2.5

436 29 2
                                    

*Justin*
Siedząc przy łóżku Charlotte przypominały mi się wszystkie chwile z nią. Od momentu jej narodzin, po pierwsze słowo, pierwsze kroki, pójście do szkoły, wyjazdy na wakacje, wszystko kłótnie o głupoty, pierwszy mandat i chłopak, aż do teraz. Teraz kiedy mogę stracić ją w każdej chwili już na zawsze. Trzymając jej zimną dłoń uświadomiło mi, że nie byłem najlepszym ojcem, ale zawsze chciałem, by żyła jak w bajce.
-Przyniosłam Ci kawę.
Poczułem dotyk Britany na ramieniu i wziąłem od niej ciepły napój. Dziewczynę również mocno poruszała sytuacja z Lotty. Nie myślałam, że cały czas, będzie siedziała ze mną przy jej łóżku i mnie wspierała. Pierwszy raz widzę, aby jakiejś kobiecie tak na mnie zależało a nawet nie jesteśmy razem. Cieszę się, że mam ją teraz przy sobie i mogę na nią liczyć. Sama pamięta Charlotte jako małą, wesołą dziewczynkę a teraz widzi dziewczynę, która walczy o życie.
-Zawiadomiłeś Mirandę i dziadków?-spytała.
Kiwnąłem głową na potwierdzenie. Powiedzie mace Lotty, była jedną z cięższych rzeczy od bardzo dawna w moim życiu. Myślałem, że będzie mi wytykać, że jestem okropnym ojcem, ale rozpłakała się i powiedziała, że przyleci jak najszybciej się da. Rodzice moi i Mirandy zareagowali ponownie i również są w drodze.
*Chris*
Kiedy Justin poszedł razem z Britany do lekarza, by dowiedzieć się czegoś o stanie zdrowia Lotty ja skorzystałem z okazji i mocno ją przytuliłem. Czułem, że ją stracę tej nocy.
-Charlotte ja wiem, że Ty mnie nie słysz, ale muszę Ci powiedzieć, że Cię kocham. Rozumiesz kocham!? Wiem, że Cię zdradzałem tysiące razy, ale byłem po prostu nie dojrzały do związku, ale nie mogłem pozwolić Ci odjeść a co gorsza nie wyobrażałem sobie, żeby ktoś inny poza mną dotykał Cię. Wczoraj tak naprawdę znowu Cię zdradziłem z Gigi, ale już wiem, że to był błąd. Powinien być wtedy do cholery jasnej przy Tobie! Przepraszam, przepraszam...przepraszam kochanie. Nie wybaczę sobie nigdy jeśli odejdziesz a mi nie wybaczysz. Kocham Cię Charlotte i zorbie wszystko, żebyś już nigdy nie cierpiała i płakała przez zemnie. Tylko się obudź.. proszę kochanie...
Usłyszałem otwierające się drzwi do sali Lotty. To był Justin i Britany.  Oboje mieli czerwone oczy od płaczu i i mnóstwo łez na policzkach.
-Pożegnaj się z nią. Za pięć godzin odłączą  ją od aparatury, która trzyma  ją przy życiu. Nawet jeśli by przeżyła nigdy już by nie funkcjonowała normalnie...
Po jego słowach sam się rozryczałem jak mały chłopiec, któremu mama nie chce kupić zabawki. Wybiegłem ze szpitala cały zapłakany. Kopałem i uderzałem każdy śmietnik, rower, słupek czy samochód ze złości i żalu do Boga. Boga!? Nie go nie ma. Już teraz jestem tego pewien. Gdyby był to by ma to wszystko nie pozwolił. Ocalił by ją. Jeśli ona umrze to ja zbije się dla niej. Obiecałem jej kiedyś, że zawsze będziemy razem i dotrzymam tego. To ostatnia rzecz, którą mogę dla niej zrobić.

Hejka!
Rozdział nie jest zbyt długi, ale następnym to nad robię obiecuje. Mam nadzieje, że rozdział się podoba i bardzo dziękuje za komentarze <3!!! Do następnego xXx

Daddy's princess j.b. ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz