rozdział 12

63 8 13
                                    

Okey... Ubrania są. Kosmetyczka też. Jakieś gry i przybory plastyczne też. No to chyba wszystko. A nie... czekaj... jeszcze laptop!

- Taaaaaaatooooo! Możesz już mnie zawieźć! - powiedziałem schodząc po schodach.

W końcu można choć trochę odpocząć od szkoły. Nasz dyrektor zarzadził tygodniową przerwę. Tak do końca nie wiem czemu ale wolne to wolne. Dlatego razem z Kate jedziemy w góry. Będziemy tam mieszkać u takiej pani do której jeżdżę w prawie każde wakacje. Ta pani wynajmuje takie jakby "mieszkanka". Można też u niej zamówić obiady ale z Kate postanowiliśmy że będziemy sami gotować. Teraz właśnie tata odwozi mnie na pociąg.

***

Jakoś doniosłem te wszystkie torby na odpowiedni peron i czekałem na Kate. Ta też przyszła bardzo obładowana i przywitała mnie. Zrobiliśmy jeszcze snap'a. No i czekaliśmy na pociąg.

- No kurwa! Ja nie mogę! - Kate złapała się za głowę.

- Co się stało? - zapytałem.

- No patrz kto tam stoi! - Kate wskazała ręką na wysoką dziewczynę. Poznałem ja od razu.

- Ja pitole! Co tu robi Margaret!!! - powiedziałem z obrzydzeniem.

- Hmmm... może czeka na pociąg?! - powiedziała sarkastyczne.

- Nie o to mi chodziło! Mam wielką nadzieję że nie jedzie tym samym pociagiem co my.

- Ja też! - Kate przytaknęła mi.

Nasze nadzieje były jednak złudne. Megg wsiadła do tego samego pociąguco my. Jednak szybko pobiegliśmy do innego wagonu. Tylko po to żeby się do nas nie dosiadła bo podróż była by męcząca i strasznie długa u jej boku. Nasz wagon i tak był wesoły. Co chwilę się ktoś w nim kłócił albo wyzywał a nawet raz doszło do rękoczynów. Ale co tam! My tylko laliśmy z tego wszystkiego. Dojechaliśmy na miejsce i wsiedliśmy do autobusu na który nie musieliśmy długo czekać. Wysiedliśmy na odpowiednim przystanku ale i tak myśleliśmy jeszcze trochę przejść żeby dostać się do domku. Jak przyszliśmy na miejsce to poszedłem po klucze do gospodyni. Weszliśmy do naszej kwatery i z samego początku zobaczyliśmy piekny salon a zaraz za nim była kuchnia. Na prawo był jeden pokój a na lewo drugi i jeszcze łazienka. Wszystko było urządzone w stylu nowoczesnym.

- Biorę pokój koło łazienki! - krzyknęła Kate i pobiegła do niego.

- Okey... - nawet chyba mnie nie usłyszała.

Więc poszedłem do swojego pokoju i zobaczyłem wielkie dwuosobowe łóżko. Za chwilę za mną weszła Kate.

- Coooo?!! Ty masz takie wielkie lóżko?! Ja mam jednoosobowe. To nie fair! - nadęła policzki.

- Sama wybierałaś pokój! - zaśmiałem się.

- Zamień się. - zrobiła wielkie słodkie oczka.

- Wiesz co? Nie! - powiedzialem z premedytacją.

- No dobra... - poszła do swojego pokoju.

Na początku rozpakowaliśmy się a później postanowiliśmy rozejrzeć się po okolicy. Zeszliśmy na dół i pochodziliśmy trochę po ogrodzie. Były w nim dwie altanki jedna mniejsza druga większa. Jakiś mały plac zabaw dla dzieci, basen, miejsce na ognisko, boisko do gry w siatkówkę i piłkę nożną. No i moje ukochane huśtawki. Jedna była na dwie osoby a druga na cztery. Usiadliśmy na tej wiekszej. I patrzyliśmy na altankę przed nami. W tym czasie zadzwoniliśmy do rodziców żeby poinformować ich, że już jesteśmy. Później zadzwoniliśmy do Reachel.

- Hejka! Jak tam? - pietwsza odezwała się Kate.

- A no wszystko w porządku. Właśnie jadę z moim chłopakiem do jego kuzyna. - powiedziała ze szcześciem w glosie.- A u was już dojechaliście?

Seria przypadkowych zdarzeń. //Zawieszone//Where stories live. Discover now