Rozdział 18

48 7 16
                                    

Dzisiaj jest pierwszy dzień w którym w ogóle postanowiłem wyjść z łóżka i się ogarnąć. Poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic i spojrzałem w lustro. Nie wyglądałem tak źle ale wciąż miałem podkrążone i lekko czerwone oczy. Ubrałem się w ciemno turkusową asymetryczną bluzkę, jeansy z dziurami i moją nową długą bluzę ombre która była w kolorze szaro-czarnym. Wziąłem telefon i poszedłem pod adres, który wysłała mi wczoraj Kate. Stanąłem przed klimatyczną kawiarnią. Jeszcze nigdy tu nie byłem ale podobno jest świetna. Będzie dobrze Sam! Musisz się rozerwać! I choć trochę zapomnieć. Napisałem do Kate, że już jestem i wszedłem do środka. Rozglądałem się za przyjaciółką lecz nigdzie jej nie widziałem. Przeleciałem spojrzeniem jeszcze raz po wszystkich ludziach i zobaczyłem Jego. Tak Enzo. Już chciałem wyjść lecz złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał. Strasznie się zdenerwowałem. Odwróciłem się szybko i zasadziłem soczystego liścia na jego twarzy. Wszyscy się na nas popatrzyli.

- Puść mnie albo zacznę krzyczeć. - oznajmiłem.

- Proszę o tylko chwilę rozmowy. Później możesz zrobić co tylko chcesz. - jego policzek zaczął się robić czerwony.

- Okey ale na pewno później mogę zrobić co chcę? - przybrałem obojętny wyraz twarzy.

- Obiecuję. - złapał się za serce.

Przytaknąłem i ruszyłem za nim do stolika. Za chwilę przyszła do nas kelnerka i zapytała czy coś zamawiamy.

- Ja podziękuję. - powiedziałem oschle.

- W takim razie poprosimy espresso i jedną mrożoną Moch'e. - Enzo uśmiechnął się do mnie a ja prychnąłem.

- Możesz w końcu zacząć mówić mi to co tam chcesz powiedzieć? - powoli znów się denerwowałem.

Jego miało tu nie być. Miałem o nim zapomnieć. Spędzić mile czas. Ale oczywiście Kate musiała wpaść na jakiś głupi pomysł. Teraz pewnie Enzo będzie sprzedawał mi jakieś tanie usprawiedliwienia. A ja nie mam ochoty ich słuchać.

- Dobra... To zacznijmy od początku. - brunet nabrał powietrza a później go wypuścił. - W ten dzień w którym zobaczyłeś mnie w składziku. Rozmyślałem tylko o tobie.

- Jeżeli masz zamiar mówić mi słodkie słówka i głupio się tłumaczyć to ja wychodzę. - wstałem z krzesła.

- Przecież mówię że jak mnie wysłuchasz to będziesz mógł sobie pójść. - teraz to on się trochę zdenerwował. - Więc posadziłem moje cztery litery z powrotem na krześle. - To tak jak mówię. Myślałem o zdarzeniach które wydarzyły się na wyjeździe. W czasie z jednej przerw podeszła do mnie Victoria z pytaniem czy mógłbym jej pomóc. Więc się zgodziłem. Wszedłem za nią do tego głupiego składzika i kazała ściągnąć mi jakieś pudło z samej góry. Tak też zrobiłem. Jak tylko odwróciłem się w jej kierunku to ona rzuciła się na mnie i akurat w tym momencie ty się zjawiłeś.

Nastała cisza. Naprawdę myślał że uwierzę w taką historyjkę? Którą wymyślił na poczekaniu? Że jestem aż tak głupi?

- I co ja mam w to uwierzyć? Że Victoria "rzuciła" się na ciebie? - nie wierzyłem mu.

- Ale to jest prawda Sam!

- Nie! Prawdą jest to, że złamałeś moje serce! Że mnie skrzywdziłeś! Wiesz ile ja przez Ciebie łez wylałem? Ile chusteczek zużyłem? Jak w ogóle się czułem? Wiesz jak to jest kiedy wszystkie twoje wspaniałe wspomnienia okazują się być kłamstwem? Wiesz?! - z moich oczu zaczęły płynąć łzy a Enzo ewidentnie posmutniał.

- Enzo mówi prawdę Sam. - znikąd pojawiła się Kate i Vi.

- A skąd to niby wiesz? - odwróciłem się do Kate.

Seria przypadkowych zdarzeń. //Zawieszone//Where stories live. Discover now