11.

6.8K 332 39
                                    

Goście bawili się do białego rana. Tańcom, toastom i wiwatom nie było końca. Lucjusz Malfoy wraz z moim tatą zadbali o to, aby goście nie nudzili się ani przez moment. Obydwoje szaleli na parkiecie niczym szalone flamingi, choć po ojcu Dracona nie do końca można by się było tego spodziewać. Po moim z resztą również. Kieliszki Ognistej Whisky zrobiły jednak swoje. Para Młoda także nie poświęcała zbyt dużo czasu na odpoczynek, ponieważ co rusz wymyślano nowe zabawy i pomysły z naszym udziałem.

Kiedy nad ranem ostatnie dźwięki wydobywały się z białego namiotu, nadszedł czas na wielki prezent od rodziców obydwu stron, o którym nikt wcześniej nie wiedział. Włącznie z naszą dwójką. Toteż, gdy rodzice ogłosili, że przygotowali specjalny świstoklik, który miał nas przenieść do miejsca, w którym miała odbyć się nasza podróż poślubna, zarówno mnie jak i Dracona zamurowało.
Wcześniej nikt nie wspominał o żadnej podróży, z czego każdy był bardzo zadowolony. Nie uśmiechało mi się spędzenie kilku dni sam na sam z blondynem, który w tej sprawie miał pewnie podobne zdanie do mojego. Goście jednak byli tak podnieceni i zachwyceni, że nie pozostało nam nic innego, jak dokończenie całej "misji" ze sztucznymi uśmiechami na twarzach.

Po podziękowaniach, udawanym wzruszeniu i czułych przytulasach, nadszedł czas na dotknięcie magicznej, mugolskiej piłki plażowej, która miała nas przenieść w miejsce - niespodziankę. Jak to przy świstoklikach zwykle bywa, musieliśmy dotknąć ją w tym samym czasie, aby wszystko poszło zgodnie z planem. Wzruszona Narcyza zaproponowała, aby goście wspólnie odliczyli od pięciu w dół, abyśmy mogli to zrobić równocześnie. Wkrótce potem usłyszeliśmy donośne "pięć", wykrzyczane głównie przez lekko "podpieczone" gardła podekscytowanych kobiet. Niektóre z nich w ręku nadal trzymały po pełnym, a czasem już pustym kieliszku ognistego specjału. Kiedy zbliżano się do słowa "trzy" zobaczyłam, jak grupa, która stała wokół nas niespodziewanie się porusza, jakby ktoś przedzierał się w szybkim tempie przez tłum. Mimowolnie zmarszczyłam brwi. Jednak już po sekundzie poczułam, jak czyjaś sylwetka z impetem uderza o moją, przez co zwaliła mnie z nóg tak, że nim zdążyłam się obejrzeć wylądowałam na piłce, która czując mój dotyk natychmiast przeniosła się w miejsce, w które powinna. Zdążyłam tylko usłyszeć świst wciąganego powietrza i okrzyki zdumienia jak i lekkiej paniki. W końcu dotknęłam tego świstoklika sama. Tak mi się przynajmniej wydawało...

Nie minął ułamek sekundy, a świstoklik wykonał swoje zadanie. Unosząc głowę, miałam pewność, że zobaczę wysokie palmy, pod sobą poczuję miękki piach, a do moich uszu dotrze przyjemny dźwięk szumu oceanu. Nic bardziej mylnego.

Znajdowałam się w jakimś pomieszczeniu.

~ Czy to hotel? ~

Pomyślałam w pierwszej chwili, jednak szybko rozwiałam swoje przypuszczenia.

— Jak miło, że w końcu się zjawiłaś — usłyszałam ten sam, dziwnie znajomy, obleśnie ochrypły głos. — Gratuluję, Nicholasie, bezbłędnie wykonałeś swoje zadanie. Możesz liczyć na wielkie uznanie z mojej strony — dodał, a ja dopiero w tamtej chwili, kiedy wyłonił się z ciemności ujrzałam postać mężczyzny, która sprawiła, że moje serce stanęło w miejscu. Czarne, kręcone włosy i równie ciemne oczy, przypominające teraz dwa rozżarzone węgielki.

To był on. Ten sam, który wyłonił nasze różdżki z nikąd i groził zarówno Draco, jak i mnie. Ten sam, przez którego nie mogłam spać w nocy bojąc się, że podczas snu wyrządzi krzywdę mi i moim bliskim.

Teraz mój koszmar w końcu się spełnił.

Najpierw naucz się kochać, Draco |Draco Malfoy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz