-Nie.-Posłał mi szeroki uśmiech, właśnie ten uśmiech był moim powietrzem. Oddychałam nim. Oddychałam Shawnem. Próbowałam cokolwiek odczytać z jego oczu, ale zbyt dobrze skrywał emocje.-Pamiętam o masażu.-Przygryzł dolną wargę.-Na parkingu stał tylko nasz samochód. Jakbyśmy byli tylko my. My dwoje w ogromnym świecie.-Wsiadaj Clarks i przestań na mnie patrzeć jak na Boga.-Po jego słowach wybuchłam nie opanowanym śmiechem.

-To niemożliwe.-Powiedziałam poważniejąc. Tak się patrzy na człowieka którego się kocha.

-Wsiadaj słonko.-Otworzył mi drzwi samochodu kiedy do niego doszliśmy. Nigdzie się nie spieszyliśmy mimo, że obydwoje chcieliśmy stąd zniknąć. Zatrzasnął drzwi przechodząc na miejsce kierowcy. Przelotnie mnie pocałował gdy odpalał samochód. Taki mały gest sprawiał, że zakochiwałam się w nim jeszcze bardziej. Krajobraz był jeszcze piękniejszy niż nocą, nie mogłam oderwać wzorku od jezior i lasów.-Też masz wrażenie, że świat tutaj stoi w miejscu?-Shawna pytanie mnie zaskoczyło. Poczułam jakby czytał mi w myślach.

-Miasto pędzi. Ludzie tam cały czas się spieszą. Najpierw pędzą do pracy a z pracy do domu nawet nie patrząc co ich otacza. Omija ich całe piękno.-Patrzyłam przez okno.-Czasami warto się zatrzymać i popatrzeć na zachód słońca albo chociażby unieść głowę i spojrzeć w gwiazdy.

-Zacząłem to zauważać gdy spotkałem ciebie. Nie od samego początku, ale po pewnym czasie zobaczyłem, że ty nigdy się nie spieszysz. Powoli spacerujesz obserwując tych wszystkich ludzi. Ty wiesz co to jest piękno, ja jeszcze nie. Dopiero uczę się chodzić twoim tempem.-Jego dłoń gładziła moje udo. Odwróciłam głowę w jego stronę unosząc brew.

-Masz po prostu za długie nogi.-Roześmiałam się, ale miał rację. Lubiłam obserwować świat i ludzi. Nienawidziłam się spieszyć, bo doskonale wiedziałam, że stracę dużo widoków.

-Jesteś wredna.-Powiedział tak samo się śmiejąc.-Twoje poczucie humoru jest nie na miejscu.-Śmiał się a ja wystawiłam w jego stronę język. Brunet widząc ten gest złapał za moje policzki jedną dłonią namiętnie mnie całując. Jego język tańczył z moim. Pieścił nim moje podniebienie. Jeżeli to była kara, to chcę częściej łamać zasady. Oderwał się ode mnie gdy kierowcy za nami zaczęli trąbić.

-Nadal jesteś mi winny śniadanie.-Powiedziałam przerywając ciszę która nie trwała między nami długo. Cisza nie była dla nas. Obydwoje jej nie lubiliśmy.

-Tym razem ja coś ugotuję a później poszukamy drewna żeby nagrzać w piecu, bo nie zniosę myśli, że marzniesz. Dzisiaj całą noc się trzęsłaś.

-Było mi ciepło gdy mnie przytulałeś.

-To będzie ci jeszcze cieplej.-Uniósł brew patrząc przelotnie na mnie. Nie mógł odrywać wzroku od jezdni a robił to notorycznie.-Jak tam twoje kobiece sprawy, Clarks?-Zapytał bez skrępowania. Moje policzki zrobiły się czerwone. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się co mam mu odpowiedzieć.-Pytam czy masz jeszcze miesiączkę?-Poprawił swoje pytanie.-Możesz kiwnąć głową jak się wstydzisz odpowiedzieć.-Zaśmiał się cicho gładząc moje udo.-Nie masz się czego wstydzić.

-Tak, mam okres.-Powiedziałam cicho. Shawn się do mnie uśmiechnął podjeżdżając pod dom. Nie mówił nic więcej żeby mnie bardziej nie krępować.

-Nie lubię kiedy marzniesz.-Zmienił temat, za co niezmiernie mu dziękowałam.

***

Zajęłam miejsce na blacie i patrzyłam jak Shawn gotuję. Miałam nadzieję, że nie będzie trwało to długo, bo umierałam z głodu. Shawn na mnie spoglądał gdy kroił pomidora.

-Uważaj tylko na palce.-Podkradłam z drewnianej deski warzywo i szybko je zjadłam. Chłopak nie był zachwycony, ale mój brzuch upominał się o jedzenie. Shawn poprosił mnie o posmarowanie pieczywa masłem, zeskoczyłam z blatu i wykonałam jego prośbę. Powoli smarował kanapki do czasu gdy poczułam na swojej szyi oddech bruneta.

Bad Reputation Where stories live. Discover now