09.

6.9K 346 105
                                    

Draco's prov

Tamtej nocy nie mogłem zmrużyć oka. Gdy zamknąłem je choć na chwilę, od razu pojawiały się koszmary dotyczące tego człowieka. Nie mogłem pozwolić, aby komuś z mojej rodziny stała się krzywda. Nie przeze mnie i przez moje głupie błędy.

Gdy tylko pierwsze promienie porannego słońca przedostały się przez okno mojej sypialni, stałem się trochę spokojniejszy. Jednak, kiedy przypomniałem sobie, co takiego miało mnie czekać już za kilka godzin, cały spokój odszedł w zapomnienie. To może wydawać się głupie, ale... stresowałem się. Stresowałem się i to cholernie. Nie miałem zielonego pojęcie, jak miałbym zachować się podczas tej całej ceremonii. Wszystko miało być szybkie i spontaniczne.

                             Olivia's prof

Wszystko miało wydarzyć się już za kilkadziesiąt minut. Goście zebrali się już w ogrodzie, gdzie stał ołtarz, a przed nim ponad dwieście wiklinowych krzeseł, otulonych białą wstęgą. Wyglądając przez okno dostrzegłam kilka znajomych twarzy rodziny, zarówno mojej, jak i tej Draco, których miałam okazję poznać.

– Już czas – tuż przy uchu usłyszałam głos, należący do mojego taty. To właśnie on uroczyście miał poprowadzić mnie do ołtarza. Serce łomotało mi jak szalone. Zupełnie nie wiedziałam, jak mam się zachowywać. Przytaknęłam tylko głową, a następnie chwyciłam go pod ramię, które wystawił w moją stronę.

Wyszliśmy z domu. Kiedy tylko znaleźliśmy się przy dywanie, który poprowadzony został przez całą długość rzędu krzeseł, zabrzmiał ślubny marsz, przez co przez moment poczułam się, jakbym grała w jakimś filmie. Oczy wszystkich zwróciły się w naszą stronę. Na samym końcu bordowego dywanu stał Draco, którego mina nie wyrażała żadnych emocji. Stał wyprostowany, z dłońmi splecionymi z przodu, patrząc przed siebie pustym wzrokiem. Przełknęłam gulę w gardle, kiedy wykonaliśmy pierwszy krok. Z każdym kolejnym, moja skóra stawała się coraz bardziej gęsia. Nie wiem, ile to trwało, ale dla mnie całe wieki.

Kiedy byliśmy już na miejscu, tata uprzednio lekko się ukłaniając, odszedł na miejsce obok mamy, a także rodziców Dracona. Stałam teraz naprzeciw blondyna, z którego stres zdawał się emanować tak samo, jak ode mnie.

– Zebraliśmy się tutaj... – zaczął kapłan, którego głowa wystawała zza drewnianej mównicy.

Kiedy ksiądz wygłosił już całą swoją zaplanowaną na ten dzień przemowę, nadszedł czas na przejście z teorii do praktyki. Jeden z krewnych Malfoy'a, w wieku około dziesięciu lat, podszedł na trzęsących się nogach w naszą stronę. Na wyciągniętych dłoniach trzymał średnich rozmiarów kremową poduszeczkę, na której mieściło się białe pudełeczko z obrączkami. W tamtym momencie spanikowałam. Przez pewien moment zastanawiałam się, czy nie jest to odpowiedni i ostatni czas na ucieczkę. Nie mogłam jednak ruszyć się z miejsca.
C

hłopiec stanął tuż przed nami od wewnętrznej strony do Ołtarza. Ksiądz zaczął ostatni fragment swojej kwestii.

Moje uszy zostały pewnie zatkane przez jakiś niewidzialny korek, ponieważ nie dotarło do mnie ani jedno jego słowo. Rozum natomiast musiał zostać przyćmiony na czas mowy, bo ocknęłam się dopiero wtedy, kiedy Draco sięgnął po jedną z obrączek. Nie ćwiczyliśmy tego wcześniej, ale ten fragment, jeden z ostatnich i kluczowych zarazem, okazał się bardzo szybki i bezbolesny.

– Ogłaszam was mężem i żoną – dobiegło po chwili do moich uszu i dopiero wtedy dotarło do mnie, że zapomniałam o jeszcze jednej, ostatniej czynności, którą powinna zrobić świeżo upieczona para młoda.

Pocałunek.

Kompletnie wyleciało mi to z głowy i gdyby nie nagły zryw oklasków, przerywany pojedynczymi, ale coraz liczniejszymi okrzykami typu "gorzko", pewnie do niczego nie musiało by dojść. To było jednak nasze zadanie, które należało wykonać do końca. A przynajmniej sprawiać takie pozory...

Nie bardzo wiedziałam, w którym miejscu na twarzy blondyna umiejscowić oczy, toteż biegały po całym oczodole jak zwariowane. W końcu jednak nadszedł ten moment, kiedy nasze usta połączyły się w pocałunku. Wydawało mi się, że trwa on całe wieki. Jednak po chwili, która obydwu z nas wydała się odpowiednia, odsunęliśmy się od siebie, łapiąc za ręce, a zarówno na mojej, jak i na twarzy Dracona, zagościły sztuczne uśmiechy, skierowane do wzruszonych, ale jednak aplauzujących gości, którzy wstali z miejsc.

I stało się. Od tamtej chwili musiałam założyć na twarz niewidzialną maskę szczęśliwej Olivii Malfoy.

                               👑💎💛👑

Hejka!

Przepraszam, że znów tak długo mnie tu nie było :/

Dochodzę do wniosku, że nie powinnam niczego obiecywać :/

Nie zapomniałam o tym opku, ale ostatnio brak mi weny. Jednak kiedy tylko uda mi się posklejać kolejny rozdział w całość, jak najszybciej postaram się go dodać :)

Buziaki :

Melody ;***

Najpierw naucz się kochać, Draco |Draco Malfoy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz