Rozdział 10

42 7 1
                                    


„A! Łap piłkę."

„Jak mam to zrobić skoro przez słońce prawie nic nie widzę!"

„No nie wierzę, będziesz teraz narzekać na słońce. Ciekawe kiedy dojdzie do tego, że zatęsknisz za zimną Polską."

„Nigdy."

Wolnym krokiem odeszłam od grających na bezpieczną odległość i położyłam się na trawie. Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne i pozwoliłam aby słońce ogrzewało moją twarz. Nie mogłam uwierzyć, że w lutym naprawdę może być aż tak pięknie. Wprawdzie dla miejscowych ta pogoda nie była jakimś cudem, ale ja byłam przyzwyczajona do lutowego mrozu, śniegu i puchowych kurtek a nie 10 stopni i ramoneski ze swetrem.

Powoli zaczęłam zanurzać się we wspomnieniach. Takie samo słońce, śmiech i pokrzykiwanie znajomych, ciepło. Radość. Niestety od tamtych wydarzeń minęło sporo czasu. Już nigdy nie wrócę do tego kim byłam. Z tych pesymistycznych myśli wyrwał mnie dźwięk telefonu.

Lepiej wstań z ziemi bo się przeziębisz.

Przez moment pomyślałam, że to moja mama wyczuła na odległość co robię i napisała tą wiadomość, jednak gdy spojrzałam na nadawcę byłam jeszcze bardziej zaskoczona.

Dan.

Jak to możliwe? Albo jest jasnowidzem albo... Zaczęłam gorączkowo rozglądać się wokół. Nigdzie go nie zauważyłam, chociaż i tak nie byłam pewna, że go gdzieś tam nie ma, zapomniałam z domu okularów a bez nich jestem praktycznie ślepa. Po chwili telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na nadawcę. Znowu on. Przybrałam pokerową twarz myśląc, że może mnie właśnie w tej chwili obserwować i odebrałam.

„To nie jest śmieszne."

„Ciebie też miło słyszeć."

„Skąd wiesz, że leżałam na ziemi?"

„Widzisz plac zabaw przed sobą?"

„Ledwo, ale tak?"

„Przyjdź."

I się rozłączył. Siedziałam otępiała i patrzyłam się na ekran. Przyjdź. Co to ma być, rozkaz? Na pewno nie pójdę, mam swoje zasady. Z powrotem położyłam się na trawie. No dobra kogo ja oszukuję i tak wiadomo, że pójdę, moja ciekawość musi wygrać. Zaczęłam się zastanawiać jak to zrobić, aby moi znajomi nie chcieli do mnie dołączyć. Nie mogę odejść od nich bez pożegnania bo na pewno będą mnie potem szukać. Nie mogłam też powiedzieć do kogo idę.

„Chłopacy, idę się przejść, zaraz wracam." Krzyknęłam i szybko ruszyłam w stronę placu zabaw licząc, że nie będą chcieli pójść za mną. Nie byłam w stanie wymyślić żadnego racjonalnego powodu aby tego nie zrobili. Na szczęście byli tak mocno zajęci grą, że tylko odmruknęli mi coś nie patrząc nawet w moją stronę.

Ręce zaczęły mi się pocić a na twarzy czułam niepokojące ciepło. Szłam szybko przed siebie modląc się, abym się nie przewróciła. To dopiero by było widowisko. Po dojściu na miejsce zauważyłam, że plac zabaw jest pusty, tylko jedna osoba siedzi na huśtawkach. Zwolniłam krok i podeszłam do Dana. Nie odezwałam się, w końcu to on mnie tutaj zaprosił. Usiadłam na wolnej huśtawce i czekałam na to co powie.

„Jesteś zdziwiona, że mnie tu widzisz?"

„Chodzi ci o huśtawkę, Hiszpanię czy o miasto w którym studiuję?"

„Wiesz co miałem na myśli. Czemu jesteś taka nie miła?"

„Nie lubię jak ktoś mi rozkazuje. I rozłącza się w trakcie rozmowy. A te dwie rzeczy razem irytują mnie jeszcze bardziej."

„Przepraszam, nie chciałem cię zdenerwować, już nie będę tak robił. Chociaż w sumie to ja powinienem być zły. Nie odpisałaś mi na smsa po naszym ostatnim spotkaniu."

„To dlatego tutaj jesteś?" spojrzałam na niego ze zdziwieniem w oczach. Nie odpowiedział.

„Miałam rożne myśli po naszym spotkaniu, nie wiedziałam czy chcę ci odpisać."

„Dlaczego? Zrobiłem coś nie tak?"

„Nieee, wszystko było w porządku. Nawet więcej niż w porządku. Ale ty jesteś wokalistą znanego zespołu, a ja tylko zwykłą studentką."

„Nie jesteś zwykła. Nigdy więcej tak nie mów."

„Po prostu nie wiedziałam czy jest sens ci odpisywać. Angażować się w cokolwiek. Nawet normalną znajomość. Nigdy nie stanęłabym na drodze twojej kariery. A ponieważ ty koncertujesz i jeździsz po całym świecie widzielibyśmy się prawdopodobnie raz na kilka tygodni. Nie jestem pewna czy takie coś mi odpowiada."

„Dlatego mam dla ciebie prezent."

Wręczył mi do ręki zwykłą białą kopertę.

„Mam jeden warunek. Otworzysz ją dopiero w domu, jak będziesz sama. Nie musisz od razu odpowiadać. Zastanów się poważnie."

„Dobrze, obiecuję, że tak zrobię."

„A teraz, skoro już przeleciałem przez całą Europę, żeby się z tobą spotkać mam nadzieję, że masz czas na kawę?"

„Zapraszam cię do mojej ulubionej kawiarni."

Napisałam wiadomość do C, że wrócę sama do domu żeby się nie martwił i ruszyliśmy. Na początku szliśmy w ciszy, każde z nas pogrążone w swoich myślach. Lekko zerkałam na Dana. Miał ubraną moją ulubioną koszulkę, czarną z małym kwiatkiem na piersi. Włosy jak zwykle w nieładzie. Na nosie ciemne okulary, które zasłaniały jego piękne oczy.

„Widzę jak się na mnie patrzysz." Roześmiał się.

Po chwili byliśmy już na miejscu, zamówiłam dla nas kawę a Dan zajął miejsce. Zaczęliśmy rozmawiać. Czułam, że mogłabym tak siedzieć z nim godzinami. Pytałam go o życie w trasie a on mnie o studia. Nie poruszaliśmy prywatnych tematów, chyba każde z nas wyczuło, że drugie nie chce rozmawiać o tych sprawach. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęło się ściemniać.


Blue eyesKde žijí příběhy. Začni objevovat