Rozdział 13

19 0 0
                                    


W środku nocy obudził mnie dzwonek telefonu. Na początku chciałam go zignorować, ale dzwoniący ewidentnie nie chciał odpuścić i ciągle próbował. Nie miałam więc innego wyboru jak odebrać.

„Halo?"

„A.? Przepraszam, że dzwonię dopiero teraz, ale miałem koncert."

Na dźwięk głosu Dana od razu się rozbudziłam.

„Dostałem twoją wiadomość. Bardzo się cieszę, że się zgodziłaś. Już się nie mogę doczekać, aż się spotkamy."

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, Dan opowiedział mi co robił w czasie od naszego ostatniego spotkania, koncertach jakie zagrał i śmiesznych sytuacjach z fanami. Mogłabym go słuchać godzinami, to dla mnie zupełnie inny świat. Nagle moje historie z uniwersytetu wydały mi się strasznie dziecinne i bez znaczenia.

Gdy skończyliśmy rozmawiać leżałam w łóżku do rana nie mogąc zasnąć. Myślałam o przyszłości.

***

Przez kolejne dni rozmawialiśmy codziennie. Dan dzwonił zazwyczaj przed koncertem, albo rano od razu po obudzeniu. To on zazwyczaj dużo mówił co mi nie przeszkadzało. Po cichu każde z nas odliczało dni do Nowego Yorku.

Ja miałam jeszcze jeden problem do rozwiązania a mianowicie jak pojechać do Nowego Yorku na weekend tak, żeby C. nie zauważył że mnie nie ma. Głupio było mi go okłamywać, nie chciałam jednak jeszcze z nikim dzielić się tym co się dzieje. Nawet z nim.

„C. za tydzień wyjeżdżam na weekend. Moja koleżanka yyy Gina, zaprosiła mnie do siebie. Myślę, że to dobry pomysł, ten wyjazd, po tym co się ostatnio stało przyda mi się chwila odpoczynku, wyrwania się z tego miasta."

Czułam się okropnie nawiązując do ostatnich wydarzeń, ale wiedziałam, że dzięki temu C. na pewno nie będzie niczego podejrzewał.

„Chcesz, żebym pojechał z tobą? Mogę pojechać z tobą jednym pociągiem i od razu wrócić do Madrytu, żebyś nie czuła się samotna w czasie podróży."

„Niee, dziękuję, ale poradzę sobie."

Poszłam do pokoju. Miała ochotę wybuchnąć płaczem. Nienawidzę go okłamywać, zwłaszcza gdy jest taki cudowny w stosunku do mnie. Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł, jest prawdziwym przyjacielem. A ja co? Kręcę, wymyślam jakieś niestworzone historie tylko po to, żeby się spotkać z Danem. Nienawidzę siebie za to.

Położyłam się na łóżku, włączyłam głośno muzykę i pogrążyłam się we wspomnieniach.

***

Od A. do K.

Gdzie jesteś spotkamy się?

Od K. do A.

Ze znajomymi. Gdzie?

Od A do K.

Tam gdzie zawsze? Moja randka zupełny niewypał.

Od K. do A.

Kupię 6cio pak.

Od A. do K.

Lepiej go zrób!

Przeskakiwałam z nogi na nogę. Pod wpływem wypitego alkoholu moja koordynacja nie była najlepsza i prawie się przy tym wywróciłam na chodnik. Roześmiałam. Gdy byłam w takim stanie śmieszyło mnie wszystko. K. się spóźniał, a ja tego nienawidzę. W dodatku temperatura wynosiła minus pierdyliard a ja miałam na sobie tylko sukienkę i cienka kurtkę. Co mnie podkusiło, żeby się tak ubrać w środku listopada? A no tak, moja super randka, która okazała się okropnym niewypałem. Chłopak, z którym się umówiłam ciągle narzekał, z każdym jego słowem ja miałam ochotę wlać w siebie coraz więcej procentów i tak się bawiliśmy cały wieczór, on narzekał ja piłam. O 1 już nie wytrzymałam i pod jakimś głupim pretekstem udało mi się uciec od tego koszmaru. Teraz czekałam na K. cała zmarznięta przeklinając go w duchu. W końcu go zobaczyłam, wolno zmierzał w moją stronę wyraźnie śmiejąc się z mojego stanu.

„Szybciej grubasie!"

„Będziesz dla mnie milsza, gdy tylko zobaczysz co mam ze sobą" odkrzyknął po czym w zwycięskim geście uniósł do góry rękę z butelką whisky.

„Skąd to masz?"

„Wygrałem."

'W grze kto zje najwięcej pączków?"

„Teraz się śmiejesz a potem pierwsza będziesz do picia."

Przekomarzaliśmy się tak całą drogę do mojego domu. Gdy w końcu dotarliśmy ja szybko wskoczyłam w cieplejsze ciuchy a K. otworzył swoją nagrodę. Siedzieliśmy przytuleni, rozmawialiśmy o życiu. Powoli czułam jak moje powieki stają się coraz cięższe a ja zapadam w sen.

Obudziły mnie pocałunki. Początkowo myślałam, że wciąż śnię, ale po chwili doszło do mnie, że to K mnie całuję. Odskoczyłam od niego jak poparzona.

„Co... co ty robisz?"

„Nie mogłem się powstrzymać, tak słodko wyglądałaś jak spałaś."

„Ale dlaczego w ogóle pomyślałeś, że możesz mnie pocałować. Jesteśmy... jesteśmy przyjaciółmi."

„Już tak dłużej nie mogę. Dla ciebie to tylko przyjaźń, dla mnie coś więcej. Kocham Cię."

Siedziałam na kanapie i nie mogłam się ruszyć. Całe moje ciało krzyczało, jednak ja zachowałam spokój. Nic nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam zresztą co miałabym powiedzieć. Na pewno nie ja ciebie tez.

„Myślałem, że cos powiesz, jakoś zareagujesz, ale jak widać ta cała sytuacja cię przerosła. Zresztą jak zwykle zachowujesz się jak małe dziecko." Spojrzał się na mnie przeciągle.

Jego słowa raniły mnie. Były jak szpikulce wbijane w moje serce.

Po chwili wstał, chwyciłkurtkę i wyszedł z domu. Dopiero trzask zamykanych drzwi lekko mnie otrzeźwił.Co ja najlepszego zrobiłam!? Rzuciłam się do okna i zobaczyłam, że wychodzi jużz klatki. Nie mam wiele czasu. Długo nie myśląc ubrałam pierwsze buty jakie miwpadły w ręce, chwyciłam klucze i wybiegłam za nim. Od razu pożałowałam, że niezabrałam kurtki, na dworze było jeszcze zimniej niż wcześniej. Objęłam sięramionami i ruszyłam w stronę, w którą miałam nadzieję, że poszedł. Chciałamzacząć z nim krzyczeć, ale nie zdążyłam. Coś twardego uderzyło mnie w tyłgłowy.     

Blue eyesWhere stories live. Discover now