Epilog

52 4 5
                                    

3 lata później

*Daya's pov*

Minęły trzy lata od naszego powrotu. Trzy lata od incydentu, który zmienił nasz życie. Od straty Sanyi wszystko było inaczej. Teraz z 10 najlepszych przyjaciół została tylko czwórka.

Jesuz wraz z Ashton'em wzięli ślub i wyjechali do Polski. Sam Ashton nalegał, ponieważ chciał poznać nasz kraj.

Calum wyjechał do Los Angeles, a tam zaczął pracę jako pisarz piosenek. Jako jedyny nie potrafił do końca pogodzić się z odejściem Sanyi, a wszystko tutaj przypominało mu o nie. Jednak nie potrafił zostawić bliźniaków. Dzieciaki zamieszkały raze z nim i mają już teraz cztery latka. Od czasu do czasu Calum pozwala im porozmawiać przez Skype czy też telefon. Za każdym razem, jak rozmawiamy przez skype'a i wiedzą, że jestem sama, zawsze zadają jedną pytanie.

' Jaka była nasza mama ciociu?'

Od początku odpowiadałam, nie uwzględniając jej głupich i lekko myślanych wybryków. Idealizowałam ją, pomimo iz nie była taka. Miała wiele wad i każdy o tym wiedział.

Jednak chciałam, aby chociaż jej dzieci uważały ją, za odważną i pozytywną osobę.

Co do związków, ja wraz z Luke'iem postanowiliśmy zaczekać z wszystkim. Po całym tym wypadku, dopiero po dwóch latach udało nam się do siebie wrócić.  Nie było już tak idealnie, jak na samym początku, ale po roku starań, większość wróciła do normy.

Natomiast Mayla i Michael cieszą się swoim dwuletnim synkiem, Rafaell'em.

***********

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

***********

-Daya... - jęknął Luke. - Kiedy bedzie gotowe? - spytał przytulając się do moich plecow, kiedy ja robiłam obiad dla naszej siódemki. Właśnie dzisiaj Calum postanowił przyjechać z młodymi. Wspólnie stwierdziliśmy, że powinni spędzić tutaj przynajmniej tydzień. My moglibyśmy zająć się dzieciakami, a Calum wreszcie szukać kobiety.

- Luke, jeśli jeszcze raz zadasz mi to pytanie, nie ręczę za siebie. - odparłam tracąc już cierpliwość. Blondyn spytał mnie, w ciągu dziesięciu minut, może z szesnaście razy.

- Spokojnie kwiatuszku. - cmoknął mnie w policzek, po czym klepiąc mnie w tyłek, wyszedł z kuchni.

- Wujek Luke udzie się bawić z urwisami. - usłyszałam tylko, a potem dało się słyszeć szczęśliwe piski dzieciaków. Zaśmiałam się cicho patrząc z kuchni, na bawiących się w salonie, blondyna i bliźniaków. Teraz, gdy podrośli, wyglądają prawie jak Sanyi. Mimo innych kolorów włosów czy karnacji.

-  Są tak do niej podobni. - usłyszałam głos Calum'a, który właśnie wszedł do kuchni. Odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu smutny uśmiech.

- Wiem. - odparłam cicho pobownie skupiając się na krojeniu warzyw.

- Nie kazcie mi szukać kogoś nowego. - mruknął i zaczął wyciagać sztućce z szuflady.

- Musisz ruszyć do przodu, nie możesz cały czas być samotny. - westchnęłam odkładając nóż. - Ja wiem, że ją kochałeś, ale jej już nie ma, a dzieciaki potrzebują kobiecej ręki. - odparłam podchodząc do niego i lekko przytulając.

- Wciąż wierzę, że ona nas wręciła. - mruknął wtulając się w moje włosy. - Ona by się nie poddała, a na dodatek na jej pogrzebie, trumna była zamknięta. - odparł, a po chwili dało się słyszeć głośny trzask na dworze, a następnie wystrzał.

Zaalarmowana biegiem ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Szybko je otworzyłam i wybiegłam na podwórko. To co tam zobaczyłem sprawiło, że miałam ochotę zabić, ale i przytulić tą osobę. Chwilę stałam w bezruchu, aż obok mnie stanęli wszyscy obecni w domu.

- Ktoś tęsknił? - spytała Sanyi stojąc w typowym dla siebie sposobie.

^^^^^^^^^^^^^^^

To już koniec tej zacnej książki.

Miło było, tylko przepraszam za takie krótkie zakończenie, po tak długim czasie.

Tommorow vs 5sosWhere stories live. Discover now