęłam być trochę zła na Dana, mógł się na mnie wściekać, ale wiedział przecież, że jestem tutaj pierwszy raz i nie będę wiedziała co mam robić i gdzie iść. Kręciłam się więc bez celu po jakimś korytarzu, który bardzo przypominał mi ten, na którym poznałam się z Danem. Takie samo zagracone pomieszczenie, pełne nieużywanego sprzętu muzycznego. Nagle, co za ironia ktoś wyszedł z pomieszczenia, a ja na niego wpadłam. Spojrzałam się w górę, niestety nie był to przystojny brunet a Dick.

„Dan prosił, żebym ci załatwił podwózkę do hotelu."

„A on?"

„Co a on?"

„Nie jedzie ze mną?"

„Mówi, że jest zajęty i nie chce cię tutaj zatrzymywać, pewnie jesteś zmęczona po podróży i całym dniu."

Złość się we mnie gotowała, ale nie chciałam nikomu tego pokazać. Ubrałam kurtkę i ruszyłam za mężczyzną. W aucie cały czas zaciskałam pięści z wściekłości. Co on sobie myśli!? Przeleciałam do niego ocean a on nawet nie pokwapił się osobiście mi powiedzieć, że musi zostać. Oczywiście, że bym zrozumiała i nie robiła mu wymówek. Wystarczyło tylko żeby przyszedł do mnie osobiście, albo chociaż zadzwonił. A tak zostawił mnie tam samą, zapomniał o mnie. Najpierw pomyślałam, że nie chce więcej widzieć jego twarzy, ale potem zmieniłam zdanie, muszę się dowiedzieć o co temu chłopakowi chodzi, przecież nikt bez powodu nie zmienia ot tak swojego zachowania. Poszłam do pokoju zostawić swoje rzeczy i zeszłam do lobby. Nie wiedziałam jaki numer pokoju ma Dan a w recepcji nie chcieli mi powiedzieć, uznałam więc, że najlepiej będzie jak poczekam na niego na dole. Nie przewidziałam tylko, że aż tyle zajmie mu powrót. Po godzinie zamówiłam pierwszego drinka a potem kolejnego i kolejnego. Kiedyś miałam mocną głowę, ale po tym jak przestałam pić alkohol moja tolerancja się zmniejszyła i czułam już jak lekko szumi mi w głowie. Koło 2 w nocy chciałam już zrezygnować ale wtedy jak za ruchem magicznej różdżki pojawił się on. Szybko wstałam z fotela, odrobinę za szybko, bo zachwiałam się na nogach i podeszłam do niego.

„Co ty sobie wyobrażasz co!?"

Blue eyesحيث تعيش القصص. اكتشف الآن